Jej oczy rozszerzyly sie ze strachu.
— Dobrze, prosze pana — odpowiedziala ponuro.
— Jak tam przeciek? — spytal Dan.
Snul sie po mesie calymi godzinami, probujac nie zagladac na mostek i nie przeszkadzac pilotom. Mimo to czul, ze wyciek chlodziwa go przeraza. Bez nadprzewodnika usmaza sie w nastepnej burzy slonecznej.
Kiedy tylko Amanda opuscila mostek, Dan zapytal o wyciek.
Pancho wygladala zaskoczona jego pytaniem.
— Wyciek?
— Z przewodu chlodziwa.
— Ach, to. Nic takiego. Pancho wyjdzie na zewnatrz statku po obrocie i zalata.
— Pancho, sama? — spytal. — Nikt z nia nie pojdzie?
— To tylko malutki przeciek — rzekla lekkim tonem Amanda. — Pancho zdecydowala, ze obie nie bedziemy tam potrzebne.
Dan skinal glowa i wstal z fotela.
— Chyba pojde na rufe i zobacze, co robi Fuchs.
Fuchs siedzial przy czujnikach, cicho pogwizdujac, pochylony nad stolem roboczym z elementami czujnika podczerwieni.
— Cos sie zepsulo? — zapytal Dan.
Fuchs uniosl wzrok i usmiechnal sie uprzejmie.
— Nie, nie — odparl. — Doszedlem do wniosku, ze warto zwiekszyc czulosc, zebysmy otrzymywali lepsze dane na dlugich zakresach.
— Niedlugo nastapi obrot. Musimy przymocowac wszystkie luzne elementy, bo w przeciwnym razie zsuna sie ze stolu.
Pochylil sie znow nad swoim zadaniem, a jego krepe palce chwytaly delikatne czesci z precyzja dobrze wyszkolonego mechanika. Dan obserwowal go przez chwile, po czym pozostawil go samemu sobie. Gdy ruszyl do swojej kajuty, zobaczyl Aman-de idaca w jego strone waskim przejsciem.
— Idziesz pomoc Pancho w zakladaniu skafandra? — spytal.
— Ja moge…
— Och, jest jeszcze mnostwo czasu — odparla radosnie.
— Myslalam, ze wpadne na pare minut do Larsa i pomoge mu przygotowac sie do obrotu.
Brwi Dana uniosly sie w gore.
— Czy miedzy wami cos jest? — spytal. Amanda wygladala na szczerze zdumiona.
— Lars to prawdziwy dzentelmen — odparla z godnoscia.
— A jesli nawet w to nie wierzysz, wiem, jak zachowuje sie dama.
Minela Dana z uniesionym wysoko podbrodkiem, promieniejac pogarda.
Dan usmiechnal sie, slyszac te odpowiedz. Oho, cos sie dzieje, ale Fuchs jeszcze o tym nie wie.
Obrot
— Na moja komende za trzydziesci minut nastapi obrot — z interkomu dobiegl glos Pancho. — Obrot.
Dan usiadl na pryczy. Najwyrazniej zasnal, patrzac na sufit kabiny; wydawalo mu sie, ze minely cale godziny.
Jestesmy juz w Pasie, pomyslal. Statek dziala znakomicie. Lecimy do rejonow zewnetrznych i poszukamy ladnego, metalicznego obiektu.
Tylko ze mamy wyciek nadprzewodnika, ktory utrzymuje pole magnetyczne, ktore chroni nas przed promieniowaniem, ktore generuja burze sloneczne. Och, wyszlo mi zdanie, jak w wierszu o domu, ktory wybudowal Jack, pomyslal, probujac pozbyc sie nieprzyjemnego przeczucia.
Zlapal czysty kombinezon i pomaszerowal do lazienki. Przydalby sie prysznic i golenie, pomyslal. I zlikwidowanie tego wycieku, dodal glos w jego myslach.
Zloscil sie, ze az tak sie tym przejmuje. Pancho w ogole sie tym nie martwila, Amanda tez nie.
A zeby ja, pieknisie, pomyslal. Nawet w tych luznych lachach wyglada bosko. Chyba trzeba wziac zimny prysznic.
Jedynym niebezpiecznym momentem obrotu byla koniecznosc zamkniecia glownych dysz. Nie wylaczano reaktora fuzyj-nego; procedura polegala na wygaszeniu ciagu statku podczas obrotu i wykorzystaniu gazow wylotowych reaktora do obrocenia statku dzieki skierowaniu ulamka wyrzutu do dysz manewrowych po bokach modulu napedowego.
Dan wzial prysznic i ruszyl na mostek. Oba fotele pilotow byly juz zajete. Nie grala zadna muzyka.
— Wszystkie systemy gotowe do obrotu — mruknela Amanda.
— Sprawdzam, wszystkie systemy gotowe — odparla Pancho. Stojac za ich fotelami, Dan spytal:
— Gdzie Fuchs?
— Pewnie na rufie przy czujnikach — rzekla Pancho. — Bawi sie swoimi zabawkami.
Amanda skrzywila sie lekko, dotykajac ekranu komunikacyjnego.
— Obrot za piec minut — oglosila. Spogladajac przez ramie, Pancho zauwazyla:
— Szefie, powinienes znalezc jakis fotel. Skrzywil sie.
— Bywalem juz w mikrograwitacji, mala — i o malo nie dodal: zanim sie urodzilas.
W odbiciu Pancho w bulaju widzial, ze ta sie usmiecha.
— Dobrze, ty tu rzadzisz. Petle na stopy w pokladzie i uchwyty na rece na suficie.
— Tak jest, kapitanie — odparl Dan, odwzajemniajac usmiech.
— Ciag odciety za dwie minuty — zawolala Amanda.
— Dwie minuty. Zrozumialam.
Gdy odcieto ciag, Dan poczul, ze prawie nic nie wazy. Uczucie ciezkosci zaniklo, a on unosil sie lekko nad pokladem. Zlapal uchwyt i zawisl, obserwujac pilotow przy pracy.
— Jak tam Fuchs? — spytala Pancho.
Amanda postukala w glowny ekran i pojawil sie Fuchs, przypiety do fotela w czesci rufowej, troche blady, ale poza tym w swietnym stanie.
— Manewr ciagiem za dwie minuty — rzekla Amanda.
— Zrozumialam — odparla Pancho.
Dan wsunal stopy w petle, nie puszczajac uchwytow. Dysze manewrujace odpalily i poczul, jakby ktos nagle zepchnal go na bok. Przypomnial sobie z dziecinstwa jazde kolejka na lotnisku; stal przy drzwiach, a kiedy pociag ruszyl, o malo nie upadl, i to tylko dzieki temu, ze stal otoczony doroslymi.
— Phi — mruknela Pancho — ptaszek porusza sie jak tankowiec: wolno i brzydko.
— Nie lecimy kolibrem — wtracil Dan.
— Tempo obrotu jest na tej krzywej — rzekla Amanda, wskazujac wykres na ekranie wypielegnowanym paznokciem. Na jej ekranie widnialy biale klify Dover.
— Nie — zgodzila sie Pancho — ale mam wrazenie, ze przetaczamy jakas straszna mase.
— Bo tak jest — odparla Amanda. — Caly ten deuter i hel-3. Paliwo duzo wazy, uswiadomil sobie Dan. To zabawne. Mogloby sie wydawac, ze wodor i hel sa bardzo lekkie, prawie nic nie waza, a tymczasem mamy tego w zbiornikach jakies cale tony. Dziesiatki ton.
Przez bulaj nie bylo wiele widac. Zadnej smugi przeplywajacych gwiazd. Zadnych asteroid. Nic, tylko pustka.
— Gdzie jest Slonce? — Dan uslyszal wlasny glos. Pancho zachichotala.
— Jest, jest, szefie. Nie zniklo. Lecimy pod takim katem, ze przez przednia szybe nie widac za wiele.
Jakby na potwierdzenie jej slow przez bulaj wlalo sie swiatlo.
— Wschod slonca na bagnach — zawolala Pancho.
Dan poczul kolejne pchniecie na bok, w przeciwnym kierunku.
— Manewr obrotu zakonczony — oznajmila Amanda.
— Wlaczam glowne dysze — rzekla Pancho, stukajac w ekran.