inteligentnego kessentai, ktory wpadl na pomysl z mostem. Taka inteligencje nalezy nagrodzic.
3
Tulo’stenaloor popatrzyl chlodno na mlodego kessentai.
— Opowiedz mi jeszcze raz o tej potyczce.
— O czym, estanaar? — spytal Cholosta’an. Mlody dowodca zwiadowcow byl wyraznie zmieszany, rozmawiajac o tym starciu z estanaarem tak duzej gromady. Okreslenie to mozna bylo znalezc w Sieci, ale od niepamietnych czasow nikt go nie uzywal. Jego ludzkim odpowiednikiem byl „wodz” i „mentor”, a moze nawet „krol”. Czasy ostatniego estanaara minely wiele tysiecy lat temu.
— Ogien z nieba — prychnal Tulo’stenaloor. — Mala bitwa…
— Nie bylo zadnej bitwy, estanaar — przyznal Wszechwladca. — Byl tylko ogien z nieba…
— Artyleria — wtracil Staraquon. Oficer wywiadu Tulo’stenaloora zakolysal z pogarda grzebieniem. — Zacznij wreszcie uczyc sie nowych slow.
— Nie jestem pisklakiem — warknal Cholosta’an. — Nie musze wysluchiwac takich rzeczy, kenstainie!
Okreslenie to bylo straszliwa zniewaga, rownoznaczna z nazwaniem kogos eunuchem. Kenstainowie byli Wszechwladcami, ktorych usunieto na zawsze z Rejestrow Bitwy albo z ich wlasnego wyboru, albo decyzja posleenskiej Sieci Danych. Niektorzy uchylili sie od udzialu w walce, niektorzy jednak mieli po prostu pecha, bo nie udalo im sie zgromadzic bogactw ani przemoca, ani podstepem.
Kenstainowie byli jednak pod pewnymi wzgledami uzyteczni; zapewniali minimum dzialania „administracji”, z ktora nie radzila sobie Siec. Ale poniewaz Siec ich nie uznawala, nie mogli brac udzialu w legalnym handlu i musieli polegac na dobrej woli i lasce swoich odwazniejszych badz majacych wiecej szczescia pobratymcow.
Nikt nie lubil kenstainow.
Tulo’stenaloor nachylil sie do przodu i nastroszyl grzebien.
— Jeszcze raz tak powiesz, a kaze cie zabic. Zgodziles sie sluchac moich rozkazow, jesli poprowadze cie do zwyciestwa. Niech wiec do ciebie dotrze, ze mowilem powaznie. Zalezy mi na twoich informacjach, ale nie az tak, zeby pozwalac ci obrazac mojego oficera wywiadu. Zrozumiales?
— Ja… — Mlody Wszechwladca oklapl. — Nie… estanaar, nie rozumiem. Nie rozumiem, czemu to ma takie znaczenie i dlaczego musze przez to przechodzic. Nie tego uczy nas Droga.
— Nie mow mi nic o Drodze — parsknal starszy Wszechwladca. Dotknal palcem zwisajacego mu z ucha symbolu i prychnal. — To Droga doprowadzila nas do tego impasu. To Droga popchnela nas do kleski na Aradanie i Kerlanie. Bedziemy korzystac z niej, kiedy bedzie ona droga do zwyciestwa, ale w moim obozie jedyna Droga, jedyna misja — powiedzial, uzywajac ludzkiego slowa — jest calkowite pokonanie ludzi. Tu chodzi o cos wiecej niz o te kulke blota, tu chodzi o przetrwanie Po’oslena’ar jako rasy. Jesli nie zniszczymy ludzi, oni nas zniszcza. Dlatego ja ich zniszcze, wyrwe z korzeniami tutaj i na Aradanie, i na Kerlanie, i wszedzie tam, gdzie tylko sa. Zrobie to nie dla Drogi, ale dla naszej Rasy. A ty albo mi w tym pomozesz bez zadawania pytan, albo mozesz odejsc. Ale jesli powiesz, ze mi pomozesz, a potem zakwestionujesz zdanie moje albo oficerow, ktorych ci przydziele, zginiesz. Czy teraz rozumiesz?
Mlody Wszechwladca urodzil sie na Ziemi, w ogniu bitwy, i ciagle slyszal opowiesci o kleskach z rak ludzi. Nie dla niego byly bogactwa zdobyte podczas pierwszego ladowania, kiedy rozlegle polacie Ziemi padly pod naporem Rasy. Nie dla niego byly latwe splaty dlugow edas, miazdzacego brzemienia kosztow wyposazenia swojego oolt. Dopoki ich nie splacil, mogl byc jedynie sluga zdolniejszych albo majacych wiecej szczescia kessentai. Dlatego tez jego pierwsza bitwa wygladala jak wszystkie inne: — rzez wsrod wzgorz, normalsi rozdzierani ogniem artylerii, ktorej nie sposob bylo dosiegnac, kessentaiowie wystrzeliwani przez snajperow, ktorych nie dalo sie wypatrzyc w nawale ognia. W czasie tych zalosnych szturmow nie mozna bylo zdobyc chwaly ani lupow, nawet jesli rabowalo sie wlasne trupy.
Wodz zwiadowcow dostrzegal slabosc Drogi Wojny, ktora wzywala do slepych, szalonych atakow na wroga, i czul, ze musi istniec inna droga. To dlatego odpowiedzial na wiadomosc przefiltrowana przez Siec. I oto pojawila sie nowa Droga i nowy mesjasz, ktory mial ich poprowadzic do ziemi obiecanej interioru. Wiedzial, ze nowa droga bedzie trudna, ale nie spodziewal sie, ze az tak.
— Bede… bede posluszny, estanaar — powiedzial. — Nie rozumiem, ale bede posluszny. — Przerwal i wrocil do wczesniejszej rozmowy. — Ogien z nieba… artyleria… spadl bez ostrzezenia. To znaczy nasze tenarale uprzedzily, ze sie zbliza, ale dopiero wtedy, kiedy wisial juz nad naszymi karkami. Kiedy padl Ramsardal i zobaczylem ogrom zniszczen, zaczalem sie wycofywac. Wiedzialem, ze to ludzcy snajperzy, ale przez ogien… artylerie tenarale nie mogly ich wykryc. Zebralem tak wielu oolt’os, jak moglem, i najszybciej jak sie dalo wycofalem sie spod ostrzalu.
— Umiesz poslugiwac sie mapa? — spytal Staraquon.
— Ja… — Mlody kessentai nerwowo nastroszyl grzebien, ale w koncu go zlozyl. — Nie wiem, co to jest mapa…
— Mozesz nazywac mnie Esstu — powiedzial spokojnie Staraquon. — Zbieram informacje o ludziach. Kessentai Essthree przeszkoli cie pozniej w poslugiwaniu sie mapami; zasadniczo jest to obraz Ziemi widzianej z powietrza. Chcialbym wiedziec, gdzie miala miejsce potyczka. Skoro napotkaliscie ogien snajperow, musial to byc jeden z oddzialow rozpoznania, ludzki lurp, a nie ostrzal kierowany ich czujnikami. Jesli gdzies tam jest oddzial zwiadu, prawdopodobnie idzie do nas, zeby zobaczyc, co robimy. Nie mozemy do tego dopuscic. Dlatego musimy wiedziec, gdzie i kiedy miala miejsce ta potyczka.
Wszechwladca znow nastroszyl grzebien i szczeknal zebami.
— Odbyla sie zeszlej nocy. Droga do tego rejonu przebiegala blisko ludzkich linii, ale tylko taka znalem, wiec ja wybralem. Moge pokazac, gdzie to jest, ale nie umiem opowiedziec.
— W porzadku — powiedzial Staraquon, klapnawszy grzebieniem. — Przydaloby sie to nam, ale nie jest konieczne. — Odwrocil sie do Tulo’stenaloora. — Chcialbym wyslac wiecej patroli, w tym moich esstu kessentai. Opracowalismy czujniki, ktore pomoga nam odnalezc tych utrapionych lurpow.
— Czy z tamtego rejonu wychodzila jakas transmisja? — spytal Tulo’stenaloor. Musial przyznac, ze nie umial tak sprawnie zdobywac informacji jak Staraquon, ale wlasnie dlatego zwerbowal go jako swojego esstu.
— Nie — odpowiedzial oficer wywiadu. — Wyglada na to, ze uzywaja jakiejs beztransmisyjnej formy lacznosci. Prawdopodobnie tych przekaznikow laserowych, ktore porozrzucali po wzgorzach.
— Czy mozna jakos wydobyc z nich informacje? — spytal starszy kessentai. — Albo jakos im je podrzucic?