wizyjne, a do tego byl podlaczony do glownych monitorow.

Najlepszy widok dawal monitor siodmy. Kamera byla zamontowana tak wysoko, ze widac bylo nawet wiecej niz z dzwigu, a ponadto miala tryb podczerwieni, pozwalajacy dostrzec wiecej szczegolow.

W oddali widac bylo wciaz nadchodzace droga z Gap strumienie Posleenow, ale byly bardziej rozproszone i poruszaly sie o wiele wolniej. Chyba wreszcie na koncu tunelu pojawilo sie swiatelko.

Przesunal obraz w lewo, tam, gdzie East Branch splywala z gor i rozlewala sie szeroko. Zobaczyl slady poprzedniego przejazdu SheVy i westchnal. Czlowiek nie powinien byc zmuszany do jezdzenia czyms takim po gorach wiecej niz raz w zyciu.

— „Ponad gorami” — zaspiewal, przesuwajac kamere dalej — „unies mnie w niebo…”.

Na grzbiecie gory nad East Branch zobaczyl grupe Posleenow; Pruitt dal maksymalne zblizenie, ale dopiero kiedy wlaczyl podczerwien, zorientowal sie, co widzi.

— Panie pulkowniku — sapnal po chwili. — Niech pan lepiej popatrzy na monitor siodmy.

* * *

Mitchell wcisnal odpowiednie przyciski i dal obraz z siodemki na glowny ekran.

— O co chodzi, Pruitt?

— Niech pan sie przyjrzy grupie na grzbiecie po lewej stronie. — Pruitt mowil martwym glosem, jakby ktos wlasnie wyrwal mu dusze.

— Grzbiet nad East Branch? — spytal pulkownik, powiekszajac obraz.

— Tak, sir. Niech pan wlaczy podczerwien.

Mitchell zrobil to i zaklal.

— To sa… Czy to sa ludzie?

* * *

— Major Chan, przeladowac bron — powiedzial Mitchell. — Przygotowac sie do bliskiego wsparcia ogniowego. Reeves, wycofaj nas ze wzgorza. Pruitt, zabieraj dupa do wlazu jeden.

— Tak jest, sir. — Kierowca sprawdzil monitory, a potem obrocil czolg w miejscu i zjechal ze wzniesienia. Podejrzewajac, jaki bedzie nastepny rozkaz, cofnal do oporu i wjechal tylem na wzgorze Savannah Church. Na widok poteznej sciany metalu chrupki na wzgorzu spanikowaly, ale on mial wazniejsze rzeczy na glowie. Na przyklad jak dlugo jeszcze bedzie zyl?

— Romeo Osiem-Szesc, tu SheVa Dziewiec — powiedzial pulkownik na dywizyjnej sieci artyleryjskiej. — Potrzebuje ognia brygady na kwadrat UTM 29448 wschod, 39107 polnoc. Dajcie wszystko, co macie.

— Eee, przyjalem, SheVa — odpowiedzial dyzurny. — Ale to zajmie kilka minut. Poza tym to nie jest nasz priorytet ostrzalu.

— Wykonac — powiedzial Mitchell. — Mam gdzies wasz priorytet, natychmiast wykonac.

— SheVa Dziewiec, tu Quebek Cztery-Siedem. — To byl glos kapitan LeBlanc. — Co wy wyprawiacie, do cholery?

— Szykujemy sie do natarcia w strone East Branch.

Zapadla cisza, kiedy kapitan przetrawiala te rewelacje.

— SheVa, plan byl inny.

— Ale plan sie zmienil. Jest tam grupa ludzi, ktorych Posleeni uzywaja jako ruchomej stolowki. A my po nich pojedziemy.

* * *

Angela Dale odwrocila sie, kiedy na poludniu blysnela seria wybuchow, ale potem znow wycofala sie w swoj wlasny udreczony swiat. Wiele dni temu Posleeni schwytali ja w poblizu Franklin, kiedy podczas desperackiej ucieczki z miasta zgubila rodzicow. Byla pewna, ze tak samo jak wszyscy, ktorzy nie wytrzymywali tempa marszu, zostali pozarci.

Nie pamietala, nie chciala pamietac, ilu ludzi zginelo, ale na poczatku grupa, z ktora wedrowala, byla o wiele wieksza. W drodze przylaczaly sie do nich gromady zdezorientowanych uciekinierow, w tym grupka Indowy z wielkimi plecakami i tobolami na plecach.

Angela pozdrowila ich tak jak nauczyla sie w szkole, a mali zieloni kosmici najwyrazniej uznali ja za swojego najlepszego przyjaciela i natychmiast stloczyli sie wokol niej. Ich przywodca mowil po angielsku, choc z dziwnym akcentem; powiedzial, ze Posleeni przywiezli ich z innego swiata jako inzynierow. Indowy zbudowali kilka mostow, ale potem, kiedy centaury zostaly zmuszone do odwrotu, dolaczono ich do grupy ludzi — uzyl posleenskiego okreslenia „thresh” — jako ruchoma przekaske.

Od czasu do czasu ktorys z eskortujacych ich Posleenow wyciagal kogos z grupy, a potem szly w ruch noze. Ludziom czasami proponowano jedzenie, ale chociaz zoladki przyrastaly im juz do kregoslupow, nikt nie przyjmowal ociekajacych krwia strzepow ciala, ktore jeszcze przed chwila bylo jednym z nich.

Angela juz nie zwracala na to uwagi. Schowala sie w cieplej, bezpiecznej kryjowce w swojej glowie, gdzie nikt nie mogl jej skrzywdzic. Wierzyla, ze pewnego dnia znow bedzie jej cieplo, znow bedzie bezpieczna, ale to raczej nie nastapi na ziemi, dlatego nic juz jej nie obchodzilo. Szla tam, gdzie kazano jej isc, i. siadala, gdzie kazano usiasc.

Dlatego dopiero po dluzszej chwili zorientowala sie, ze artyleryjski ostrzal, ktory spadal na rownina, ucichl, tak samo jak ogien Posleenow. Ale to, co sie dzialo na polu bitwy, nie mialo dla niej zadnego znaczenia; mogla ja ocalic juz tylko smierc, smierc, ktora byla lepsza niz pozarcie.

Ale po chwili poprzez mgle obojetnosci dotarly do Angeli pomruki zgromadzonych dookola ludzi i okrzyki podniecenia Posleenow. Bala sie, ze to oznacza wybor kolejnego kandydata do zjedzenia, wiec przesunela sie tak, zeby znalezc sie w centrum grupy. Szybko jednak stalo sie jasne, ze chodzi o cos innego. W swietle ogni plonacych w dolinie i slabego blasku ksiezyca, ktory wstal na wschodzie, ujrzeli olbrzymia mase metalu, ktora przewalala sie przez odlegly grzbiet wzgorza, podczas kiedy artyleria znow zaczela strzelac.

* * *

— Gaz do dechy, Reeves! — krzyknal Mitchell. Kierowca ruszyl w dol Chuch Hill i z powrotem pod gore z maksymalna predkoscia, poniewaz to byl najgorszy moment calego manewru. Przez chwile spod opancerzonego dziala byl wystawiony na ostrzal, i gdyby Posleeni to wykorzystali, SheVa bylaby zalatwiona. Tam bowiem znajdowaly sie systemy napedowe i reaktory. Ich uszkodzenie zatrzymaloby czolg na wzgorzu, gdzie staliby sie nieruchomym celem dla co najmniej piecdziesieciu tysiecy Posleenow.

Ale dzieki ostrzalowi artyleryjskiemu i zaskoczeniu szybkim natarciem wrogie pociski zabebnily o pancerz dopiero wtedy, kiedy zjezdzali juz w dol po drugiej stronie grzbietu.

— Kilzer! Zaslona wodna! Teraz!

— Eee… — Paul spojrzal na Mitchella i wzruszyl ramionami. — Chyba zapomnialem powiedziec, ze woda sie skonczyla. Starcza tylko na piec minut, dlatego juz wszystko zuzylismy.

— Cholera — zaklal pulkownik. — Chan!

Ale rozkaz byl niepotrzebny, bo wszystkie MetalStormy juz strzelaly, jakby od tego zalezalo ich zycie. I, prawde mowiac, zalezalo.

Dolina wciaz byla pelna Posleenow, i nawet ci, ktorzy walczyli wrecz z ludzkimi obroncami na wzgorzach, odwrocili sie, zeby ostrzelac gigantyczny czolg, ktory parl w dol zbocza droga na Savannah. Ale SheVa Dziewiec dawala z siebie wszystko.

Znow w kierunku Posleenow wystrzelily wstegi czerwonego ognia; ostrzal artylerii stworzyl prostokat otwartej przestrzeni, w kierunku ktorego pedzila SheVa, rzygajac ogniem na wszystkie strony.

— Mitchell! — General Simosin zdawal sie nieco poirytowany. — Co wy robicie, do cholery?

— Chcial pan przelamac opor, generale, no to go przelamujemy.

— Ty glupi sukin…

— Nad East Branch sa ludzie — przerwal mu Mitchell. — Jedziemy tam i nic nas nie zatrzyma.

Вы читаете Doktryna piekiel
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату