Polozyla mu palec na ustach.

— Pozniej o tym pogadamy — rzekla, spogladajac w strone Yamagaty.

Molina zrozumial. Chciala porozmawiac z nim na osobnosci.

Yamagata zrozumial ja opacznie.

— Prosze — rzekl. — Kolacja czeka. Musiala sie pani niezle wyglodzic na wikcie na frachtowcu.

Moze i nie jest pieknoscia, pomyslal Yamagata siedzac na honorowym miejscu przy stole, ale na pewno jest urocza.

Posadzil pania Molina po swojej prawej stronie, a jej meza po lewej. Dalej siedzieli: biskup Danvers i Alexios naprzeciwko siebie, i dwoch wspolprzewodniczacych naukowego zespolu badawczego MKU obok nich. Na koncu stolu zasiadl kapitan Shibasaki.

Yamagata dostrzegl, ze Lara Molina jest nieprawdopodobnie szczupla; przypominala mu jacht podczas regat, smukla, zgrabna, cieszaca oko. W jej rysach nie bylo nic nadzwyczajnego, ale jej oczy barwy bursztynu ozywialy sie, gdy mowila. Kiedy milczala, nie spuszczala wzroku z meza, czasem tylko rzucala ukradkowe spojrzenia w strone Alexiosa. Alexios gapil sie na nia bezwstydnie, jakby byla pierwsza kobieta widziana przez niego od wiekow.

Molina swiecil tryumf; zona spijala mu z ust kazde slowo, a dwoch czolowych ziemskich astrobiologow rowniez przysluchiwalo sie z uwaga. Wygladalo na to, ze jego obawy zwiazane z niespodziewanym przyjazdem zony nie zostawily na nim sladu.

— Szczescie sprzyja przygotowanym — perorowal z kieliszkiem wina w dloni. — Nikt nie spodziewal sie znalezc sladow jakiejkolwiek aktywnosci biologicznej na Merkurym, ale ja zdecydowalem sie tu przyleciec. Wszyscy mi mowili, ze jestem durniem; nawet moja piekna zona powtarzala, ze zmarnuje tylko kilka miesiecy, ktore lepiej wykorzystalbym na Jowiszu.

Jego zona przymknela oczy i usmiechnela sie z falszywa skromnoscia.

— Co wiec sprowadzilo pana na Merkurego? — spytal Alexios.

Yamagata zauwazyl, ze nawet nie tknal wina.

— Przeczucie. Moze pan to nazwac intuicja. Moze pan to nazwac przekonaniem, ze zycie jest o wiele bardziej wytrzymale i wszechobecne niz potrafi to zrozumiec czolowka naszych biologow.

Starszy z naukowcow MKU, Ian McFergusen, mezczyzna o rudobrunatnej brodzie i grubych brwiach, odezwal sie z ciezkim szkockim akcentem:

— Kiedy uznany, lecz niemlody naukowiec mowi, ze cos jest mozliwe, prawie zawsze ma racje. Kiedy mowi, ze cos jest niemozliwe, prawie zawsze nie ma racji.

Wszyscy zgromadzeni przy stole uprzejmie zachichotali, Molina najglosniej.

— Prawo Clarke’a — rzekl mlodszy z naukowcow MKU.

— Istotnie — przytaknal Yamagata.

— Na pewno musialo to byc cos wiecej niz przeczucie — powrocil do tematu Alexios, usmiechajac sie krzywo.

Yamagata dostrzegl, ze pani Molina patrzy teraz na Alexiosa. Jest na niego zla, bo podaje w watpliwosc slowa jej meza?

Molina najwyrazniej tego nie zauwazyl. Oproznil kieliszek i odstawil go na obrus tak ostroznie, ze Yamagata pomyslal, iz jest pijany. Jeden z kelnerow dolal mu wina.

— Wiecej niz przeczucie? — odpowiedzial w koncu Molina. — Tak. Oczywiscie. Nikt nie opuszcza kochajacej zony i nie jedzie w takie pieklo tylko z powodu przeczucia. Zapewniam pana, ze bylo to cos wiecej niz przeczucie.

— A co o tym zdecydowalo? — usmiechnal sie Alexios, a Yamagata pomyslal, ze ten usmiech przypomina mine kobry na chwile przed atakiem.

— To zabawne — rzekl z usmiechem Molina. — Dostalem wiadomosc, ze ekipa pracujaca na powierzchni Merkurego znalazla dziwne skaly. Wzbudzilo to moja ciekawosc.

— Wiadomosc? Od kogo? — spytal biskup Danvers.

— Anonimowa. Nie byla podpisana. — Molina pociagnal kolejny lyk wina. — Myslalem, ze to od ciebie, Elliot.

— Ode mnie? — Danvers byl szczerze zdumiony. — Nie wysylalem ci zadnej wiadomosci.

Molina wzruszyl ramionami.

— Ktos ja wyslal. Pewnie ktorys z robotnikow pracujacych na powierzchni planety.

— Dziwne skaly? — zastanawial sie glosno Alexios. — I to wystarczylo, zeby spakowal pan walizki i ruszyl na Merkurego?

— Nie mialem w lecie nic do roboty — odparl Molina. — Ubiegalem sie o asystenture. Pomyslalem, ze male poszukiwania na Merkurym beda dobrze wygladaly w zyciorysie. A w kazdym razie mi nie zaszkodza.

— I przydaly sie! — rzekl Danvers.

— Pewnie tak — odparl Molina, znow siegajac po kieliszek.

— Alez na pewno — dodal Alexios.

Yamagata zauwazyl, ze wypowiadajac te slowa Alexios patrzyl prosto na Lare Moline.

WYJASNIENIA

— Jakie wiadomosci? — Molina zamrugal ze zdumienia.

On i Lara byli sami w kajucie, ktora tak szczodrze zaoferowal im Yamagata. Byla wieksza od pomieszczenia, ktore poprzednio zajmowal Molina na pokladzie statku. Japonska zaloga przenoszac bagaze Moliny do nowej kajuty zartowala sobie, mowiac o niej „apartament dla nowozencow”. Oczywiscie po japonsku, zeby gaijin nie poczul sie nieswojo z powodu tego niewinnego zartu.

— Nie moglam zostawic cie tu samego — rzekla Lara, rozpakowujac swoja torbe podrozna na podwojnym lozku, jakie stalo w kajucie. — Wygladales na tak smutnego i samotnego.

Molina wiedzial, ze nie wysylal do zony ani jednej wiadomosci, jesli nie liczyc tryumfalnych wiesci o odkryciu. Pamietal takze, ze obiecal kontaktowac sie z nia codziennie, kiedy nie byli razem.

— Dostawalas ode mnie wiadomosci? — upewnil sie.

Przerwala na moment wyciaganie rzeczy z torby, odwrocila sie i zarzucila mu rece na szyje.

— Victorze, nie ma sie czego wstydzic. Oczywiscie, ze dostawalam twoje wiadomosci. Byly cudowne. Czasem plakalam sluchajac ich.

Albo ja zwariowalem, albo ona, pomyslal Molina. Czy ona miala halucynacje? Pomieszaly jej sie marzenia z rzeczywistoscia?

— Laro, najdrozsza…

— A inne byly tak smutne, tak wzruszajace… o malo mi serce nie peklo. — Pocalowala go delikatnie w usta.

Molina poczul, ze drzy. Przez prawie dziesiec lat malzenstwa nauczyl sie jednego: z sukcesem nie nalezy sie klocic. Przyjmuj korzysci, kiedy sie pojawiaja, bez wzgledu na okolicznosci. W karierze naukowej ta zasada tez sie przydawala.

Pocalowal ja jeszcze mocniej i mocno przytulil. W milczeniu usiedli na brzegu lozka. Molina zepchnal czesciowo rozpakowana torbe podrozna zony z lozka; w niskiej grawitacji Merkurego spadla na podloge z delikatnym stuknieciem. Polozyli sie obok siebie i Molina zaczal zdejmowac z zony ubranie.

Jutro sprobuje sie dowiedziec, o co chodzi z tymi wiadomosciami, powiedzial sobie w duchu, czujac, jak wzbiera w nim pozadanie. Jutro bedzie na to dosc czasu.

Po obiedzie na pokladzie Himawari, Dante Alexios wrocil do bazy Goethe na powierzchni Merkurego. Lara nie zmienila sie ani troche, pomyslal. Jest rownie piekna jak dziesiec lat temu. A moze nawet piekniejsza.

Ciekawe, czy mnie poznala, zastanawial sie rozbierajac sie w swojej malutkiej kwaterze. Twarzy na pewno nie, ale pewnie zapamietala moj glos. Nanomaszyny nie zmienily mojego glosu.

Вы читаете Merkury
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату