tenaralom; zazwyczaj uzywa sie ich do obrony naziemnej.
— Zajmiemy sie nimi po wielkim dziale — powiedzial Orostan, klapiac grzebieniem. Oolt’ondai spojrzal na plan bitwy i prychnal. — Dosc tej zabawy, zmniejszymy dystans i zaatakujemy.
— Pruitt, dwa pociski — przypomnial dzialonowemu major.
— Bun-Bun wiecej nie potrzebuje — odparl dzialonowy.
— Maj orze — rzekla przez interkom Indy. — Turbiny chodza. Troche improwizowalam, ale wyglada na to, ze bedzie dobrze. Tak czy inaczej, mamy pelna moc.
— Swietnie — powiedzial Mitchell. — Reeves, kiedy Pruitt wystrzeli, wycofaj sie ze wzgorza i czekaj na moj rozkaz. Cofniemy sie na pozycje, a potem pojedziemy na polnoc, do Franklin, po uzupelnienia.
— Tak jest, sir — powiedzial kierowca. Wskazniki wrocily na zielone pola. — Mamy pelna moc.
— Dobrze, ruszaj.
Reeves wlaczyl naped i pchnal wielotonowy czolg pod trzydziestostopniowe zbocze.
— O cholera — szepnal Pruitt. Przed nimi byly wszystkie ladowniki. Z oddali dobiegl skowyt turbin; to Reeves podkrecil moc tak, ze cala SheVa zawibrowala.
— Cel — powiedzial major Mitchell. Obrocil dzialo i umiescil celownik na dolnej czesci dwoch C- Dekow.
— CEL — potwierdzil Pruitt. — C-Dek, dziewiec klikow!
— Potwierdzam.
— POSZLO! — zawolal dzialonowy. Szarpniecie spowodowalo napiecie sie pasow, kiedy Reeves dal gaz do dechy w tyl.
— Pudlo! — Pocisk przelecial pod manewrujacym C-Dekiem. — CEL, POSZLO!
Drugi pocisk, wystrzelony z konsolety dowodcy, wbil sie w dolny kwadrant okretu w tej samej chwili, kiedy wokol SheVy zagotowalo sie od ognia Posleenow. Olbrzymi czolg zdolal jednak uciec ze wzgorza, zanim eksplodowalo pod ogniem dzial. Mimo ciezkiego ostrzalu detonacja byla wyrazna. Ogien zamilkl, a wzgorza po obu stronach rozjasnil nuklearny blysk.
— NIEZLY STRZAL, SIR! — ryknal Pruitt. Nad grzbietem wzniesienia widac bylo jeden z Minogow. W chwili, kiedy zjezdzali w dol, wbil sie w zbocze. Eksplozja byla najwieksza z dotychczasowych. — ANTYMATERIA WAM W RYJ, KOSMICZNE PASKUDY!
— Reeves, gaz do dechy i nie zwalniaj, dopoki nie miniemy Franklin — powiedzial dowodca, obracajac recznie wieze w tamtym kierunku. — Musimy zdazyc na randke z zaopatrzeniem. — Przez chwile myslal ze zmarszczonymi brwiami. — Omin miasto od wschodu; na zachodzie jest Podmiescie, wolalbym sie nie zapasc.
— O cholera — zaklal nagle Pruitt. — Podmiescie! Co z Podmiesciem, sir?
Mitchell wzruszyl ramionami i westchnal.
— Chyba musza sami sobie radzic, plutonowy. Miejmy tylko nadzieje, ze nie rozjedziemy zadnych maruderow.
— Nienawidze ludzi — prychnal Orostan, kiedy szesc ikon zniknelo z ekranow, a jego wlasne okrety podskoczyly na fali uderzeniowej. — Zachowuja sie strasznie, ich metody reprodukcji sa po prostu obrzydliwe, a do tego wykorzystuja swoje slabosci jako bron. Powinni tego zabronic.
— Tak, masz racje. — powiedzial Cholosta’an, patrzac na wyrazny, biegnacy na polnoc slad. SheVy nie bylo widac — przypuszczalnie nie miala juz amunicji — ale latwo mogli ja wysledzic. — Lecimy za nimi?
— Nie — odparl Orostan — zajmiemy sie nimi pozniej. Na razie jestesmy mocno spoznieni, juz dawno powinnismy byc na pozycjach. Niech ocalale okrety rozprosza sie. Caly czas manewrowac, ale kiedy sie da, zwiekszyc wysokosc i predkosc. SheVa najwyrazniej sie wycofala.
— Nasze raporty wskazuja, ze tuz przed nami jest jedno z ludzkich podziemnych miast — powiedzial oficer wywiadu. — Bylo celem oolt’pos Aresseena.
— Wyznacz kogos innego do zajecia i utrzymania wejsc — powiedzial Orostan, patrzac z gniewem na swoje przetrzebione sily. — Sily naziemne moga wyslac do srodka jeden oddzial na kazde trzy oddzialy. Bedzie tam duzo lupow i oczywiscie thresh. Bedziemy potrzebowali materialow, zeby kontynuowac natarcie. Pozostale sily niech skreca na autostrady 28 i 441, zgodnie z planem.
— Zrozumiano — odparl oficer. — W miescie niezle sie oblowimy.
— Nie wiem — powiedzial Cholosta’an. — Jak tak dalej pojdzie, moze sie okazac, ze nie bedzie warto.
29
— Sir, patrze na ten rozkaz i najwyrazniej czegos nie rozumiem — powiedziala kapitan Slight. — Nie ma harmonogramu nadejscia odsieczy.
Sztab batalionu i dowodcy kompanii zebrali sie w sali odpraw, zeby omowic, jak „uczlowieczyc” otrzymane zadanie. Zamiast tego jednak wynajdywali coraz to nowe rzeczy, ktore im sie nie podobaly.
— To dlatego, ze jeszcze go nie ustalono — powiedzial Mike z ponurym usmiechem. Nachylil sie. do przodu, splatajac palce, i wyszczerzyl zeby. — Przyjrzeliscie sie budowie terenu?
— Aha — odparl Duncan. — Druzyna harcerzy z wiatrowkami powinna ich tam zatrzymac.
— Normalnie bym sie zgodzil — powiedzial O’Neal — ale w tym przypadku Posleeni madrze walcza. Najwazniejsze jest to, ze beda mieli jedno bardzo powazne utrudnienie: nie ma tam za wiele miejsca na manewry, za to jest duzo miejsc, z ktorych okopane sily i saperzy moga im uprzykrzac zycie. Z tych samych jednak przyczyn to teren, na ktorym sily idace z odsiecza wykrwawia sie.
— A wiec… zostawia nas tam, zebysmy sie wykonczyli? — spytal kapitan Holder.
— Beda przesuwali wojska naprzod, az nawiaza kontakt — powiedzial Mike. — A potem okopia sie i zaczna zabijac Posleenow. Jesli zabija wszystkich albo wiekszosc tych, ktorzy juz weszli w doline, podejda blizej. Ale dopoki tego nie zrobia…
— My bedziemy sie wykrwawiac — przerwala mu kapitan Slight.
— Nie podoba mi sie to, sir.
— Jak pani mysli, dlaczego stracilem panowanie nad soba? — O’Neal znow ponuro sie usmiechnal. — Brytyjscy spadochroniarze w Arnhem walczyli dziewiec dni, kiedy powiedziano im, ze do nadejscia posilkow musza utrzymac sie tylko przez trzy dni. A posilki nigdy nie dotarly do Arnhem.
— Niemcy raczej rzadko zjadali jencow, sir — zauwazyl kapitan Holder.
— Nie znam ani jednego takiego przypadku — zgodzil sie Mike. — Ale takie dostalismy zadanie. Utrzymac sie do nadejscia posilkow. Osobiscie zamierzam wytargowac, ile sie da.
Przesunal na srodek stolu swoj przekaznik i wskazal go ruchem glowy.
— Bedziemy potrzebowali wszystkich promow, na jakich uda nam sie polozyc lapy, i calej amunicji, power packow i generatorow. Ale najwiekszy problem to ten, ze nie bedziemy mieli zadnego wsparcia przeciw ladownikom. Shelly, ile Lanc AM mozna przetransportowac w ciagu, powiedzmy, najblizszych szesciu godzin?
— Cztery — odparl przekaznik. — Sa rozrzucone wokol Minneapolis, wspieraja front Polnocnych Rownin. Jeden z promow z Chicago moglby je zabrac i tutaj przywiezc. Zeby zrobic to w szesc godzin, trzeba by zlamac kilka przepisow, ale daloby sie.
— A wiec to rozkaz — powiedzial Mike. — Co wiemy na temat promow, power packow i generatorow?
— Sa dwadziescia dwa promy Banshee Dwa — powiedziala Shelly.
— Szesnascie bedzie tu za trzy godziny. Jesli zaczekamy na Lance AM, w tym czasie przyleca wszystkie