drzwi. Pomiedzy nimi znajdowalo sie niewielkie pomieszczenie sluzace jako sluza powietrzna. — Byl dowodca plutonu mozdzierzy, ktory znajdowal sie niedaleko pani pozycji. Zabral pania ze soba i cala droge do monumentu przebyliscie razem.

— Zostala pani porzucona przez oddzial — dodal Mosovich, wchodzac na szerokie schody prowadzace do wyjscia. Wzdluz sciany biegla galeryjka konczaca sie przy samych wrotach. Mozna bylo dostac sie z niej na niewielkie betonowe umocnienia. Po drugiej stronie wrot znajdowal sie ogromny parking zastawiony przerdzewialymi, obrosnietymi chwastami samochodami. Wsrod nich wyroznial sie stojacy pod oslona drzew humvee.

— To sie czesto zdarzalo w mieszanych oddzialach. Niektore z nich wracaly do bazy ze stratami rownymi stu procentom kobiet, podczas gdy mezczyzn ginelo mniej wiecej szescdziesiat procent.

— No a poza tym pani sytuacja byla fatalna.

— Czemu? — spytala ostroznie Annie, wyczuwajac, ze najgorsze dopiero przed nia.

— Coz… Zostala pani… zgwalcona i ograbiona z broni. Zostawili pani jeden magazynek i pistolet.

— Dranie — odparla dziwnie beznamietnym tonem Elgars.

— Chcesz powiedziec, ze nie chca mnie w wojsku dlatego, ze podczas odwrotu ktos moze mnie zgwalcic? — spytala rozwscieczona Wendy. — Powinni nie wpuszczac takich zwierzat do Podmiesc!

— Dlatego tak wzbranialas sie przed powrotem na powierzchnie? — spytal powaznym tonem Mosovich. — Wybacz, ze pytam, ale jesli podasz mi nazwe oddzialu, moge wszczac dochodzenie.

— Juz zeznawalam w tej sprawie — odparla Wendy i zatrzymala sie, spogladajac na migoczace w oddali swiatla miasta.

Franklin bylo niewielkim, ale uroczym miasteczkiem polozonym na wzgorzach. Ludnosc zajmowala sie glownie handlem z lokalnymi farmerami i emerytami z Florydy, ktorzy porzucili swoje domy, szukajac wytchnienia od dotychczasowego zycia.

Zmienne koleje wojny uczynily z tej miesciny wazny osrodek wsparcia wojsk w poludniowych Appalachach. Oddzialy stacjonujace w Asheville i Ellijay byly zalezne od dostaw zywnosci z Franklin.

Miasto otoczone bylo przez ciagnace sie az po horyzont wojskowe obozy. Jedynymi przejawami „normalnosci' byly budynek poczty i sklepik z odzieza, reszta miasta zostala calkowicie zmilitaryzowana.

— Kiedy Podmiescie zostalo tutaj umiejscowione — rzekla Wendy — kazdy mogl do niego wejsc i wyjsc. Z poczatku wydawalo sie, ze to dobry pomysl. Wiekszosc wojskowych to mezczyzni, a pod ziemia mieszkaly same kobiety, wiec jakos wszystko gralo. Tyle ze potem cos uleglo zmianie.

— Wiekszosc kobiet byla samotna — podjela Shari — wiec skonczylo sie tak, ze czesc zolnierzy zamieszkala u nas. Zaczal sie handel na czarno, mozna bylo dostac nawet kawe… Straz Podmiescia nie byla wystarczajaco liczna, zeby radzic sobie z zolnierzami, a ci napuszczali na nich zandarmerie, ktora zawsze byla chetna do bitki. Skonczylo sie czyms, co mozna by nazwac najazdem na miasto. Byly zamieszki i grabieze, polaczone z masowymi gwaltami. Udalo mi sie uciec z Davem na strzelnice i jakos sie obronilismy.

— Mnie tez nic sie nie stalo. Opiekowalam sie kilkoma chlopcami, ktorzy widzieli, jak zaczely sie rozruchy — dodala Shari.

— Inni nie mieli tyle szczescia… Dlatego nie lubimy zolnierzy w Podmiesciu i nie maja wstepu na dol.

— Chyba ze maja wyrazne rozkazy — zauwazyl Mueller.

— Chyba ze maja skierowanie podpisane przez odpowiednio wazna szyche — przytaknela Wendy. — Tak wiec chlopcy siedza na gorze, dziewczeta na dole, i tylko czasem ktoras wychodzi na gore, zeby…

— Zabawic sie — dokonczyl za nia Mueller. — Nie obawiaj sie, my jestesmy calkiem mili.

— Nie boje sie — odparl Wendy, bebniac palcami po kolbie broni. — To dziwne, ale chetnie bym poszla do klubu i potanczyla…

16

Kwatera Glowna Sil Naziemnych, Fort Knox, Kentucky, Stany Zjednoczone Ameryki, Sol III 14: 53 czasu wschodnioamerykanskiego letniego, czwartek, 24 wrzesnia 2009

General Homer z kamienna twarza przegladal raport wywiadu, z ktorego wynikalo, ze Mosovich okazal sie doskonalym obserwatorem i ze nikt nie widzial latajacych czolgow.

Z westchnieniem wyciagnal przekaznik i wybral wykres, ktory az za czesto ostatnio ogladal. Byty to wyliczenia zdolnosci bojowej sil zbrojnych USA, wyrazonej stosunkiem strat w ludziach do strat obcych oraz tempem rozmnazania sie tych ostatnich i szybkoscia wzrostu ich populacji. Z danych wynikalo, ze za nastepne dwanascie miesiecy kolejne pokolenie centauroidow dojrzeje i uzbrojone po zeby zaleje caly swiat. Wtedy sytuacja zolnierzy w Appalachach bedzie nie do pozazdroszczenia. Nie potrzeba bedzie cwanych Posleenow, zeby przelamac linie obrony, wystarcza zwykli.

Fakt, ze pojawili sie inteligentniejsi przeciwnicy, tylko dodawal sytuacji powagi.

Raport z Georgii rzeczywiscie byl niewesoly. Rabun uwazano za jeden z najslabiej bronionych ludzkich przyczolkow. Fortyfikacje, do tej pory niezbyt potrzebne, byly w kiepskim stanie. Byl tam co prawda jakis saper, ktorego nazwisko wylecialo Homerowi z glowy, ale jedna jaskolka wiosny nie czyni.

Co gorsza, w Rabun byl takze Bernard, a to dawalo Posleenom ogromna przewage.

Co robic, co robic?

Najpierw wyslal rozkazy do Dziesieciu Tysiecy, nakazujac mobilizacje. Zolnierze potrzebowali odpoczynku, ale zaznaja go na miejscu. Po powrocie z czterogodzinnej przepustki mieli sie spakowac i znowu ruszyc do walki. Cutprice, na ile Homer go znal, pewnie juz siedzi na walizkach, ale nie zawadzi sprawdzic. Przez chwila general zastanawial sie nad wezwaniem piechoty mobilnej, ale znajac O’Neala, ten popedzilby na zlamanie karku do Georgii, General musi jakos utrzymac cala sytuacje w tajemnicy przed Mike’em i jednoczesnie szybko przerzucic oddzialy na poludnie. To niemozliwe. A moze jednak nie? Sprawdzil stan ilosciowy transportowcow banshee, ktore normalnie przewozily nie konczace sie dostawy pancerzy. Gdyby sytuacja okazala sie kiepska, kaze im przetransportowac oddzial O’Neala na zachod. Przy odrobinie szczescia przyjdzie jakies ostrzezenie, zanim nastapi uderzenie.

To da sie zrobic natychmiast, a reszta niech sie martwi sztab. Moze oni znajda jakies ukryte rezerwy. Homer zauwazyl, ze jedno z dzial SheVa jest osiagalne. Choc pojazdy nie poruszaja sie szybko, moglyby byc przydatne w obronie. Z informacji wynikalo, ze dzialo jedzie do Chattanooga.

Juz nie.

* * *

Mosovich spojrzal na fasade budynku. Chyba kiedys juz jadl w tej restauracji.

Teraz knajpka zamienila sie w zwykly bar, ktorego glownym celem dzialalnosci bylo wyciaganie od zolnierzy calego zoldu.

We wnetrzu panowal okropny tlok. Zolnierze, w wiekszosci uzbrojeni, mieli juz zdrowo w czubach. Pomiedzy nimi przeciskaly sie obslugujace ich kelnerki.

Kiedy podeszli do drzwi, wytoczyl sie z nich nie ogolony zoldak z dystynkcjami sierzanta. Wspieral sie na ramieniu mlodej dziewczyny, ktora ledwie byla w stanie go podtrzymac. Kiedy promienie slonca porazily go w oczy, skrzywil sie, a potem chwycil towarzyszke za biust i zaczal sie do niej przymilac.

— Kiepski pomysl — powiedzial Mosovich.

— Racja — przytaknela Wendy. — Znacie jakies inne miejsce?

— Jedno — odparl sierzant. — Nie wiem tylko, czy wam sie spodoba. — Przyjechali tutaj upchnieci w humvee jak sledzie w puszce. Podroz gdzies dalej nie wchodzila w gre, zwlaszcza ze powoli zapadal jesienny zmrok, a dzieci nie byly odpowiednio ubrane na taka eskapade. — Jak pani sie czuje, pani kapitan?

— Chyba dobrze… — odparla Elgars, rozgladajac sie niepewnie wokol. — Liczba ludzi… uzbrojonych ludzi jest… zatrwazajaca.

— To nic dziwnego, ze czujesz sie zaniepokojona — rzekl Jake. — W takich miejscach jak to nieraz dochodzi do strzelaniny. Franklin na szczescie jest wyjatkiem i panuje tutaj spokoj. Mozemy poszukac jakiegos

Вы читаете Taniec z diablem
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату