Posleenow. Snop purpurowego swiatla przeznaczonego do niszczenia okretow wgryzal sie gleboko w ich szeregi, scinajac za jednym zamachem po szesciu albo siedmiu obcych.
— Tak, ale jest pewien maly problem — powiedzial Mike. — Chodzi o to, ze…
„Maly problem” zostal odkryty po roku uzywania terawatowego lasera na polach bitew. Jak juz wspomniano, podstawa jego dzialania byla slabo kontrolowana eksplozja jadrowa. Do komory lasujacej wypelnionej argonem wstrzykiwano starannie odmierzone dawki antywodoru. Antywodor, przeciwienstwo prawdziwej materii, zderzal sie z argonem i natychmiast przeksztalcal w czysta energie.
Owa uwolniona energie przechwytywaly inne atomy argonu, a kiedy one z kolei ja uwalnialy, miala juz postac fotonow swiatla. Fotony te znow byly przechwytywane i gromadzone, az po osiagnieciu szczytowego cisnienia byly uwalniane.
Wszystko to dzialo sie w ciagu nanosekund i bylo kontrolowane przez wibrujace pola magnetyczne, czerpiace energie z tej samej reakcji.
Taki sam typ lasera wykorzystywano w kosmicznych mysliwcach i okretach liniowych. W obu przypadkach podchodzono do niego z naboznym szacunkiem, gdyz byl rownie grozny dla wlasnego okretu, jak i dla wroga, dlatego stworzono potezne drugorzedne pola magnetyczne, ktore zapewnialy bezpieczenstwo, jesli pierwszorzedne pola zawiodly.
W wersji naziemnej owe drugorzedne systemy byly jednak niedostepne, dlatego tez kiedy moc w komorze lasujacej przekraczala dozwolone maksimum mocy pol magnetycznych, pobudzony argon i drobiny wciaz nie przetworzonego antywodoru uciekaly z zamkniecia i niszczyly bron, uwalniajac cala reszte argonu w dosc widowiskowy sposob.
W jednej chwili Tommy strzelal z lasera, a juz w nastepnej lecial nad ziemia, wsciekle wirujac. Jego sensory znow zostaly przeladowane, ale z tego, co udalo mu sie mimo to odczytac, wynikalo, ze temperatura na zewnatrz gwaltownie spada, zblizajac sie do tej, jaka panuje w fotosferze gwiazdy.
Potem nastapil krotki, raptowny wstrzas i Sunday przestal sie obracac. Mial wrazenie, ze zsuwa sie po zboczu gory.
Zauwazyl, ze nie moze zebrac mysli, i zaraz potem stracil przytomnosc.
Mike wyjrzal z jamy dowodzenia batalionem i westchnal.
— Mowilem mu, zeby przestal — powiedzial. Powietrze wciaz bylo pelne niewiarygodnie rozgrzanych gazow i pylu, ale systemy juz zaczynaly sie stabilizowac i widac bylo, ze oddzial nikogo nie stracil. Laser, ktory wybuchl, oczyscil teren z Posleenow.
— Atomowki — mruknal Mike. — Trzeba bylo zabrac atomowki.
— No wlasnie — zasmial sie Stewart. — Dlaczego wczesniej na to nie wpadlismy?
— Nie wiem, moze dlatego, ze byly zabronione? — mruknal O’Neal. — Dlaczego wciaz musimy prosic innych o pomoc?
— A moze trzeba bylo po prostu zabrac lasery? — znowu zasmial sie Stewart. — Dlaczego mu pan nie powiedzial o ubocznych skutkach ich dzialania?
— Och, doswiadczenie to najlepszy nauczyciel. Poza tym, cholera, nikt inny nie zamierzal strzelac z tego dranstwa. — Spojrzal na odczyty i wzruszyl ramionami. — Zyje. Okretow nie ma, Posleenow tez nie. Wyglada na to, ze odwalil kawal dobrej roboty.
— Ja tez tak mysle — powiedzial Stewart, smiejac sie. Potem spowaznial. — Ale stracilismy Slight. Szlag by to trafil.
— Tak. Moglbym dac kompanie Sundayowi, kiedy tylko odzyska przytomnosc, ale mysle, ze jednak dostanie ja ktorys z sierzantow — I tak zostalo tam tylko poltora plutonu.
Stewart wstal i probowal rozejrzec sie poprzez opadajacy kurz.
— Pora zobaczyc, jak sobie radza.
— Tak, a ja sciagne na dol Duncana. Tam na gorze nie ma juz nic do roboty.
O’Neal spojrzal na schemat pola bitwy.
— Nie wiem, czy w ogole jest jeszcze cos do roboty.
— No — przytaknal Stewart. — Chyba moglibysmy zaszarzowac.
20