Gdybys w snie jakim dusznym wraz z nami mogl kroczyc Za tym wozem, na ktorysmy go potem rzucili I widziec jego biale, rozszalale oczy W twarzy zwislej, jak diabla, co go grzech juz zbrzydzil, Gdybys slyszal, jak z kazdym kol wozu podskokiem Krew z charkotem uchodzi piana z pluc rozdartych Jak rak odrazajaca, gorzka jak zoladka soki Na niewinnym jezyku, wrzodami przezartym. Przyjacielu, nie klamalbys wtedy jak pies Dzieciom zlaknionym jakiejs rozpaczliwej glorii Powtarzajac to lgarstwo: Dulce et decorum est Pro patria mori. Wilfred Owens, Dulce et Decorum Est Porter’s Bend, Polnocna Karolina, Stany Zjednoczone Ameryki, Sol III 05:23 czasu wschodnioamerykanskiego letniego, wtorek, 29 wrzesnia 2009

— Zatrzymaj sie tutaj — powiedzial Kilzer przez radio. Mial na sobie kombinezon przeciwradiacyjny i kierowal pojazdy w strone malego zaglebienia u podnoza wzgorz. W tej chwili dekontaminacja byla wazniejsza niz atak.

LeBlanc patrzyla na swoje czolgi przytulone do burty SheVy i zastanawiala sie, czy juz jest chora, czy tylko jej sie wydaje; przekona sie o tym juz za kilka minut.

— Wszyscy jestesmy na miejscu, Kilzer — powiedziala przez radio i zasunela wlaz stalowa plyta, ktora dal im cywil. — Zaczynaj.

Na pojazdy runela sciana wody.

— Nawet nie bralem pod uwage takiej mozliwosci — powiedzial Kilzer, patrzac na wodospad — ale to swietny pomysl.

Kiedy ostatnie strumyczki wody wylecialy z dysz, wyszedl, aby zbadac czolgi i transportery przenosnym licznikiem.

— Jak jest? — spytala LeBlanc.

— Caly czas jestescie goracy — odparl — i chociaz nie ma bezposredniego zagrozenia zycia, musimy was przeniesc w ciagu kilku godzin do „zimnej” strefy. Promieniowanie spadlo po prysznicu co najmniej o polowe.

Nastepnie kazal jej wyjsc z czolgu.

Zsunela sie na ziemie, zastanawiajac sie, ile promieniowania zebrala w ten sposob na kombinezon. Zauwazyla, ze przynajmniej raz Kilzer nie patrzy na jej piersi; to dobrze, ze potrafi byc powazny w trudnej sytuacji. Z drugiej strony fakt, ze sytuacja jest az tak trudna, iz musi byc powazny, byl dosc przerazajacy.

Przesunal licznikiem wzdluz jej ciala, potem kazal jej sie odwrocic i sprawdzil plecy oraz boki.

— Problem w tym, ze ziemia, na ktorej stoimy, jest goraca od wody — powiedzial zamyslonym tonem.

— Jest bardzo zle? — spytala LeBlanc, ale on w dalszym ciagu machal dlugim, cienkim pretem i nic nie mowil. A wiec musi byc niedobrze.

— Ochlapalo pania?

— Tak. — Miala ochote zlapac go za ramiona i potrzasnac. — Jest bardzo zle?

— Tak — odparl krotko. — Zastanawiam sie, co robic. Musi pani przejsc pelna dekontaminacje, i to szybko.

Dopiero teraz uswiadomila sobie, co to znaczy.

— Cholera. Nawet nie moge oskarzyc pana o szukanie pretekstu, zeby pogapic sie na moje cycki, prawda?

— Prawda — odparl Kilzer, wlaczajac radio. — SheVa Dziewiec, bedzie mi tu potrzebna pomoc.

* * *

— Ruszaj sie — warknela Indy, zarzucajac na ramie zestaw dekontaminacyjny. Pruitt biegl za nia z pojemnikiem piany. — Musimy szybko wydostac sie z tego blota, wszystko tu jest gorace.

Oboje mieli na sobie kombinezony antyradiacyjne i mimo nocnego chlodu pocili sie jak w saunie.

— Daje wam pietnascie minut — powiedzial przez radio Mitchell. — Batalion jest rozstawiony na wzgorzach, i choc Posleeni do nich nie celuja, jednak ida w te strone. A wiec nie macie duzo czasu.

— Damy rade — powiedziala mechanik, zblizajac sie do dwoch postaci stojacych samotnie w swietle ksiezyca. Bez kurtki i bluzy LeBlanc dygotala z zimna, a jej oddech unosil sie para w nocnym powietrzu.

— Niech pan zawola tutaj reszte zalogi — powiedziala Indy do Kilzera. — Ten czolg jest skazony, nie ma sensu, zeby siedzieli w napromieniowanej puszce.

— Szkoda, ze mnie to nie bawi — powiedzial Pruitt, rzucajac na ziemie pojemnik z piana i wracajac biegiem po reszte sprzetu.

— Wyciagamy wszystkie pojazdy z blota, jest gorace jak cholera — powiedziala Indy, kiedy pozostale transportery przytulone do SheVy odjechaly.

— A Sh-SheVy nie? — spytala major, szczekajac zebami.

— Nie. — Indy zarzucila line na konar rosnacego w poblizu debu, ale lina spadla; za drugim razem juz sie udalo, — Jest skazona, ale mamy odpowiedni sprzet, zeby sobie z tym poradzic. A wy nie.

— To z mojej strony prze-przeoczenie.

— Zwazywszy na to, kiedy przejela pani batalion, nikt nie ma prawa miec pretensji — usmiechnela sie. Pojawil sie Kilzer z trojka czolgistow.

— Cala czworka, rozbierac sie — powiedziala chorazy, podciagajac na linie przenosny prysznic. — Kilzer, potrzebne mi jest swiatlo.

— Zobacze, co da sie zrobic — odparl cywil i pobiegl do SheVy, nawet nie ogladajac sie za siebie.

LeBlanc westchnela i zdjela koszule, a potem biustonosz.

— Drugi taki znajde dopiero w Asheville — mruknela, patrzac na te ostatnia sztuke odziezy.

— I tak nie bedzie pasowal — westchnela Indy, podnoszac szczotke.

— Mam nadzieje, ze nie mowi pani tego z zazdrosci.

— Nie, mam dosc swoich problemow z kregoslupem.

* * *

Kilzer przyciagnal na wzgorze przedluzacz, zaczepil na galezi latarnie i wlaczyl ja, a dopiero potem spojrzal na rozgrywajaca sie pod debem scene.

Kierowca abramsa, z glowa ogolona na zero i gdzieniegdzie pokaleczona, golil glowe ladowniczego, podczas gdy Pruitt zajety byl szorowaniem ostrzyzonego juz dzialonowego pianka dekontaminacyjna.

Indy robila to samo z major LeBlanc; zabrala sie za nia tak szybko, ze nawet jej nie ostrzygla. Kiedy zapalilo sie swiatlo, major odwrocila sie i parsknela ze zloscia; jej jasne oczy rozblysly jak u rozwscieczonej pantery zlapanej w snop reflektora. Byla zupelnie naga, nie liczac cieniutkiej warstwy zolto-bialej pianki.

— Prosze sie zamknac, pani major — powiedziala Indy, szorujac ja za uchem. — Musze cos widziec.

Kilzer stal przez chwile nieruchomo, szybko mrugajac; potem zamknal oczy i pokrecil glowa.

— Mam inne rzeczy, ktorymi powinienem sie zajac — powiedzial tonem, ktory mial brzmiec zdecydowanie,

Вы читаете Doktryna piekiel
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ОБРАНЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату