samej nazwie z czasow drugiej wojny swiatowej. „Dzialo” bylo zamontowane na wierzchu czolgu, na bardzo wytrzymalym obrotowym trzpieniu wstawionym zamiast wiezy. Dowodce i dzialonowego wcisnieto tam, gdzie kiedys bylo dno wiezyczki, a kierowca zajmowal tradycyjne miejsce z przodu. Samo dzialo bylo mniej wiecej okragle, z szescioma wybrzuszeniami z boku. Roznica polegala na tym, ze niemiecka bron, ktora naprawde nazywala sie Nebelwerfer, byla wielolufowym mozdzierzem. Nowoczesny Wrzeszczacy Bachor wyposazony byl w dwunastopak MetalStorm 105.
Nazwa MetalStorm — burza metalu — mowila sama za siebie. Kazdy pakiet w niecala minute wyrzucal do tysiaca dwustu pociskow z odrzucanym sabotem kaliber 105 mm. Pociski byly upakowane jeden za drugim w dwunastu rurach bedacych jednoczesnie lufa i komora. Elektrycznie odpalany system mogl wystrzelic albo jeden pocisk, albo cala serie. Po opuszczeniu lufy pociski, przyspieszane do roznych szybkosci, zrzucaly swoje plastikowe „buty”, i dalej lecialy juz z zabojcza dla czolgow predkoscia szescdziesieciomilimetrowe wolframowe kolce. W kazdej rurze znajdowalo sie sto pociskow; wystrzeliwane w elektronicznie kontrolowanej sekwencji szybko wypelnialy powietrze wolframem i stala.
Ilosc energii wyzwalanej podczas strzalu powodowala, ze czolg mogl strzelac tylko do przodu, chyba ze wczesniej rozlozyl wsporniki, tak zwane „lewarki”. W przeciwnym razie sam odrzut odpalenia tysiaca dwustu pociskow przewrocilby go na bok.
I chociaz system ten okazal sie bezuzyteczny przeciwko ladownikom, szesc czolgow strzelajacych w przestrzen, przez ktora przelatywaly tenarale, to byla zupelnie inna para kaloszy.
Tensalarial klapnal grzebieniem i wlaczyl mikrofon.
— Musimy celowac nizej, zeby to zniszczyc; nie trafiamy, strzelajac z takiej wysokosci.
— Fuscirto uut — odparl Allansiar. — Blizej juz nie podlece! Juz teraz jestesmy za blisko! Widziales, co sie stalo z Pacalostalem!
Tensalarial znow klapnal grzebieniem i warknal. Posleeni mieli w sobie cos takiego, ze jesli ktorys byl juz w stanie zrobic cos wiecej niz tylko zaszarzowac na dziala ze swoim oolt, zaczynal byc… ostrozny. Najmadrzejsi ze wszystkich zdawali sie kenstainowie, nad czym Tensalarial wolal nie zastanawiac sie zbyt dokladnie.
— Naszym… zadaniem jest zatrzymac te maszyne, zeby ladowniki mogly j a zniszczyc — powiedzial, klapiac klami tak, ze az slychac bylo w komunikatorze. — I wykonamy to zadanie.
— W takim razie strzelaj w gasienice — warknal w odpowiedzi Allansiar. — Nie w korpus; tam jest paliwo i bron, ktore wybuchaja. W kolach nic nie wybucha!
— Dobrze — odparl kessentai. — Przy nastepnym przelocie strzelamy w gasienice.
— Formuje szyk — powiedzial Allansiar. — Nawet zejde troche nizej.
— Ustawmy sie jeden za drugim. W ten sposob ci z tylu beda mogli wziac poprawke na cel wedlug prowadzacego. Ja poprowadze.
— Czemu nie? — chrzaknal Allansiar. — I tak w nic nie trafisz. Tensalarial zignorowal zaczepke i skierowal tenaral ku ziemi, nakierowujac podzialke recznego celownika na wolno obracajaca sie gasienice. Piloci mieli malo okazji do pocwiczenia celowania przed szturmem, i dopiero metoda prob i bledow uczyli sie, ze ladunki nie zawsze leca tam, gdzie celowala podzialka. Podzialke generowal komputer, ale nie byl to tak naprawde system automatycznego celowania, tylko zwykly wyswietlacz pokazujacy, gdzie wedlug Goloswina powinien byc cel. Poniewaz Posleeni zawsze celowali przy uzyciu zaawansowanych technicznie systemow naprowadzajacych — ktorych zasad dzialania nigdy nie chcialo sie Goloswinowi zbadac — prowadzacy tenarale powoli uswiadamiali sobie, ze uklad celowniczy nie bierze pod uwage dwoch zasadniczych elementow: paralaksy i roznicy katowej. W obecnej konfiguracji dzialka byly odpowiednikiem plazmowego muszkietu, i tak samo celne jak muszkiet.
Opadajac na cel niczym sokoly, kessentaiowie zaczeli siac plazma po okolicy.
System rozpoznawania celu Bachorow czasem miewal problemy, a radarowa integracja czesto nie dzialala. Ale uklad recznej kontroli ognia przejety z projektu M-1 abrams na ogol spisywal sie dobrze.
W tym przypadku laser przeczesywal niebo, az otrzymal odpowiedz, potem system ocenil odleglosc i uznal, ze jest wystarczajaco bliska tej, ktora kapitan Chan wprowadzila recznie, po czym rozpoczal ciag obliczen. Sprawdzil predkosc wiatru, temperature powietrza, wilgotnosc i to, czy ze StormPacka juz strzelano. Potem stosownie do wyniku tych obliczen skorygowal ustawienia celownika (nieznany programista, ktory stworzyl ten system celowniczy, slyszal o paralaksie).
Dla kapitan Chan nie moglo byc niczego latwiejszego. Umiescila czerwone kolka na nadlatujacych tenaralach i zaczekala, az zrobily sie zielone. Trwalo to okolo pol sekundy, Potem przesunela przelacznik z pozycji „zabezpieczony” na „fuli”, szarpnela dzwignie spustu i zamknela oczy.
— Jasna cholera! — zawolal Pruitt. Przelaczyl sie na monitor, na ktorym mogl obserwowac zabawnie wygladajace czolgi, ktore ustawily sie na szczycie wzgorza, a teraz zniknely za sciana dymu i ognia. — Trafili je?
— Nie — odparl major Mitchell, przelaczajac sie na chwile na ten sam ekran. — Zawsze tak wygladaja, jak strzelaja.
Czolgi wygladaly tak, jakby wybuchly. Nad nimi i po bokach byl tylko dym, ogien i plonace, porozdzierane strzepy plastiku. Gdzies tam przypuszczalnie byli ludzie, ale wydawalo sie malo prawdopodobne, by ocaleli. Po kilku sekundach ostrzal ucichl i powietrze zaczelo sie oczyszczac, ukazujac najwyrazniej nie tkniete Bachory.
— Jasna cholera — powtorzyl Pruitt. — Musimy sobie taki kupic, sir!
Glenn z jekiem usiadla.
— Oooch, nienawidze tej roboty. — Oderwala palce od helmofonu i spojrzala na swoja trzesaca sie dlon. — Musze zalatwic sobie przeniesienie.
Projekt abramsa nie przewidywal zamontowania na nim MetalStorma 105. Pierwotnie abrams mial strzelac z pojedynczego dziala kalibru 105 mm. Az do posleenskiego najazdu i powstania potworow typu SheVy sam pomysl samobieznego MetalStorma 105 uznawano za niedorzeczny. Energia uwalniana przez system wystarczala do podrzucenia w powietrze Jumbo Jeta. Na srednich pojazdach pancernych mozna bylo montowac lzejsze systemy uzbrojenia, a nie armate kalibru 105 mm. Szarpala siedemdziesieciodwutonowym czolgiem jak terier mysza, a zaloga rzucalo jak kulkami w grzechotce.
— No nie, chcesz stracic taka zabawe? — spytala kapitan Chan, rozcierajac bark, ktorym uderzyla o wspornik.
— Czyste niebo, kapitanie — powiedziala dzialonowy, obracajac peryskopem.
Chan otworzyla luk dowodcy i rozejrzala sie. W powietrzu wciaz wisial opar gazow wylotowych i dym tysiecy odlamkow plastiku, dopalajacych sie na ziemi i wierzchnich pancerzach czolgow. Na niebie nie bylo ani jednego tenarala. Ale to wcale nie znaczylo, ze niebo bylo czyste.
— Do wszystkich Bachorow — powiedziala kapitan, chowajac sie z powrotem do czolgu. — Wycofac sie ze wzgorza! — Przelaczyla czestotliwosci i wywolala SheVe. — Hej! Duzy! Masz towarzystwo na poludnie od Dillard.
— Nienawidze ludzi — zawarczal Orostan, kiedy polaczenie z tenaralami umilklo.
— Juz to mowiles — zauwazyl Cholosta’an.
— Co to bylo? — spytal oolt’ondai. — Esstu?
— Pracuje nad tym — przyznal kessentai. — Sa wzmianki o uzywaniu ich w walce, ale nie przeciwko