— Taka wiec bedzie jego prawdziwa misja — zgodzil sie Carnaby. — Robic wszystko, co jest konieczne, zeby zakwestionowac opinie naukowcow.

Diakon po lewej, mlody i nadal niewinny, zamrugal niepewnie.

— Ale jak? Jesli naukowcy przedstawia dowody, ze na planecie istnieje zycie…

— Wiec Danvers musi zakwestionowac ten dowod — warknal poirytowany Carnaby. — Powinien podwazyc ich odkrycia.

— Nie rozumiem, jak…

O’Malley wyciagnal reke i poklepal mlodego czlowieka po ramieniu.

— Danvers to wojownik. Probuje sie z tym nie zdradzac, ale ma dusze wojownika. Znajdzie jakis sposob, zeby podwazyc twierdzenia naukowcow, jestem tego pewien.

Diakon po prawej zrozumial.

— Nie musi udowadniac, ze naukowcy sie myla, wystarczy jesli rzuci cien watpliwosci, by Wierni mogli je odrzucic.

— A poza tym — rzekl Carnaby — najlepiej byloby, gdyby wykazal, ze ci bezboznicy caly czas klamia.

— To spore zamowienie — usmiechnal sie O’Malley.

Carnaby nie odwzajemnil usmiechu.

ORBITA WOKOL MERKUREGO

Kapitan Shibasaki dopuscil sie wygloszenia ironicznego zartu w obecnosci swojego pracodawcy.

— Niezly tlok sie tu zrobi — rzekl z kamienna twarza.

Yamagata nie zwrocil uwagi na te probe zaprezentowania cierpkiego poczucia humoru. Stojac obok kapitana na mostku Himawari z powaga obserwowal ekran, na ktorym widnialy dwa statki, nieomal jednoczesnie wchodzace na orbite wokol Merkurego.

Jednym z nich byl frachtowiec Urania, skladajacy sie z okraglego modulu zalogowego, silnikow jonowych i kilkunastu poteznych kontenerow przyczepionych do jego dlugiej osi. Urania przewozila sprzet, ktory w rzeczywistosci okaze sie zbedny, jesli naukowcy zakaza dalszej dzialalnosci komercyjnej na Merkurym. Leciala nim takze zona Moliny, na ktore to wydarzenie Yamagata pozostawal doskonale obojetny.

Drugim pojazdem byl szybki statek z napedem fuzyjnym Brudnoy, ktory wystartowal z Ziemi z przyspieszeniem pol g, dzieki czemu naukowcy z MKU i biurokraci z MUA przylecieli na Merkurego w trzy dni. Yamagata zalowal, ze nie przestal przyspieszac i nie wpakowal sie prosto w Slonce. Niestety, wyhamowal z gracja i zajal orbite podobna do orbity Himawari. Przez glowny bulaj mostka Yamagata widzial, jak statek o ksztalcie dzwonu powoli obraca sie na tle upstrzonej gwiazdami pustki kosmosu.

— Urania prosi o wyslanie wahadlowca, ktory ma przewiezc pania Molina — odezwal sie Shibasaki, cicho i z szacunkiem.

— Zastanawiaja sie tez, czy otrzymaja pozwolenie na wyladowanie kontenerow z ladunkiem.

Yamagata splotl rece za plecami.

— Rownie dobrze moga je zostawic na orbicie — mruknal. — Nie ma sensu sprowadzac ich na powierzchnie, dopoki sie nie dowiemy, czego chca naukowcy.

— A pani Molina?

— Prosze wyslac po nia wahadlowiec. Sadze, ze pan Molina bedzie rad z przybycia zony.

— Dwoch naukowcow z Brudnoy takze prosi o pozwolenie na wejscie na poklad i spotkanie sie z panem — dodal niepewnie kapitan.

— Kolejne geby do wykarmienia — mruknal Yamagata.

— I dwoch pastorow z Nowej Moralnosci. Asystenci biskupa Danversa.

Yamagata rzucil kapitanowi niechetne spojrzenie.

— Czemu nie przysla przy okazji Mormonskiego Choru Tabernakulum?

Kapitan ze wszystkich sil probowal powstrzymac wybuch smiechu.

Molina polecial na poklad Himawari natychmiast, gdy tylko skonczyl wstepne badanie skal w bazie na Merkurym. Znalazlszy sie na pokladzie orbitujacego statku, zamknal sie w sterylnym laboratorium, z ktorego Yamagata uprzejmie pozwolil mu korzystac i spedzal cale tygodnie na badaniu swoich cennych skal.

Im dluzej je badal, tym bardziej rosla jego ekscytacja. Zawieraly nie tylko zwiazki PAH, weglany i siarczki. Kiedy zaczal ogladac probki pod tunelowym mikroskopem skaningowym, dostrzegl malutkie struktury przypominajace skamieliny zyjacych dawno temu nanobakterii: pofaldowane stozki i spiralne sferoidy. Zycie! Moze od dawna wymarle, ale kiedys na Merkurym istnialy organizmy zywe! Moze nadal istnieja!

Przerywal prace tylko po to, zeby zjesc cos w biegu albo wyslac kolejny zbior danych do biuletynu astrobiologicznego. Nie zazywal zadnych srodkow poprawiajacych sprawnosc umyslowa; bynajmniej nie dlatego, zeby uwazal, iz sa uzalezniajace albo maja powazne skutki uboczne, po prostu zostaly mu ostatnie sztuki z zapasu i wolal je zachowac na czarna godzine. Spal, kiedy juz nie byl w stanie utrzymac sie na nogach, szedl do swojej kajuty powloczac nogami i padal na koje, a potem szedl do laboratorium, gdy tylko zdolal otworzyc oczy, wziac prysznic i wciagnac na siebie czysty kombinezon.

Dopiero wiadomosc, ze za godzine na poklad Himawari przybedzie jego zona, oderwala go od pracy. Przez cale tygodnie ignorowal wszystkie wiadomosci z wyjatkiem wysylanych przez Miedzynarodowe Konsorcjum Uniwersytetow. Przyjmowal pochwaly i odpowiadal na pytania; nie mial czasu na prywatne wiadomosci od zony.

O malo nie przezyl szoku ze zdumienia; zrozumienie, co do niego mowi technik lacznosci zajelo mu dobra chwile.

— Lara? Tutaj? — spytal technika, ktorego oblicze widnialo na ekranie sciennym kajuty.

Dopiero kiedy upewnil sie, ze wszystko dobrze zrozumial, z ociaganiem zdjal przepocony kombinezon i ruszyl do lazienki.

— Co ona tu robi? — zadawal sobie pytanie stojac w strugach parujacej wody. — Dlaczego przylatuje? Co sie stalo?

Ku zaskoczeniu Moliny, Yamagata sam czekal przy sluzie, gdy Molina tam dotarl, na kilka chwil przed przybyciem jego zony.

— Powinienem byc na pana zly — rzekl Yamagata z usmiechem, ktory mial swiadczyc o czyms zupelnie przeciwnym.

— Zly? — Molina byl szczerze zaskoczony. — Dlatego, ze na Merkurym jest zycie?

— Bo panskie odkrycie moze zrujnowac moje przedsiewziecie.

Molina sprobowal odwzajemnic usmiech, zadowolony z siebie.

— Obawiam sie, ze wielkiej wagi odkrycia naukowe sa wazniejsze od zyskow w biznesie. To glowna zasada Miedzynarodowego Urzedu Astronautycznego.

— Tak — odparl Yamagata zdawkowo. — Zapewne tak jest.

Glosnik w metalowej grodzi oglosil, ze wahadlowiec z powodzeniem polaczyl sie ze sluza powietrzna Himawari. Molina znow zaczal sie zamartwiac powodem przyjazdu Lary. Zobaczyl, ze swiatelka wskaznikow na panelu wbudowanym w grodz zmienily barwe z czerwonego na pomaranczowy, a wreszcie na zielony. Rozleglo sie trzasniecie i klapa zaczela sie otwierac.

Czlonkini zalogi, kobieta o wzroscie Walkirii, odziana w kombinezon barwy spizu, otworzyla klape do konca i Lara Molina z wdziekiem przekroczyla grodz, po czym usmiechnela sie na widok meza i rzucila sie mu w ramiona.

Uscisnal ja mocno i wyszeptal jej do ucha:

— Wszystko w porzadku? U ciebie i w domu?

— W porzadku, Victor Junior ma sie swietnie — odparla z promiennym usmiechem.

— Dlaczego nie dalas znac, ze przylatujesz? Co tez cie…

Вы читаете Merkury
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату