Shari ziewnela, wygladajac przez okno humvee. Zblizali sie do Franklin; po dotarciu do Podmiescia zycie na powrot stanie sie nudna rutyna. Ale, przypomniala sobie z usmiechem, nie na dlugo.
— A wiec naprawde zamierzasz przeniesc sie tam? — spytala Wendy. — I co ja wtedy zrobie?
Szarpnela skorzane spodnie, ktore zabrala od O’Nealow, a ktore nie lezaly na niej zbyt dobrze. Papa O’Neal byl bardzo mily i nalegal, zeby dobrze ubrac dzieci. Kiedy Wendy znalazla w glebi szafy spodnie, ktore wyraznie jej sie spodobaly, O’Neal uparl sie, by je takze wziela. A kiedy Papa O’Neal sie upiera, nalezy go sluchac. Dopiero pozniej Wendy dowiedziala sie, ze spodnie nalezaly do swietej pamieci Sharon O’Neal. Sadzac po rozmiarze, ta kobieta musiala miec nogi jak zyrafa i tylek jak mrowka.
— Myslalam, ze pojedziesz do Tommy’ego — odparla Shari. — Tak, chyba sie zdecyduj e. To bardzo mily czlowiek, bardzo sympatyczny jak na kogos tak… niebezpiecznego. Poza tym dorastanie na farmie na pewno zrobi dzieciom lepiej niz Podmiescie.
— Ciesze sie twoim szczesciem, chociaz mnie samej tak sie nie uklada — powiedziala Wendy. — A z Tommym jeszcze zobaczymy. Wlasnie dochrapal sie starszego plutonowego, wiec powinnam moc przeniesc sie do wojskowych kwater. Sa w Fort Knox i, jak mowi dowcip, pilnuja ich lepiej niz zlota. I bardzo dobrze, mam juz dosc bycia celem.
— To baza Dziesieciu Tysiecy, prawda? — spytala Elgars. Siedziala na przednim siedzeniu na kolanach Muellera, ktory zasnal prawie natychmiast po wejsciu do samochodu. — To tam mialabym wrocic, gdyby pulkownik Cutprice przyjal mnie Z powrotem?
— Tak — powiedzial Mosovich. — A ja to popre.
— Dziekuje, sierzancie — odparla cicho Elgars. — Chcialabym juz wrocic do jednostki. Musze jak najszybciej wziac sie w garsc. Moze dlatego, ze tylko to potrafie. — Spojrzala przez okno na wschod i pokrecila glowa. — Co to jest, do cholery? I skad sie wzielo?
Mosovich spojrzal we wskazanym kierunku i pokiwal glowa.
— Wyglada na to, iz Dowodztwo Wschod uznalo, ze przyda sie nam jakies wsparcie.
Dzialo SheVa wlasnie ustawialo sie na pozycji na wschod od Dillard. Na polnocy widac bylo ciagnacy sie rownolegle do autostrady slad jego przejazdu.
— To dzialo SheVa — powiedzial Mosovich. — Przeciwko ladownikom. W kwaterze glownej korpusu jest jeszcze jedno, ale nie zauwazyla go pani, bo bylo zakamuflowane.
W tym momencie z otworow w podstawie dziala zaczela sie wylewac zielono-brazowa spieniona ciecz. Piana szybko twardniala, tworzac wzniesienie wokol lawety.
Potem wielki gasienicowy ciagnik z czyms, co wygladalo jak dwie mosiezne rakiety, podjechal tylem do dziala i poniosl jedna z „rakiet' w gore, po czym wsunal ja. w otwor z tylu armaty.
— To wyglada jak… najwiekszy pocisk na swiecie — powiedziala Shari.
— Bo tak wlasnie jest — odparl Mueller. — Strzela pelnymi pociskami, a nie rakietami wypelnionymi jakims srodkiem pednym czy czyms takim. To najwieksze naboje, jakie kiedykolwiek wyprodukowano, i najbardziej skomplikowane. System czujnikow na przyklad wykorzystuj e wzmacniacz plazmowy, ktory wymaga, zeby oporniki puscic przez paliwo. One nie sapo prostu wypchane kordytem.
— Za godzine bedzie to wygladalo jak wielki zielono-brazowy pagorek — powiedzial Mosovich. — Potem, kiedy na horyzoncie pojawia sie ladowniki, ruszy i zaatakuje; piana stosunkowo latwo odchodzi. I o wiele latwiej ja rozlac niz rozkladac siatki maskujace.
— Czym to strzela? — spytala Elgars, wciaz patrzac na powoli znikajace monstrum.
— Szesnastocalowymi pociskami z odrzucanym sabotem i atomowym rdzeniem — powiedziala z rozbawieniem Wendy. — Kiedy cos jest az tak wazne, ze wysyla sie najlepszych…
— Konkretnie z rdzeniem antymaterii — poprawil ja Mosovich. — O wiele czystszym niz najczystsza atomowka. W przypadku Minogow to lekka przesada; z reguly wystarcza penetratory. Ale rdzen jest konieczny na C-Deki, czyli okrety dowodzenia. Sa wieksze i maja lepsze wewnetrzne oslony. Slyszalem, ze trafienie w system oslon reaktora ladownika jest bardzo spektakularne.
— Dlaczego to tu jest? — spytala nerwowo Shari. — Ten korpus jedno juz ma, tak? Myslalam, ze te dziala sa raczej rzadkoscia.
— Sa — odparl w zamysleniu Mosovich. — Tak, jak powiedzialem, wyglada na to, ze Dowodztwo Wschod uznalo, iz przyda nam sie wsparcie.
— A wiec cos tu moze pojsc nie tak?
— Nienawidze tego zlomu — powiedzial plutonowy Buckley. — Z czyms takim milion rzeczy moze pojsc nie tak.
Plutonowy Joseph Buckley walczyl z Posleenami niemal od samego poczatku wojny. Byl w pierwszym eksperymentalnym oddziale pancerzy wspomaganych, bioracym udzial w walkach na Diess. Po Diess zostal ewakuowany jako ofiara urazu psychicznego. Kiedy czlowiek dostanie sie w zasieg eksplozji paliwowo-powietrznej, ugrzeznie pod polkilometrowa warstwa gruzu, straci w wybuchu reke, probujac sie wydostac, zostanie zmieciony fala uderzeniowa eksplozji nuklearnej i przygnieciony polowa kosmicznego ladownika, a potem znow znajdzie sie pod polkilometrowa warstwa gruzu, ma prawo poczuc sie troche niezdrow.
Ale ciezkie czasy wymagaja poswiecen, i w koncu nawet Joe Buckley zostal uznany za zdolnego do sluzby. Tak dlugo, jak dlugo ta sluzba nie bedzie zbyt stresujaca i nie bedzie miala nic wspolnego z pancerzami wspomaganymi. To byl jedyny warunek, przy ktorym obstawal nawet wobec grozby sadu wojskowego; nie bedzie musial zakladac pancerza. Wypadki na Diess przyprawily go o trwala psychoze na punkcie zbroi i calego dodatkowego wyposazenia. Doszedl nawet do wniosku, ze caly problem polega na tym, iz polozono za duzy nacisk na nowoczesne technologie, zamiast oprzec sie na starych i wyprobowanych.
— Mowie ci — powiedzial, zrywajac plastikowa pokrywe z opornego gatlinga M134 kaliber 7. 62. — Potrzebne nam sa…
— Chlodzone woda karabiny maszynowe browninga — dokonczyl starszy kapral Wright. — Tak, wiem.
— Smiejesz sie — powiedzial Buckley, wyciagajac ze zloscia zaciety w komorze naboj. — Z browningiem nigdy bys nie mial czegos takiego. W tym wlasnie caly problem, ze wszyscy wolaja o coraz wieksza i wieksza sile ognia.
Ich stanowisko znajdowalo sie na drugim poziomie Muru, nad autostrada 441. Nie bylo stad widac Clayton schowanego za skrajem gory, ale z punktu obserwacyjnego na Czarnej Gorze dostali ostrzezenie, ze droga zbliza sie roj Posleenow. Dlatego uruchomienie gniazda B-146 bylo niezwykle wazne.
Mur mial mnostwo punktow obserwacyjnych. Oprocz stanowisk gatlingow znajdowaly sie tam gniazda ciezkiej broni przeznaczonej do zwalczania tenarow i strzelnice dla zolnierzy; ich glownym zadaniem bylo dostarczanie amunicji dzialkom, ale gdyby chcieli, mogli od czasu do czasu takze strzelac. Tak naprawde jednak prowadzenie ognia spoczywalo glownie na gatlingach i artylerii.
Dzialko bylo zamontowane na polstalej platformie M27-G2, ktora mogla na rozkaz poruszac sie automatycznie w przod i w tyl po wyznaczonym azymucie. Obwod prowadzenia ognia byl polaczony rownolegle z innymi dzialkami strefy B-14; po nacisnieciu guzika znajdujacego sie w opancerzonym centrum dowodzenia wszystkie dwanascie dzialek otwieralo ogien, wypluwajac 2000 albo 4000 pociskow na minute, zaleznie od konfiguracji, i tworzac lita sciane kul kaliber 7. 62.
Tak przynajmniej glosila teoria. M134 byl stosunkowo stabilnym ukladem, a platforma M27 byla starsza i lepiej sprawdzona od Buckleya. Ale drobne zmiany projektu, konieczne, by przystosowac oba systemy do stalego naziemnego, zdalnie sterowanego ukladu prowadzenia ognia zamiast powietrznego, zaowocowaly drobnymi usterkami, czesciowo zwiazanymi z samym projektem, a czesciowo z probami jego zintegrowania. Zeby dac sobie z nimi rade, szesciu zolnierzy pod dowodztwem plutonowego Buckleya mialo pilnowac, by dzialko bylo mechanicznie sprawne i mialo zapas amunicji zarowno w czasie miedzy bitwami, jak i w trakcie ich trwania.
W przypadku druzyny Buckleya wydawalo sie, ze zamiast jednego zolnierza na dzialko potrzeba bedzie co najmniej dwoch. Sluzba na Uniach obrony przypadala na zmiane trzem dywizjom korpusu, i Buckley byl przekonany, ze jego poprzednicy z innych dywizji nie dbali o bron albo rozmyslnie ja uszkadzali.
Dywizja pelnila sluzbe dwadziescia cztery godziny na dobe przez cztery tygodnie, mieszkajac w dosc