Stal za kulisami, a czlonkowie rady przechodzili obok niego i zajmowali swoje miejsca. Przewaznie wygladali na mlodych i pelnych wigoru. Szesc kobiet, pieciu mezczyzn, nikogo o siwych wlosach. Wsrod mezczyzn kilka przedwczesnych lysin; pewnie inzynierowie, pomyslal Dan. Wiedzial, ze czlonkostwo w radzie bylo zajeciem dodatkowym, rozdzielanym w drodze losowania; nikt nie mogl sie uchylac od pelnienia obowiazkow publicznych, choc przyslugiwalo zwolnienie od regularnych zajec zawodowych, by mozna bylo sprostac dodatkowym obowiazkom.
— Zdenerwowany?
Dan odwrocil sie, slyszac glos Douga Stavengera.
— Ktos, kto musi brac udzial w tylu roznych posiedzeniach, co ja — odparl z usmiechem — przestaje sie denerwowac, a zaczyna tylko pragnac, zeby miec to wreszcie za soba.
Stavenger poklepal Dana po ramieniu.
— To posiedzenie bedzie inne, Dan. Przypomina raczej posiedzenie rady miejskiej w starej Anglii niz te twoje spotkania zarzadow korporacji.
Dan zgodzil sie i pokiwal krotko glowa. Czasem nazywal te spotkania posiedzeniami zrzedow. Tym razem bedzie inaczej, tego byl pewien.
I tak bylo.
Stavenger pelnil funkcje pozbawionego prawa glosu przewodniczacego rady rzadu; byla to glownie honorowa pozycja.
Wiecej pompy niz funkcji, pomyslal Dan. Przewodniczacy stal na podium ustawionym na jednym koncu sceny, zaledwie pare metrow od miejsca, gdzie oczekiwal na swoja kolej Dan. Program spotkania byl wyswietlony na ekranie sciennym z tylu sceny. Dan rozczarowal sie nieco, widzac, ze jego punkt znalazl sie prawie na samym koncu listy dziewieciu pozycji.
Pierwsze piec pozycji zalatwiono dosc szybko. Szosta dotyczyla nowego przepisu zmniejszajacego przydzial wody na obywatela. Kilka osob z publicznosci poderwalo sie na rowne nogi, by upewnic sie, ze ich opinie zostana na pewno wysluchane.
Jednym z czlonkow rady byl przewodniczacy komisji ds. wody, okragly, lysiejacy mezczyzna o czerwonej twarzy, w koralowym kombinezonie sekcji turystyki. Uczniowski stoliczek, za ktorym siedzial, byl dla niego najwyrazniej za maly.
— Nie obejdziemy tego — rzekl ze zdenerwowaniem. — Bez wzgledu na to, jak skutecznie odzyskujemy wode, nie dostajemy z powrotem stu procent i nigdy tak nie bedzie. Im wiecej ludzi tu wpuscimy, tym wiecej wody potrzebujemy.
— To dlaczego nie zlikwidowac turystyki? — spytal rozzloszczony glos z sali.
— Turystyka nie ma tu wiekszego znaczenia — odparl przewodniczacy komisji ds. wody. — To jakies piec procent naszego problemu. Najwiekszy klopot stanowi imigracja.
— Uciekinierzy — odezwal sie ktos szorstkim, scenicznym szeptem.
— Nie wpuszczac! — warknal gniewny glos.
— Nie mozemy tego zrobic!
— Dlaczego nie? Narobili balaganu na Ziemi. Niech sie topia we wlasnym bagnie.
— Nie mozna znalezc nowych zrodel wody? — spytal jakis obywatel.
— Moze przywiezc pare ladunkow z Ziemi — zaproponowal ktos.
— Tak, i zedra z nas za to nie wiadomo ile.
— Owszem, ale jesli jej potrzebujemy, to czy mamy jakies inne wyjscie?
Widownia zaczela szumiec. W teatrze rozleglo sie kilkadziesiat rozmow naraz.
Przewodniczacy komisji ds. wody podniosl glos, zeby dalo sie go uslyszec w halasie.
— Negocjujemy z GRE dostawy wody, ale w zamian chca umiescic w komisji ds. wody swojego czlowieka.
— Do licha, nie!
— Nigdy!
— Te dranie chca przejac nad nami kontrole!
Widownia wyrazala jednoznaczna dezaprobate.
Stavenger, nadal stojac na podium, przycisnal kciukiem jakis guzik na pulpicie i w teatrze rozlegl sie nieznosny, gwizdzacy dzwiek, uciszajac krzykaczy. Dan zakryl uszy, dopoki odglos nie ucichl.
— Musimy tu utrzymywac jakis porzadek — oznajmil Stavenger w ciszy, ktora zapadla. — W przeciwnym razie do niczego nie dojdziemy.
Zebrani z niechecia zaakceptowali fakt, ze przydzialy wody zostana nieznacznie zmniejszone. Wtedy przewodniczacy wystapil z potencjalna marchewka.
— Nowy system recyklowania wody zostanie uruchomiony za pare miesiecy — oznajmil, bebniac nerwowo palcami po blacie. — Jesli bedzie dzialal tak skutecznie, jak zakladaja symulacje, bedziemy mogli przywrocic obecne przydzialy — co najmniej na rok.
— A co sie stanie, jesli system zawiedzie? — spytala z powazna mina starsza kobieta.
— Zostal starannie przetestowany — odpowiedzial obronnym tonem przewodniczacy.
— To tylko ulatwienie dla prowadzacych ten pieprzony hotel, zeby sobie zbudowali wlasny basen — mruknal chudy, dlugowlosy obywatel. Danowi skojarzyl sie z fizykiem. — Turystyka zdycha, to chca odpicowac hotel, zeby przyciagac wiecej turystow.
Dan zastanowil sie przez chwile. Turystyka zdycha, bo caly swiat dogorywa, pomyslal. Po czym doszedl do wniosku, ze musi mu przyznac racje: tak, ludzie z biznesu turystycznego zrobia, co beda mogli, zeby tylko przyciagnac klientow, nie ogladajac sie na nikogo. Z drugiej strony, co maja robic, zwinac interes?
W koncu rada zdecydowala, ze nowe przydzialy wody zostana utrzymane przez trzy miesiace od chwili uruchomienia nowego systemu recyklowania wody. Wtedy odbedzie sie nowe posiedzenie, ktore zadecyduje, czy mozna wrocic do starego syste-mu.
Dwie kolejne pozycje zostaly szybko zalatwione, wreszcie Stavenger odezwal sie:
— Ostatnia pozycja naszego dzisiejszego programu jest propozycja pana Dana Randolpha, szefa Astro Manufacturing. — Odwrocil sie i zachecil: — Dan?
Na sali rozlegly sie lekkie oklaski, gdy Dan wyszedl na podium. Pracownicy Astro, pomyslal. Stavenger zszedl ze sceny.
Oparl sie o mownice i potoczyl wzrokiem po zgromadzonych. Nie mial zadnych notatek ani materialow. Przez kilka chwili tylko stal i patrzyl, zastanawiajac sie. Publicznosc zaczela szeptac.
— Za kilka lat — zaczal wreszcie — w Ukladzie Slonecznym pojawi sie kometa Halleya. Kiedy odwiedzila nas ostatnio, w ciagu szesciu miesiecy zgubila jakies trzydziesci milionow ton wody. Jesli dobrze pamietam te liczby, to w polozeniu najblizszym Slonca kometa gubila trzy tony wody na sekunde.
Odczekal chwile i zapytal:
— Czy sadzicie, ze ta woda na cos by sie wam przydala?
— Tak, do licha! — wrzasnal ktos. Dan usmiechnal sie, gdy zobaczyl, ze ta osoba byla Pancho Lane, siedzaca w pierwszym rzedzie na balkonie.
— To ja zlapmy!
Nastepny kwadrans Dan poswiecil na opisywanie systemu napedu fuzyjnego i zapewnianie zebranych, ze w dotychczasowych testach system zachowywal sie bez zarzutu.
— Statek kosmiczny z napedem fuzyjnym moze przywiezc cala wode, jaka jest wam potrzebna z asteroid, zawierajacych hydraty, albo komet — rzekl Dan. — Potrzebna mi wasza pomoc, bysmy mogli zbudowac pelnowymiarowy statek i przeprowadzic loty testowe.
Jedna z kobiet z rady zwrocila sie do Dana:
— Czy prosi pan Selene o finansowanie tego przedsiewziecia? Czemu nie zdobedzie pan funduszy z innych zrodel?
Dan zmusil sie do usmiechu.
— Koszty tego projektu wyniosa miedzy jeden a dwa miliardy miedzynarodowych dolarow, na Ziemi. Zadne z bankow ani innych zrodel finansowania nie zaryzykuje takiej kwoty. Wszyscy sa zaangazowani w programy odbudowy i lagodzenia skutkow klesk zywiolowych. Sa calkowicie zajeci z powodu globalnego ocieplenia; nie sa zainteresowani programami kosmicznymi.
— Pieprzeni krotkowzroczni idioci — mruknal ktos.