— Daj spokoj. Prezent z okazji rocznicy.
— Dziekuje ci bardzo. — Zwracajac sie do Pancho, rzekl: — Odprowadzisz mnie do domu?
Rzucila spojrzenie barmanowi, ktory byl dzis szczegolnie ponury, wzruszyla ramionami i rzekla:
— Pewnie, Ike. Odprowadze cie do domu.
Trzymal sie na nogach pewniej, niz Pancho sie wydawalo. Po wyjsciu z baru Walton wygladal bardziej na zalamanego niz pijanego. Mimo to kiwal glowa i machal do wszystkich przechodzacych.
— Co to jest Nagroda za Osiagniecia? — spytala Pancho, gdy szli korytarzem.
— To tajemnica.
— Ach, tak.
— Widzisz, dokonalem dla nich czegos niemozliwego, ale udalo mi sie to za pozno, zeby sie przydalo, a oni nie chca, zeby ktos sie o tym dowiedzial, wiec dali mi te nagrode jako lapowke za milczenie i kazali trzymac gebe na klodke.
Zdumiona Pancho zapytala:
— O czym takim miales nie mowic?
Po raz pierwszy tego wieczoru Walton szeroko sie usmiechnal.
— O mojej czapce-niewidce — odparl.
Powoli Pancho wyciagnela z niego cala historie. Walton pracowal z profesorem Zimmermanem, geniuszem nanotechnologii, kiedy ONZ wyslalo korpus pokoju, by przejal Baze Ksiezycowa.
— Stavenger uwijal sie jak szalony, zeby stworzyc jakas niepowodujaca smierci bron, abysmy mogli obronic sie przed korpusem pokoju, nikogo nie zabijajac — opowiadal Walton, z kazdym krokiem coraz bardziej spokojny i ponury. Zimmerman obiecal Stavengerowi, ze cos wymysli, by chlopcy byli niewidzialni, ale dranie zabily go w trakcie ataku. Zamachowiec-samobojca dostal sie do laboratorium i wysadzil staruszka w powietrze.
— Siebie tez? — spytala Pancho.
— Powiedzialem, ze samobojca, nie? Wszystko jedno, tak zwana wojna szybko sie skonczyla i uzyskalismy niepodleglosc. Dlatego wlasnie zmienilismy nazwe z Bazy Ksiezycowej na Selene.
— Wiem.
— Przez chwile nie mialem nic do roboty. Bylem asystentem Zimmermana, a on zginal.
Walton z uporem pracowal nad pomyslem Zimmermana zmierzajacym do znalezienia metody uczynienia kogos niewidzialnym. I w koncu mu sie udalo.
— Ale komu potrzebna jest niewidzialnosc? — spytal Walton. Zanim Pancho odpowiedziala, mowil dalej: — Tylko ludziom ktorzy kombinuja cos brzydkiego. Szpiegom. Mordercom. Lajdakom. Zlodziejom.
Rada Selene zdecydowala o ukryciu wynalazku. Tak, zeby nikt sie o tym nie dowiedzial.
— Wiec przyznali mi spora nagrode, zebym sie zamknal. Tak naprawde to emerytura. Moge wygodnie zyc — dopoki bede siedzial w Selene i trzymal gebe na klodke.
— Mnie sie podoba — rzekla Pancho, probujac go rozweselic.
— Nic nie rozumiesz, Pancho — potrzasnal glowa Walton. — Jestem pieprzonym geniuszem, a nikt o tym nie wie. Dokonalem wspanialego wynalazku, ktory jest bezuzyteczny. Nie moge nawet nikomu o tym wspominac.
— A nie ryzykujesz niepotrzebnie, rozmawiajac teraz ze mna? Rzucil jej dlugie spojrzenie.
— Do licha, Pancho, musialem dzis komus powiedziec, inaczej bym eksplodowal. A tobie moge ufac, nie? Nie ukradniesz go, zeby kogos zabic, nie?
— Pewnie, ze nie — odparla natychmiast Pancho. Przyszlo jej jednak do glowy, ze bycie niewidzialna moze sie od czasu do czasu przydac.
— Chcesz zobaczyc?
— To ustrojstwo od niewidzialnosci? — Tak.
— Skoro jest niewidzialne, to jak moge to zobaczyc? Walton zarechotal. Klepiac Pancho po plecach, odparl:
— I za to cie lubie, Pancho, stara kumpelo. Jestes w porzadku przez duze P.
Walton skrecil w nastepny korytarz i poprowadzil Pancho na poziom polozony tuz ponizej Grand Plaza, gdzie znajdowala sie wiekszosc systemow podtrzymywania zycia Selene, oczyszczajacych powietrze, recyklujacych wode, przeksztalcajacych prad elektryczny z farm slonecznych. Pompy stukaly. Powietrze szumialo i mruczalo. Sufity komor byly z chropowatej, niewykonczonej skaly. Pancho wiedziala, ze po drugiej stronie jest przystrzyzony trawnik Grand Plaza albo surowy regolit powierzchni Ksiezyca. A w korytarzu, niedaleko miejsca, w ktorym sie znajdowali, byly katakumby.
— Czy to ustrojstwo jest zamkniete? — pytala Pancho, gdy Walton prowadzil ja kolo dlugiego rzedu metalowych szafek.
— Oni nawet nie wiedza, ze to istnieje. Jak mi dawali te nagrode, mysleli, ze je zniszczylem. Zniszczylem, do diabla! Nigdy go nie zniszcze. To jedyny egzemplarz w calym Ukladzie Slonecznym.
— No, no.
Skinal glowa z roztargnieniem.
— I to nie jest ustrojstwo, to jest niewidzialny kombinezon.
— Niewidzialny kombinezon — powtorzyla Pancho.
— Jak kombinezon nurka, zakrywa cie od stop do glow — powiedzial szeptem, jakby sie bal, ze ktos go podslucha. Pancho musiala wytezac sluch, zeby wylowic jego glos z szumu maszynerii.
Pancho szla za Waltonem wzdluz dlugiego rzedu metalowych szafek. Korytarz cuchnal stechlizna. Swiatla na suficie byly tak porozrzucane, ze co pare metrow znajdowala sie plama cienia. Walton zatrzymal sie przy szafce opisanej numerem seryjnym. Pancho zobaczyla, ze jest zamknieta na elektroniczna klodke.
Czujac sie nieswojo, Pancho zapytala:
— Czy straze nie patroluja tych korytarzy?
— Nie. Po co? Na koncu korytarza sa kamery, ale ten stary tunel jest jak strych. Ludzie chowaja tu rzeczy, na ktore nie maja miejsca w kwaterach.
Walton wystukal kod na elektronicznej klodce i otworzyl na osciez metalowe drzwi. Zapiszczaly cicho, jakby w protescie.
— I oto jest — wyszeptal.
W szafce wisial smukly, czarny kombinezon.
— Czyz nie jest sliczny? — spytal Walton, delikatnie wyciagajac kombinezon z szafki i podnoszac go do gory na wieszaku, zeby Pancho mogla go podziwiac.
— Wyglada prawie jak kombinezon nurka — rzekla Pancho, zastanawiajac sie, w czym tkwi sekret niewidzialnosci. Mienil sie na czarno w slabym swietle sufitowych lamp, jakby pokryto go onyksowymi cekinami.
— Kombinezon jest pokryty nanokamerami i projektorami, o grubosci zaledwie paru molekul: Powiem ci, ze o malo nie oszalalem, jak nad nim pracowalem. Zasluzylem na te pieniadze.
— Aha — mruknela Pancho, dotykajac zakonczonego rekawica rekawa. Tkanina byla miekka, podatna, ale w jakis sposob ziarnista, jak piasek.
— Kamery lapia otaczajacy cie obraz — wyjasnil Walton. — Projektory wyswietlaja go. Ktos, kto stoi przed toba, widzi to, co jest za toba. Ktos, kto stoi z twojej lewej strony, widzi to, co masz z prawej. Jakby patrzyli przez ciebie na wylot. Jakby nie patrzec, jestes niewidzialna.
— To naprawde dziala? — spytala.
— Steruje tym komputer wbudowany w pasek — odparl Walton. — Baterie pewnie padly, ale moge je bez problemu naladowac — wskazal na rzad gniazdek elektrycznych na scianie korytarza naprzeciwko szafek.
— Ale powiedz, czy to naprawde dziala? — powtorzyla. Usmiechnal sie jak dumny ojciec.
— Chcesz sprobowac? Odwzajemniajac usmiech, Pancho odparla:
— Pewnie!
Gdy Pancho wbijala sie w ciasny kombinezon, Walton podlaczyl dwie baterie wielkosci dloni do pobliskiego gniazdka. Kiedy wkladala rekawice i dopasowywala kaptur, umiescil dwie calkowicie naladowane baterie w szczelinach na pasie kombinezonu.
— OK. — rzekl Walton, uwaznie sie jej przygladajac. — Teraz wloz maske i przypnij ja do kaptura.
Waskie gogle zakryly oczy Pancho.
— Pewnie wygladam jak terrorysta — mruknela. Tkanina maski laskotala ja w usta.