— Dokladnie. I pojazd do zmiany gasienic, przecinak, dwa plutony technikow w kombinezonach antyradiacyjnych, oficer inzynieryjny, szesnascie uprzezy do pracy na wysokosci, cztery zestawy spawalnicze, dwiescie kilo C-4 i kubek kawy Kona.

Garcia zastanawial sie przez chwile.

— Moge zalatwic wszystko oprocz kawy Kona.

— Niech szlag trafi tych Posleenow za to, ze przecieli nam linie zaopatrzenia!

* * *

Kilzer, wciaz ubrany w kombinezon antyradiacyjny, obszedl plyte dookola, zaznaczajac cos na jej powierzchni.

Plyta w ksztalcie prostokata — o dlugosci dokladnie dziewieciu metrow i czterystu dwudziestu trzech centymetrow — zostala wycieta przecinakiem. Maszyny te wykorzystywaly chemicznie napedzany laser, sluzacy do bardzo precyzyjnego ciecia na okreslona glebokosc i pod okreslonym katem. Przydawalo sie to na przyklad wtedy, kiedy trzeba bylo wyciac fragment kadluba oslaniajacy reaktor jadrowy.

Po wycieciu laty ten sam pojazd wykonal w burcie SheVy otwor o wymiarach szesc na szesc metrow, a potem odjechal, aby znalezc sobie jakies inne zajecie. Nikt tutaj nie narzekal na brak roboty.

Podczas gdy Kilzer i Indy zajeli sie naprawianiem uszkodzonej armaty, reszta brygady zaczela usuwac „drobniejsze” zniszczenia. Po tej stronie Knoxville nie bylo juz wiecej reaktorow, a nie mozna bylo przywiezc ich sterowcem, wiec czolg musial jechac dalej na polowie mocy. Zniszczen bylo tyle, ze brygada miala co robic; wymieniali uszkodzone wsporniki, latali dziury w poszyciu kadluba, zdejmowali zniszczona wieze MetalStormow i kladli na nowo setki poprzerywanych kabli.

— Trzy klamry tutaj — powiedzial Kilzer do spawacza, pokazujac odpowiednie miejsca, a potem przeszedl na drugi koniec plyty i pokazal drugiemu spawaczowi, gdzie umocowac drugi zestaw klamer. — Kiedy obaj skonczycie, dajcie jeszcze dwie klamry do lin asekurujacych.

Potem zaprowadzil dwoch innych spawaczy do srodka i pokazal im poszarpana dziure w pochlaniaczu wstrzasow.

— Wytnijcie uszkodzony metal i zrobcie ladny, gladki otwor.

Jeden ze spawaczy spojrzal na cienka warstwe plynu hydraulicznego pokrywajacego wszystkie powierzchnie i pomachal kumplowi, zeby odsunal sie od urzadzenia.

— Trzeba wezwac strazakow, sir — powiedzial.

— Aha. — Paul popatrzyl na rozchlapany plyn i pokrecil glowa we wnetrzu bulwiastego kombinezonu. — Wiedzialem, ze o czyms zapomnialem.

Ekipa specjalistow od gaszenia ognia skladala sie z dwoch zalog gaszacych i osoby odpowiedzialnej za bezpieczenstwo. Poniewaz brygada naprawcza SheVy czesto musiala dzialac w malo bezpiecznych warunkach, opracowala techniki radzenia sobie na przyklad ze spawaniem w poblizu materialow wybuchowych.

Kiedy laserowe spawarki wgryzly sie juz w metal, ekipa ogniowa zajela sie plynem hydraulicznym. W wysokiej temperaturze plyn najpierw parowal, a potem sie zapalal. Zazwyczaj byly to male ogniki, latwe do ugaszenia, zdarzaly sie jednak wieksze i bardziej zywiolowe, ale gasnice z dwutlenkiem wegla stosunkowo latwo sobie z nimi radzily.

Przygotowanie do ciecia trwalo dluzej niz samo ciecie. Dwaj technicy byli bardzo doswiadczeni; z gracja artystow usuneli poszarpane kawalki metalu, zostawiajac idealnie gladki otwor.

Kiedy skonczyli i poszli szukac innego zajecia. Paul najpierw oczyscil powierzchnie metalu sprayem do czyszczenia gaznikow, a potem nalozyl na wierzch pochlaniacza wstrzasow cienka warstwe czegos, co wygladalo jak dwustronna tasma.

— Jak rozumiem, chce pan przyslonic dziure plyta — powiedziala Indy, zagladajac mu przez ramie. — Jest wystarczajaco dluga, zeby ja owinac dookola. Nie rozumiem tylko, w jaki sposob ma sie trzymac; nie mozna jej przyspawac od spodu, a tasma nie da rady. I nie wiem, jak pan chce ja owinac, skoro nie mamy tak duzej prasy.

— Sa pewne sposoby — odparl tajemniczo cywil.

Plyta pancerna zaczela sie juz wsuwac do wnetrza czolgu. Technicy zamocowali liny dzwigu w odpowiednich miejscach, ale ich dlugosc — nie wspominajac juz o wadze olbrzymiej sztaby metalu — sprawiala, ze plyta posuwala sie. krotkimi szarpnieciami.

— Zaczepcie z bokow liny asekuracyjne — powiedzial Garcia, wychodzac z komory reaktorow. — A z tylu podczepcie spychacz, niech ja stabilizuje.

Troje inzynierow patrzylo, jak plyta unosi sie nad pochlaniaczem i zatrzymuje, lekko kolyszac.

— Nie ciagnac — powiedzial Kilzer. — Powoli opuscic na pochlaniacz.

Plyta zakolysala sie lekko, a potem przechylajac sie na bok, spoczela na wierzchu pochlaniacza.

— Swietnie — powiedzial Kilzer, wyjmujac z kieszeni pilota.

— Teraz ja przytrzymajcie.

— Paul, co pan… — zaczal Garcia, kiedy kciuk Paula opadl na czerwony przycisk. Rozlegl sie glosny szczek i spod plyty wystrzelily plomienie.

— Material spawajacy!

— Trzeba bylo chociaz krzyknac „Uwaga!” albo cos takiego! — wrzasnela Indy, potrzasajac glowa. — To bylo glosne jak cholera! Az mi dzwoni w uszach!

— Lezy na swoim miejscu. W czym problem?

— Paul, to nie byl najbezpieczniejszy sposob — rzekl ostroznie Garcia. — Komus mogla sie stac krzywda. Jestem pewien, ze wszyscy bedziemy mieli spory ubytek sluchu.

— Ja nie — oznajmil Kilzer, wyciagajac z uszu zatyczki.

— Mogles nam powiedziec! — krzyknela Indy.

— Bla, bla, bla. — Paul pomachal do technikow dyndajacych w gorze na uprzezach. — Zalozcie ladunki!

— Jeszcze wiecej materialow wybuchowych? — spytala Indy. — O nie.

— Paul, jest pan pewien? — spytal Garcia.

— Pytala pani o prase, chorazy Indy — odparl z usmiechem cywil. — Sto kilo C-4 bedzie doskonale.

* * *

— O cholera — warknal Stewart. — Szefie, mamy klopoty!

O’Neal zastanawial sie wlasnie, czy nie zaproponowac kapitan Slight, zeby poprawila troche ustawienie swojej linii. Jak dotad kompania Bravo miala prawie dwie trzecie strat; widac bylo wyrazna wyrwe w drugim plutonie. Ale na slowa Stewarta spojrzal na przeslane dane i westchnal.

— Duncan — powiedzial, przelaczajac sie na tryb prywatny. — Potrzeba mi… trzech twoich ludzi.

— Bedzie ciezko, szefie — odparl dowodca kompanii. — I tak coraz wiecej kucykow mi sie tutaj przeslizguje.

Potem Mike uslyszal, jak dawny S-3 przeklina, patrzac na ikony blisko czterech tysiecy Posleenow wspinajacych sie na zbocze Hogsback. — Szefie, nie wiem, czy dadza rade.

— Wiem, ze nie dadza rady w razie jakiegokolwiek oporu, ale Slight ma jeszcze wieksze straty niz ty.

— Wiem — odparl Duncan, a po chwili zastanowienia dodal: — Panie majorze, nic tutaj nie robie, tylko siedze w jamie. Wezme dwoch zolnierzy i sam pojde na gore.

Mike zmarszczyl czolo.

— Zadaniem dowodcy, kapitanie…

— Jest dowodzic, a to nie to samo co przewodzic. Znam to, ale mam tutaj dwoch sierzantow, ktorzy moga sie tym zajac rownie dobrze jak ja, a jesli juz mamy odciagac ludzi z okopow, wolalbym, zeby brac jak najmniej z pierwszej linii.

Mike znow zmarszczyl czolo, a potem westchnal.

— Zgoda, kapitanie, jak chcesz. Zabierajcie swoje dupska na gore.

— No, robi sie coraz weselej — powiedzial Stewart, kiedy Duncan sie rozlaczyl. — Teraz mamy jeszcze emanacje ladownika.

Вы читаете Doktryna piekiel
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату