na powierzchnie i znalezc wiecej skal z bioznacznikami.

— Przeciez ekipa MUA szuka probek na calej planecie, prawda? — rzekl Alexios, tak spokojnym tonem, jak tylko zdolal.

— Zakazali nam wszelkiej dzialalnosci…

— Ekipa MUA! McFergusen i jego naukowcy! Banda niekompetentnych durni! Siedza wygodnie na statku i wysylaja zdalnie sterowane laziki, zeby odwalily za nich cala robote.

— VR to potezne narzedzie — droczyl sie Alexios.

Stojac przed nim, pochylajac sie tak, ze ich nosy prawie sie stykaly, Molina zaczal krzyczec:

— Nie pozwalaja mi na korzystanie z ich systemu VR! Pozwolilem im zbadac moje skaly, ale oni nie pozwolili mi nawet tknac ich sprzetu! To nie fair!

Alexios powoli wstal, zmuszajac Moline, by cofnal sie o pare krokow.

— I dlatego pan do mnie przyszedl?

— Ma pan traktory, ktore stoja bezczynnie w bazie. Chcial bym jeden pozyczyc. Musze sie stad wydostac i znalezc wiecej probek.

Na dziwnie nieregularnej twarzy Alexiosa pojawil sie krzywy usmieszek.

— Przepisy bezpieczenstwa zabraniaja samodzielnego poruszania sie traktorem.

Poczerwieniala twarz Moliny jeszcze pociemniala. Zanim zdolal sie odezwac, Alexios dodal:

— Wiec pojade z panem.

— Pojedzie pan? — Molina o malo nie podskoczyl z radosci.

Alexios wzruszyl ramionami w umniejszajacym gescie.

— Nie mam za wiele do roboty, dzieki MUA.

Mogl powiedziec „Dzieki panu”, ale Molina nigdy nie dopuszczal takiej mozliwosci. Zapytal tylko:

— Kiedy? Jak szybko?

— Jak tylko bedzie pan gotowy.

— Juz jestem gotowy!

W rzeczywistosci przygotowania zajely Molinie caly dzien. Polecial z powrotem na poklad Himawari, by zabrac niezbedny sprzet, i nadeszla pora kolacji. Spedzil wiec noc na pokladzie statku z zona. Alexios spal sam w swojej kwaterze i staral sie nie myslec o Molinie lezacym w lozku z Lara. Zwykle spal niewiele, a kiedy juz zdolal zasnac, dreczyly go koszmary.

Molina dotarl do bazy wczesnym rankiem, z czterema skrzyniami sprzetu. Alexios ukryl rozbawienie i zaprowadzil go do garazu, gdzie staly traktory bazy. Za nimi toczyl sie na gabczastych kolkach wozek bagazowy, podazajac za miniaturowym namiernikiem, ktory Alexios przyczepil sobie do paska.

Garaz byl pusty i cichy.

— Pan Yamagata przylecial tu tylko raz, kiedy MUA na lozylo na nas embargo — wyjasnil Alexios, a jego glos odbijal sie od zakrzywionego ozebrowania stalowych scian. — Nie byl zadowolony widzac, ze caly sprzet stoi bezczynnie.

Molina milczal. Traktory byly proste w obsludze i nosily slady uzycia. Mialy wielkie metalowe kola, wygladajace na sprezyste, i babel ze szklostali dla kierowcy i pasazerow. Dwaj mezczyzni wladowali sprzet Moliny do bagaznika, po czym zamkneli ciezka cermetowa klape.

— Wloze skafander — rzekl Molina.

Alexios dostrzegl ciemne plamy potu na jego kombinezonie. Na pewno nie spocil sie przenoszac te skrzynie, nie w tak niskiej grawitacji. Victor pewnie jest zdenerwowany. Albo boi sie wychodzenia na zewnatrz.

Poszedl za Molina i takze wlozyl skafander.

— Przeciez nie bedzie pan musial opuszczac traktora — za protestowal Molina, gdy zespol technikow zaczal pomagac im we wkladaniu pekatych skafandrow.

— Chyba ze pan wpakuje sie w klopoty — rzekl Alexios.

— Ach.

— Nie moze pan czekac pol godziny albo wiecej, zanim nie wloze skafandra.

— Coz, przypuszczam, ze nie.

Wreszcie byli gotowi, a niewygodne, solidnie izolowane skafandry zostaly uszczelnione i sprawdzone przez technikow. Alexios wywolal baze przez radio skafandra.

— Doktor Molina i ja wyjezdzamy traktorem numer cztery. Wyjedziemy poza zasieg kamery.

— Zrozumialem — glos kontrolera brzmial, jakby ten byl znudzony. — Wyjezdzacie poza horyzont. Slonce wyjdzie za godzine i siedemnascie minut.

Flotylla miniaturowych satelitow otaczala planete na niskich orbitach, wiec kazdy metr kwadratowy powierzchni Merkurego znajdowal sie zawsze w zasiegu co najmniej dwoch. Zapewnialy one stala komunikacje i przesylaly dane pozycyjne.

— Slonce za godzine siedemnascie — potwierdzil Alexios.

— Udzielam zgody na opuszczenie bazy — rzekl kontroler.

Wspiecie sie do traktora w niewygodnych skafandrach nie bylo latwe, mimo niskiej grawitacji. Alexios uslyszal, jak Molina chrzaka i sapie, az wreszcie zajmuje miejsce po prawej stronie.

— Wygodnie? — spytal Alexios.

— Zartuje pan?

Alexios rozesmial sie i uruchomil silnik elektryczny traktora, po czym przejechal przez otwarta sluze.

— Czy mamy jakas okreslona trase, czy po prostu sie po wloczymy? — spytal Alexios, gdy zamknela sie wewnetrzna klapa sluzy i zaczeto wypompowywac powietrze.

Molina zmagal sie z wydobyciem ze swojego pasa ze sprzetem mikrochipu wielkosci paznokcia, az w koncu wcisnal go do panelu sterowania traktora. Na ekranie pojawila sie mapa geodezyjna terenu z zaznaczonym czerwona linia szlakiem.

Alexios przyjrzal sie przez moment mapie, po czym postukal w nia odzianym w rekawice palcem.

— To bardzo stromy zleb. Nie powinnismy sie tam pakowac.

Po glosie w sluchawkach poznal, ze Molina jest rozdrazniony.

— Najprawdopodobniej to wlasnie jest miejsce, ktorego szukam.

Zewnetrzna klapa stanela otworem. Jalowy krajobraz wygladal na ciemny i zlowieszczy, horyzont przerazajaco nisko, tysiace gwiazd polyskujacych nieruchomo nad nim. Alexios dostrzegl lsniace pasmo Mlecznej Drogi rozciagajace sie po niebie.

Wrzucil bieg i zlustrowal stan instalacji elektrycznych na ekranie panelu sterowania. Ogniwa paliwowe naladowane, zapasowe akumulatory tez. Kiedy wzejdzie Slonce, zasilanie przelaczy sie na baterie sloneczne.

Przejechali przez prog klapy i potoczyli sie po nierownej kamienistej powierzchni.

— Obawiam sie, ze traktor nie wjedzie do tego wawozu — oznajmil Alexios.

Molina milczal przez chwile, choc Alexios slyszal jego oddech w sluchawkach helmu, po czym rzekl:

— Dobrze. Prosze podjechac jak najblizej, pojde pieszo.

Brwi Alexiosa powedrowaly w gore. Victor ma jaja, powiedzial sobie w duchu. Albo, co bardziej prawdopodobne, neka go jakis demon.

Alexios wiedzial, jak to jest byc nekanym przez demony.

WYPRAWA NA POWIERZCHNIE

Molina siedzial w milczeniu w ciezkim skafandrze pod cisnieniem, podskakujac lekko, gdy traktor toczyl sie obrana trasa. Przejechali przez plytki krater, w ktorym znaleziono poprzednie probki. W swiatlach traktora wygladal szaro i martwo.

Poczul, jak ogarnia go niepohamowany gniew w miejsce niepokoju, ktory odczuwal z powodu przebywania na powierzchni tak nieprzyjaznej planety, gdzie mozna zginac z powodu najmniejszego bledu.

Odkad pozwolil McFergusenowi i jego dyletantom zbadac probki, nie moga sie od nich oderwac. Jeszcze

Вы читаете Merkury
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату