(wszyscy spiewali piosenki Dylana), nie zobaczylem ani kawalka mostu.
W koncu znalazlem nocleg w Zlotej Pradze, zapuszczonym pensjonacie na wzgorzu niedaleko zamku. Wlascicielka dala mi wybor miedzy duzym brudnym pokojem a malym czystym. Wybralem duzy brudny, wychodzac z zalozenia, ze go wysprzatam. Kiedy zostalem sam, zdalem sobie sprawe, jak glupio postapilem. Nigdy nie posprzatalem nawet wlasnego mieszkania.
Rozpakowalem sie, polozylem na lozku i zapalilem papierosa. Myslalem o Sarze, jej ojcu i Barnesie. Myslalem o moich rodzicach, o Ronnie, helikopterach, motocyklach, Niemcach i hamburgerach w McDonaldzie.
Myslalem o wielu rzeczach.
Obudzilem sie o osmej i zaczalem sluchac odglosow budzacego sie, rozpoczynajacego kolejny dzien pracy miasta. Jedynym nieznanym dzwiekiem byly odglosy tramwajow, stukoczacych i swiszczacych po brukowanych ulicach i mostach. Zastanawialem sie, czy powinienem zostac w hawajskiej koszuli.
O dziewiatej dotarlem na Rynek, gdzie zaczal mnie nagabywac niski mezczyzna z wasami, proponujac zwiedzanie miasta w konnej dorozce. Miala mnie do tego przekonac urocza autentycznosc powozu, ale pobiezny rzut oka przekonal mnie, ze przypomina on dolna czesc samochodu Mini Moke z usunietym silnikiem i dyszlami dla koni wstawionymi w miejsce przednich swiatel. Tuzin razy powiedzialem: „Nie, dziekuje”, a raz: „Spierdalaj pan”.
Szukalem ogrodka kawiarnianego z parasolami z logo Coca-Coli. Takie dostalem polecenie. Tom, kiedy dotrzesz na miejsce, zobaczysz ogrodek kawiarniany z parasolami z logo Coca-Coli. Nie powiedzieli mi jednak, albo nie zdawali sobie sprawy, ze lokalne przedstawicielstwo Coca-Coli traktowalo swoje obowiazki z niebywala sumiennoscia, rozstawiajac parasole w jakichs dwudziestu lokalach w promieniu stu metrow od Rynku. Przedstawiciel Camel Cigarettes obstawil tylko dwa ogrodki, dlatego prawdopodobnie lezal martwy w jakims rowie, podczas gdy — czlowiek Coca-Coli otrzymal mosiezna tablice pamiatkowa i wlasne miejsce parkingowe w siedzibie w Utah.
Znalazlem kawiarnie po dwudziestu minutach. The Nicholas. Dwa funty za filizanke kawy.
Kazano mi wejsc do srodka, ale poranek byl piekny, a ja nie mialem ochoty wykonywac niczyich polecen, wiec usiadlem na zewnatrz przy stoliku z widokiem na Rynek i mijajacych mnie Niemcow. Zamowilem kawe i zaraz potem zobaczylem, jak dwoch mezczyzn wylania sie ze srodka i zajmuje miejsca przy pobliskim stoliku. Obaj byli mlodzi i wysportowani, obaj nosili tez okulary przeciwsloneczne. Obaj unikali mojego wzroku. Prawdopodobnie zjawili sie tam godzine wczesniej, zeby zajac najlepszy stolik, a ja im wszystko zepsulem.
Super.
Poprawilem ustawienie krzesla i zamknalem na chwile oczy, powalajac promieniom slonca opalic kurze lapki.
— Coz to za rzadka i wyjatkowa przyjemnosc, panie — odezwal sie glos.
Rozejrzalem sie dookola i zobaczylem postac w brazowym plaszczu przeciwdeszczowym patrzaca na mnie spod przymruzonych powiek.
— Wolne? — zapytal Solomon. Usiadl, nie czekajac na odpowiedz.
Gapilem sie na niego.
— Witaj, Dawidzie — powiedzialem w koncu.
Wytrzasnalem papierosa z paczki, a Solomon przywolal kelnera. Zerknalem w strone dwoch par Okularow Przeciwslonecznych, ale odwracaly wzrok mozliwie najdalej za kazdym razem, kiedy sie obracalem.
—
— To nie ty — mruknalem.
— Nie ja? Kto w takim razie?
Wpatrywalem sie w niego uparcie. Byl ostatnia osob — jaka spodziewalem sie spotkac.
— Pozwolisz, ze ujme to inaczej — powiedzialem. — Ti ty?
— Pytasz, czy to ja tu siedze, czy to ja jestem osoba, z ktora miales sie spotkac?
— Dawidzie…
— W obu przypadkach, to ja, sir.
Solomon oparl sie na krzesle, pozwalajac kelnerowi postawic kawe na stoliku. Wypil lyk i cmoknal z aprobata.
— Mam zaszczyt wystepowac w roli trenera na czas panskiego pobytu na tym terenie. Ufam, ze uzna pan nasze relacje za owocne.
Skinalem glowa w kierunku Okularow Przeciwslonecznych.
— Tamci sa z toba?
— Tak wlasnie, panie. Nie zeby specjalnie im sie to podobalo, ale to zaden problem.
— Amerykanie?
Skinal potakujaco glowa.
— Z krwi i kosci. Ta operacja ma wyjatkowo dwustronny charakter. Prawde mowiac, bardziej dwustronny, niz na to przez dlugi czas pozwalalismy. Ogolnie rzecz biorac, dobrze sie stalo.
Zastanawialem sie przez chwile.
— Ale dlaczego mi o rym nie powiedzieli? — zapytalem. — Skoro wiedzieli, ze cie znam, dlaczego mnie nie uprzedzili?
Wzruszyl ramionami.
— Czyz nie jestesmy jedynie malenkimi trybikami w gigantycznej maszynie, sir?
No coz, w sumie jestesmy.
Oczywiscie chcialem wypytac Solomona o wszystko.
Chcialem, zebysmy cofneli sie do poczatku i zrekonstruowali wszystko, co wiemy na temat Barnesa, ONeala, Morderstone’a, Uschnietego Drzewa i Projektu Absolwent, aby wspolnie okreslic swoje miejsce w tym balaganie, I moze nawet nakreslic droge wyjscia z sytuacji.
Ale z pewnych powodow nie moglem tego zrobic. Duzych, muskularnych powodow, ktore wiercily sie na swoich miejscach z tylu klasy i podnosily rece, zmuszajac innie, abym ich wysluchal. Gdybym opowiedzial Solomonowi o swoich przypuszczeniach, mogl zareagowac w sposob wlasciwy albo niewlasciwy. Wlasciwa reakcja doprowadzilaby, z duza doza prawdopodobienstwa, do smierci Sary i mojej, co, z niemal stuprocentowym prawdopodobienstwem, nie powstrzymaloby rozwoju wypadkow. Mogloby tylko odsunac operacje w czasie, tak ze rozegralaby sie na innym boisku i w innym terminie — ale jednak by sie rozegrala. o nieslusznej reakcji wolalem nawet nie myslec, poniewaz w takim wypadku Solomon pracowalby dla drugiej strony, a jezeli dobrze sie nad tym zastanowic, nikogo nie mozna byc pewnym.
Na jakis czas zamknalem sie wiec i sluchalem, podczas gdy Solomon zapoznawal mnie z napisanymi drobnym drukiem informacjami na temat moich nastepnych czterdziestu osmiu godzin. Mowil szybko przyciszonym glosem i w ciagu dziewiecdziesieciu minut uzgodnilismy wiele spraw, dzieki temu, ze wzorem Amerykanow nie musial powtarzac co zdanie „to naprawde wazne”.
Okulary Przeciwsloneczne pily cole.
Po poludniu mialem czas dla siebie, a poniewaz wygladalo na to, ze moze to byc ostatnie takie popoludnie w najblizszym czasie, zmarnowalem je na ekstrawagancje. Pilem wino, czytalem stare gazety, wysluchalem wykonania jakiegos utworu Mahlera na swiezym powietrzu i generalnie bawilem sie, jak przystalo na gentlemana prowadzacego prozniacze zycie.
W barze poznalem Francuzke, ktora pracowala dla firmy produkujacej oprogramowanie komputerowe. Zapytalem, czy mialaby ochote na seks. Wzruszyla tylko ramionami, tak jak to robia Francuzi, co uznalem za odpowiedz odmowna.
Spotkanie wyznaczono na osma, dlatego mitrezylem w kawiarni do dziesiatej, grzebiac w talerzu z kolejna porcja gotowanej wieprzowiny i pierogow oraz palac bez opamietania. Zaplacilem rachunek i wyszedlem na chlodny wieczor, nareszcie czujac przyspieszone bicie serca w obliczu zblizajacej sie akcji.
Wiedzialem, ze nie mam zadnego powodu, aby czuc sie dobrze. Wiedzialem, ze czeka mnie niemal