Major Jason Porter, dowodca SheVy Czternascie, zaklal. Jego kierowca nie bez trudnosci wyprowadzil behemota na szczyt wzgorza na poludnie od oczyszczalni sciekow, skad widac bylo Mur, a przynajmniej jego czesc. Szczyt Muru dymil.

Posleeni najwyrazniej rozwalali umocnienia, ale jak dotad nie bylo z tej strony zadnego sladu Minogow ani C-Dekow. Rozwazal wycofanie sie ze wzgorza; w ten sposob nie bylby widoczny, gdyby posleenskie statki pojawily sie w polu widzenia. Kiedy jednak juz mial wydac rozkaz, na radarze zapiszczal wykryty obiekt.

Dolina w strone Muru przesuwaly sie okrety. Trzymaly sie nisko, co bylo dosyc niezwykle, i tylko co jakis czas na chwile zwiekszaly pulap. Dzieki temu dzialo nie moglo namierzyc celu.

— Edwards! — zawolal do dzialonowego. — Ustaw dzialo na staly azymut i wysokosc odpowiadajaca ich przyblizonej pozycji, i zobaczmy, czy uda nam sie zalokowac.

— Tak jest, sir! — zawolal dzialonowy.

— Chodzcie — szepnal Porter. — Pokazcie sie, wy klacze syny.

* * *

— Do wszystkich okretow — zawolal Orostan. — Otworzyc ogien do umocnien ludzi.

Mimo odsiewu dokonanego przez Tulo’stenaloora, tylko czterdziestu kessentaiow potrafilo „walczyc” statkami pozbawionymi automatyki. Potrzebna byla do tego „zaloga” z prawdziwego zdarzenia, w tym inteligentna i wyszkolona osoba, ktora obslugiwalaby stanowisko uzbrojenia, zamiast po prostu wciskac blyskajacy guzik. Na czterdziestu okretach bylo ponad czterystu kessentaiow. Normalnie byloby ich co najwyzej szescdziesieciu.

Ale ci kessentaiowie mieli do wykonania drugie co do waznosci zadanie calej misji: zniszczenie Muru. A to oznaczalo „prawdziwa” bron.

Ekran pociemnial, kiedy pierwsza rakieta przeciwokretowa uderzyla w Mur.

* * *

— O cholera — szepnal Porter. Wlasnie wylecial w powietrze fragment Muru wielkosci domu.

— Namiar! — zawolal Edwards.

Porter przypadl do celownika i uderzyl przycisk potwierdzenia.

— Ognia!

— Jest ognia!

* * *

— Fuscirto uut! — warknal Orostan. — Wszystkie okrety! Zejsc nisko! Tulo’stenaloorze, gdzie sa te tenarale!

— Powinny pojawic sie w kazdej chwili — powiedzial przez komunikator Tulo’stenaloor — Przeciez chcesz ich zaskoczyc, tak czy nie?

— Tak — odparl oolt’ondai — ale mam wazne zadania dla kazdego okretu. To dzialo musi byc usuniete. Natychmiast.

— Jeszcze tylko chwila — powiedzial Tulo’stenaloor, przesylajac dane na ekrany Orostana. — Jeszcze tylko chwila.

* * *

Pacalostal zawyl z dumy, kiedy w polu widzenia ukazala sie dolina. Szescdziesiat tenarali lecialo kreta droga nad rejonem zwanym przez ludzi „Warwoman”, calkowicie ich zaskakujac. Przed nimi widac bylo wyraznie oba glowne cele. Znienawidzone dzialo SheVa stalo na pagorku na poludniu, a wieksza czesc artylerii znajdowala sie na zachodzie, wokol drog John Beck Road i Fork Road.

Wyslal polecenie do drugiego dywizjonu, ktory zszedl nad sama ziemie i przyspieszyl, lecac w rejon tylow korpusu. Potem wraz z pierwszym dywizjonem spadl na dzialo SheVa na poludniu.

* * *

Pierwszym ostrzezeniem, jakie dostal major Porter, byl niezrozumialy okrzyk na czestotliwosci dowodzenia korpusu. Drugim ostrzezeniem byla eksplozja ladunku plazmy na jego tylnym pokladzie.

Zasadniczo SheVy nie byly pojazdami opancerzonymi. Mialy duzo metalowych elementow, niektorych calkiem twardych, a spowodowane to bylo koniecznoscia wytrzymania energii wyzwalanej przy kazdym strzale poteznego dziala. Nie zaprojektowano ich jednak do odpierania ognia ciezkich dzial plazmowych z bliskiego zasiegu; stalo sie to jasne juz po drugim trafieniu, kiedy odpadla prawa tylna gasienica.

— Sukinsyn! — krzyknal major, kiedy okret przelecial przed kamera. — Co to jest, do cholery?!

Okrety wygladaly jak wyjete z powiesci fantastycznej z lat piecdziesiatych. Mialy ksztalt spodkow z niewielkimi wiezyczkami na gorze. Wiekszosc wiezyczek wyposazona byla w… posleenskie dzialka plazmowe. Porter przesunal kamere wzdluz toru lotu spodka, a ten wystrzelil kolejny strumien plazmy w przedni kwadrant.

— Stracilismy prawa gasienice oraz kola czternascie i pietnascie — zglosil chorazy Tapes. — Odlaczylem gasienice, ale musimy z niej zjechac. A to powaznie obnizy nam maksymalna predkosc.

— Wynosmy sie stad! — powiedzial Porter. — Cofamy sie!

— Cel namierzony!

— Odwoluje rozkaz! — krzyknal Porter i przypadl do celownika. Nawet sie nie przygladajac, uderzyl w przycisk potwierdzenia. — Ognia!

— Jest ognia!

* * *

— W DOL, W DOL, zostac na DOLE! — zawolal Orostan. Jednoczesnie wesolo machnal grzebieniem na widok walacego sie Muru. Centrum poteznej betonowej konstrukcji bylo calkowicie rozwalone przez bezustanny ostrzal plazma, i antymateria; juz niedlugo powinien powstac wylom. Trudny do przejscia — pierwsze szeregi czekalo uprzatanie drogi — ale otwarty. — Slabnie ostrzal artylerii — dodal.

— Zgadza sie — powiedzial Cholosta’an. — Niedlugo przebijemy sie. To prawdziwy przelom. To niesamowite.

— Lata planowania — przypomnial mu Orostan. — Potem przejdziemy przez gory, przelecz za przelecza…

— A na kazdej ustawimy rogatki celne. — Cholosta’an z rozbawieniem klapnal grzebieniem. — To genialny pomysl. Kazdy, kto bedzie chcial przejsc, bedzie musial oddac dziesiec procent swoich dochodow.

— Rzeczywiscie, to genialne — powiedzial Orostan. — Tulo’stenaloor uwaza, ze ci ludzie duzo mu zawdzieczaja. Jesli nie moze im tego bezposrednio zabrac, zabierze w ten sposob.

— Nie powinnismy jeszcze za bardzo sie cieszyc — powiedzial Cholosta’an. — Ci ludzie… bywaja podstepni. I nie poddaja sie latwo.

— Kiedy skonczymy tutaj, razem z tenaralami polecimy w gore doliny i zajmiemy wszystkie kluczowe pozycje na pierwotnej trasie. Ludzie moga probowac nas zablokowac, ale my dolecimy tam pierwsi. Kiedy tylko Mur runie.

— I rozwiaze sie sprawa SheVy — dodal Cholosta’an.

— Oczywiscie.

* * *

Kolejna salwa plazmy uderzyla w dzialo i jeden z ladunkow przebil sie przez liczne warstwy maszynerii do centrum dowodzenia.

Вы читаете Taniec z diablem
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату