Panel kontroli uszkodzen wybuchl jak bomba. Przewody stopily sie w jednolita mase, a luk elektryczny przeskoczyl na panel obslugi glownego dziala.
Plutonowy Edwards krzyknal, jednym nacisnieciem awaryjnego przycisku rozpial pasy i uciekl ze swojego stanowiska; z systemu celowniczego posypaly sie iskry. Komputer kontroli ognia przez chwile iskrzyl, a potem z charkotem zgasl.
Major Porter zakrztusil sie dymem.
— Czy mi sie wydaje, czy jestesmy w kiepskim serialu science fiction?
Odpial sie z fotela i odciagnal do tylu chorazego. W czerwonym swietle awaryjnych lamp zobaczyl, ze chlopak ma strasznie poparzona twarz i piers, ale wciaz oddycha.
— Czy dzialo w ogole strzeli?
— Nie! — zawolal zdenerwowany Edwards. — Nie moge nawet zaladowac pocisku do komory!
— No to swietnie — mruknal Porter, rozkladajac oparcie fotela chorazego i ostroznie go odpinajac.
— Sir — powiedzial Edwards, kiedy razem podnosili nieprzytomnego mechanika — dostajemy glownie w tylny poklad…
— Zauwazylem. Tamby! Opuscic okret!
Kierowca nie odpowiedzial, wiec major przebiegl przez zadymiony poklad i spojrzal w dol.
Fotel kierowcy byl otoczony licznymi monitorami zapewniajacymi mu niemal 360 stopni pola widzenia. Niestety oznaczalo to takze, iz wyladowanie energii spowodowalo zaiskrzenie tysiecy woltow.
Porter wsunal sie na miejsce kierowcy, starajac sie nie wdepnac w przypiete do fotela zweglone cialo, i sprawdzil konsole. Ku jego zdziwieniu dzialala, wiec wlaczyl tryb automatyczny i ustawil jazde do przodu, a potem wspial sie z powrotem na gore… Tam wcisnal przycisk wlazu ewakuacyjnego. Czerwona klapa otworzyla sie z sykiem, a w tunelu pod nia zapalily sie swiatla.
— Gdzie jest Tamby? — spytal Edwards, ciagnac w strone wlazu nieprzytomnego chorazego.
— Tamby dzisiaj z nami nie jedzie — odparl Porter, lapiac oficera za nogi. — Ty prowadzisz. I gaz do dechy.
— A kto bedzie obslugiwal dzialo?
— A kogo to obchodzi? Jesli nie odjedziemy przynajmniej na osiem kilometrow, zanim dobija sie do magazynu, nikt nie bedzie prowadzil!
Atrenalasal klapnal grzebieniem i wlaczyl komunikator.
— Pacalostalu! Dzialo przestalo strzelac! Powinnismy dolaczyc do ataku na artylerie!
— Nie — odparl dowodca tenarala. — Mamy rozkaz strzelac, dopoki dzialo nie zatrzyma sie i nie zapali. Wykonac rozkaz.
— Dobrze — odpowiedzial kessentai, chociaz pakowanie jednego za drugim ladunku plazmy w dymiacy wrak wydawalo mu sie… niewlasciwe. Ale rozkaz to rozkaz.
Major Porter wlaczyl obwod opuszczajacy, i zanim jeszcze Edwards dobiegl do swojego fotela, dzialonowy odpalil silnik. Porter westchnal, kiedy wycie turbiny odrzutowej sprawilo, ze pojazd zamruczal jak tygrys. Dzialajacy naped to dobra rzecz.
— Dzieki Bogu za General Motors — powiedzial. Zerknal na wskaznik wysokosci, a potem odlaczyl zaczepy, kiedy kolejna fala plazmy trafila w SheVe nad nimi. Pieprzyc to. Resory wytrzymaja upadek.
Pedzacy z predkoscia siedemdziesieciu kilometrow na godzine i jeszcze przyspieszajacy M-1 abrams wyskoczyl spod swojego wiekszego pobratymca i ruszyl w strone najblizszej przeleczy.
Tymczasem wyladowania plazmowe rozrywaly bardziej oporny pancerz tylnego pokladu dziala SheVa, tuz nad niemal pelnym magazynem amunicji.
24
Kiedy major Ryan zobaczyl wyskakujacego spod SheVy abramsa, bardzo spokojnie opuscil lornetke, rozejrzal sie za najblizszym bunkrem i pobiegl, aby sie w nim schowac.
Byl zaskoczony, kiedy wpadl do srodka i nikogo tam nie zastal. Przez chwile rozwazal powrot do kwatery glownej i probe przekonania dowodcy, ze byc moze przebywanie na pierwszym pietrze budynku stojacego na drodze fali uderzeniowej wybuchu atomowego nie jest najlepszym pomyslem.
Widzial juz, jak wybuchaja SheVy. Byl w Roanoke, kiedy SheVie Dwadziescia Piec puscily oslony rdzenia. Ale w Roanoke SheVa siala na szczycie gory, w pewnym oddaleniu od glownych sil, a nie na samym niemal srodku trzeciej linii obrony Muru, naprzeciw glownej kwatery korpusu.
Spojrzal na zegarek, zastanawiajac sie, ile to moze potrwac. Byc moze Posleeni przerwa atak, zanim puszcza oslony. Jesli sa madrzy, powinni tak zrobic. Posleeni. Madrzy. Nie.
Kiedy patrzyl na zegarek i rozwazal szanse przezycia sprintu na parking, dolaczyla do niego specjalistka. Potknela sie o prog i potoczyla w przeciwlegly kat.
— No — mruknela, siadajac — to dopiero bylo wejscie smoka. — Spojrzala na oficera i pokrecila glowa. — Moze lepiej niech pan sie schyli. Mysle, ze za chwile wybuchnie tu atomowka.
Ryan znow spojrzal na zegarek, slyszac slabe, z dala brzmiace niczym
— Uda nam sie — powiedzial Edwards, pedzac czolgiem korytem rzeki Little Tennessee. Po obu stronach spod gasienic tryskaly fontanny wody. — Pancerz jest chyba mocniejszy niz mysleli.
— Moze — mruknal major Porter. — Jezeli…
Ale Edwards juz nigdy nie dowiedzial sie, jaki to byl warunek, bo w tej samej chwili swiat eksplodowal biela.
