— Pudlo! Ci dranie manewruja! Czy to legalne?
— O zesz kurwa! — wrzasnal Reeves, kiedy tenarale kolejny raz przelecialy nad nimi. — Chyba celuja za nasze dzialo!
— Zauwazylem — odparl major i zaklal. — O tyle dobrze, ze to jedyny fragment z porzadnym pancerzem. Gorzej, ze to pancerz na magazynie amunicji.
— Nic dziwnego, ze trzymaja sie na dystans — powiedzial Pruitt, obracajac dzialem w jedna i druga strone., szukajac celow. — Dobrze, ze prawie skonczyly sie nam pociski, wiec jesli nawet przedziurawia nam magazyn, nic nie rabnie. — Przemyslal to, co wlasnie powiedzial, i pokrecil glowa. — Mamusiu!
Mitchell przelaczyl sie na linie zewnetrzna. i wezwal jednostke Wrzeszczacych Bachorow.
— Whisky Trzy Piec, tu SheVa Dziewiec, przydalaby sie nam pomoc. Odbior.
— Co to, kurwa, jest, ma’am?
Kapitan Vickie Chan oslonila oczy przed zachodzacym sloncem i pokrecila glowa.
— Nie wiem, Glenn. Zwyczajnie nie wiem.
Kapitan Chan wstapila do amerykanskiej armii w 1989 roku w ramach odpracowania studiow podoficerskich na Uniwersytecie Stanu Nebraska. Program ten zapewnil corce chinskich imigrantow czesne i comiesieczne kieszonkowe, dlatego tez kiedy Armia w swojej nieskonczonej madrosci przydzielila ja do artylerii obrony przeciwlotniczej, Chan zalozyla mundur i ruszyla w swiat.
Jedno, chociaz dosc udane powolanie — bardzo malo kobiet w obronie przeciwlotniczej za pierwszym razem dochodzi do stopnia kapitana — udowodnilo jej, ze wojskowa kariera to ostatnia rzecz, na ktorej by jej zalezalo. Chan rozejrzala sie po starszych stopniem kolezankach i ustalila, ze dziela sie one na dwa typy: dziwki i zylety. Nie miala ochoty zostac ani jedna, ani druga, dlatego spokojnie wypisala sie i wrocila do cywila.
Wraz jednak z nadejsciem Posleenow Chan dostala, tak jak wszyscy ludzie, ktorzy kiedykolwiek mieli na sobie wojskowy mundur, wezwanie do odbycia sluzby. Poczatkowo przydzielono ja do jednostki pancernej, ale po stworzeniu systemow zwalczania ladownikow komputer wyplul jej nazwisko na samym poczatku listy. Miala doswiadczenie w obronie przeciwlotniczej, a w momencie przeniesienia dowodzila kompania czolgow. Doskonale.
Wtedy wlasnie jej rozwijajaca sie kariera — postanowila zostac zyleta — zostala zdlawiona w zarodku. Przydzielono ja do pierwszych oddzialow Wrzeszczacych Bachorow, oficjalnie nazywanych M-179 „Rosser”, Sredni System Zwalczania Ladownikow, a kiedy wyszlo na jaw, ze jest to bron samobojcza i przeciwko ladownikom bezuzyteczna, zostawiono ja tam. Bachory nie mialy zadnego zastosowania, ale przerobienie ich z powrotem na zwykle czolgi abrams bylo zbyt klopotliwe, a poza tym wojsko mialo do dyspozycji inne rodzaje broni, rownie dobre. Dlatego tez przez ostatnie piec lat Chan przerzucano z jednego korpusu do drugiego, gdzie podpierala linie obronne, a generalnie chodzilo o to, by nie przeszkadzala; nikt nie wiedzial, co poczac z Bachorami, i malo komu chcialo sie nad tym zastanawiac.
W tej chwili z przyjemnoscia znalazlaby sie w ktorymkolwiek z tamtych korpusow i spedzala bezczynnie dni. Bylo oczywiste, ze jechanie naprzeciwko hord Posleenow, by zwolnic ich przemarsz, jest chwilowym rozwiazaniem problemu; nie bylo mowy, by samotny oddzial Bachorow zatrzymal tych rozmiarow natarcie.
Mimo to jednak wlasnie to robila. I byc moze, tylko byc moze, jej kompania to przezyje. Musza tylko zestrzelic to… to cos.
— Komputer sie stawia — powiedziala specjalista Glenn. Dzialonowa byla kobieta, tak jak jej dowodca, i miala sypkie ciemno blond wlosy, ktore zawsze uciekaly jej spod helmofonu. Odgarnela je z czola i spojrzala w gore. — Nie chce ich namierzac. Radar je widzi, ale komputer nie chce wycelowac.
Chan westchnela i zsunela sie w glab wiezy. Byla prawie pewna, ze wie, co sie dzieje. Oprogramowanie komputera wyjeto z od dawna nie dzialajacego programu Sergeant York. Tamten system od samego poczatku byl koszmarem, ale byl tez analogia do Wrzeszczacych Bachorow, wiec zalozono, ze oprogramowanie tez bedzie podobne.
Slowo „zalozono” mialo wiele roznych konotacji. W tym przypadku jakis blad w programie prawdopodobnie informowal komputer, ze to nie sa wlasciwe cele. Chan nienawidzila tego oprogramowania. Gdyby kiedykolwiek dopadla durniow, ktorzy je napisali, postawilaby ich pod sciana i rozstrzelala.
Z karabinu maszynowego dowodcy, bo komputer pewnie by spudlowal.
Wzruszyla ramionami.
— Dobra, Glenn, daj celowanie tu na gore.
— Tak jest, ma’am — powiedziala dzialonowy. — Co pani zamierza?
— Zuzyc cholernie duzo amunicji — odparla Chan, przelaczajac dzialo na reczne sterowanie.
Przez chwile patrzyla na… to cos, cokolwiek to bylo. Nadlatywaly lotem koszacym, bardzo wysoko, i odpalaly ladunki w tylny poklad SheVy, a potem zawracaly do nastepnego ataku. Chan rozwazyla mozliwosci, a potem wcisnela kolejny przycisk.
— Do wszystkich czolgow: przelaczyc dziala na zdalne sterowanie — powiedziala na sieci kompanii, a potem przelaczyla sie na czestotliwosc SheVy. — SheVa Dziewiec, musicie skrecic na wschod i przez kilka minut jechac stalym kursem.
Mitchell mial wrazenie, ze kieruje rannym sloniem. SheVa ledwie sie wlokla, a z licznych miejsc trafienia buchal dym, dlatego transmisja od dowodcy Bachorow spotkala sie z wdziecznym przyjeciem.
— Zastanawialem sie, co sie z wami dzieje — powiedzial major. — Potwierdzam, robi sie.
Przelaczyl sie na interkom i sprawdzil monitor.
— Schmoo, skrec na wschod i jedz w gore zbocza. Nie przejmuj sie predkoscia, po prostu utrzymuj staly kurs.
— Tak jest, sir — powiedzial szeregowy, zakrecajac poteznym czolgiem na wschod.
— Majorze Mitchell — odezwala sie w sluchawkach chorazy. — Mowi Indy. Dostajemy lomot, sir. Mamy uszkodzenia pod pokladem.
— Wiem — odparl Mitchell. — Jest bardzo zle?
— Mamy uszkodzone mechanizmy dziala, to akurat bardzo zle. Ale byly obliczone na zapas, wiec chyba ciagle mozemy strzelac. Jesli jednak dostaniemy jeszcze kilka razy, to sie skonczy.
— Jak zasilanie? — spytal Mitchell. — Jesli uda sie nam przyspieszyc, bedziemy mogli troche ich zostawic w tyle. Nie podejda blizej, chyba boja sie po tym, co spotkalo SheVe Czternascie.
— Zrestartowalam reaktory, sir — odparla mechanik. — Ale turbiny musza sie rozgrzac. Musimy poczekac jeszcze piec do siedmiu minut.
— Dobra — westchnal dowodca. — Musimy jakos sobie radzic. — Spojrzal na odczyty i obejrzal sie na dzialonowego. — Dasz rade, Pruitt?
— Tak jest, sir. Zostaly nam tylko dwa pociski.
— Umiem czytac — powiedzial major, wskazujac swoje wyswietlacze. — Wezwe uzupelnienie, ale najpierw musimy troche odsadzic sie od nich. — Potrzasnal glowa, kiedy trafila ich kolejna seria plazmy. — I pozbyc sie tych kolegow. Lepiej, zeby nie strzelali do naszej amunicji.
— O, bron cie Boze — zachichotal Pruitt.
— Jesli dobrze pamietam, bunkier paliwowy dodeka dowodzenia jest tuz ponizej srodka — zamyslil sie na glos Mitchell. — Mysle, ze kiedy bedziesz mial okazje do nastepnego strzalu, beda blizej niz dotad, ponizej dziesieciu klikow…
— Mam sprobowac trafic w bunkier paliwowy — powiedzial Pruitt.
— Po prostu dokladnie wyceluj. Zobaczymy, co sie stanie.
— Uwaga, zaczynamy — powiedziala Chan. Popatrzyla na szesc okretow zataczajacych kola po niebie — polaczyla wszystkie szesc „czolgow” i miala j e pod reczna kontrola — i wybrala punkt nad i za czolgiem SheVa. — Bardzo nam zalezy, zeby nie strzelic im w dupe.
— O, nie. — Glenn zlapala sie za helmofon. — Juz mi sie to NIE PODOBA.
Wrzeszczacy Bachor zostal tak nazwany ze wzgledu na podobienstwo do niemieckiego mozdzierza o tej