bardzo duze dziury w ciele.

Musielismy tak stac przez dobrych kilka chwil. Barnes smakowal whisky, ja smakowalem zycie. Poczulem, ze sie poce i zaczely mnie swedziec lopatki.

— Dobra — powiedzialem. — Byc moze chwilowo nie bede probowal cie zabic.

— Milo mi to slyszec — odparl Barnes po dluzszej chwili, ale colt nie zmienil polozenia.

— Zrobienie duzej dziury w moim ciele specjalnie ci nie pomoze.

— Ale tez nie sprawi mi specjalnie przykrosci.

— Musze z nia porozmawiac, Barnes. To z jej powodu tu sie znalazlem. Jezeli z nia nie porozmawiam, to wszystko nie ma wiekszego sensu.

Minelo kolejnych dwiescie lat i w pewnym momencie zaczalem podejrzewac, ze Barnes sie usmiecha. Nie wiedzialem jednak, z jakiego powodu to robi, ani jak dlugo to trwa. Podobne uczucie towarzyszy widzowi w kinie, ktory — przed rozpoczeciem filmu probuje zgadnac, czy zaczeto juz przygaszac swiatla.

I wtedy to do mnie dotarlo. A racze) sie o mnie otarlo. Fleur de Fleurs Niny Ricci, jedna czasteczka na bilion.

Znajdowalismy sie nad rzeka. Tylko we dwoje. Carlowie oddalili sie miarowym krokiem, choc zgodnie z rozkazem Barnesa nie spuszczali nas z oka. Swiatlo ksiezyca odbijalo sie od powierzchni rzeki, oswietlajac twarz Sary mlecznym blaskiem.

Sara wygladala okropnie i wspaniale zarazem. Stracila troche na wadze i za duzo plakala. Dwanascie godzin wczesniej dowiedziala sie, ze jej ojciec nie zyje, a ja w calym zyciu nie pragnalem niczego bardziej niz objac ja wtedy ramieniem. Wiedzialem jednak, ze nie powinienem. Nie mam pojecia dlaczego.

Siedzielismy przez chwile w milczeniu, wpatrujac sie w rzeke. Na motorowkach zgaszono swiatla, kaczki juz dawno poszly spac. Nie liczac czesci oblanej ksiezycowa poswiata, rzeka byla czarna i cicha.

— A wiec… — powiedziala.

— No — odparlem.

Nastapilo kolejne dlugie milczenie. Zastanawialismy sie nad tym, co trzeba powiedziec. To tak jak z wielka betonowa pilka, ktora trzeba podniesc. Obchodzi sie ja dookola, wypatrujac miejsca, za ktore mozna by ja uchwycic, ale przeciez ono nie istnieje.

Sara zaczela pierwsza.

— Powiedz szczerze. Nie wierzyles nam, prawda?

Niemal sie zasmiala, wiec malo brakowalo, zebym — odpowiedzial, ze ona z kolei nie wierzyla, ze nie probowalem zabic jej ojca. W pore sie powstrzymalem.

— Nie, nie wierzylem.

— Uwazales nas za godnych pozalowania. Para szalonych Amerykanow widzaca duchy w nocy.

— Cos w tym guscie.

Znowu zaczela plakac, a ja siedzialem i czekalem, al — minie nawalnica. Kiedy sie uspokoila, zapalilem dwa papierosy i podalem jej jednego. Zaciagnela sie mocno i co kilka sekund strzepywala nieistniejacy popiol do rzeki. Obserwowalem ja, udajac, ze tego nie robie.

— Saro — powiedzialem. — Przepraszam. Za wszystko, Za to, co sie stalo. Naprawde ci wspolczuje. Chcialbym… , — za nic w swiecie nie potrafilem wymyslic odpowiednich slow. Czulem tylko, ze powinienem cos powiedziec. — Chcialbym jakos to wszystko naprawic. To znaczy wiem, ze twoj ojciec…

Spojrzala na mnie i usmiechnela sie. Chciala mi w ten sposob powiedziec, zebym sie nie martwil.

— Mimo to zawsze, niezaleznie od okolicznosci — brnalem niezdarnie — mamy wybor miedzy wlasciwym i niewlasciwym postepowaniem. A ja chce postapic wlasciwie. Rozumiesz?

Skinela glowa. Co bylo cholernie mile z jej strony, bo nie mialem zielonego pojecia, o co mi chodzilo. Mialem zbyt wiele rzeczy do powiedzenia i za maly mozg, aby je sobie uporzadkowac. Urzad pocztowy na trzy dni przed Bozym Narodzeniem — tak wlasnie wygladal moj umysl.

Westchnela.

— Byl dobrym czlowiekiem, Thomas.

No i co sie mowi w takiej sytuacji?

— Jestem tego pewien — odparlem. — Lubilem go.

Mowilem prawde.

— Rok temu jeszcze tego nie wiedzialam. Nie mysli sie w ten sposob o swoich rodzicach, prawda? Ze sa dobrzy albo zli. Po prostu sa — zamilkla. — Dopoki ich nie zabraknie.

Przez chwile wpatrywalismy sie w rzeke.

— Twoi rodzice zyja?

— Nie — powiedzialem. — Ojciec umarl, kiedy mialem trzynascie lat. Zawal serca. Matka cztery lata temu.

— Przykro mi.

Nie moglem w to uwierzyc. Nawet w takiej sytuacji potrafila sie zdobyc na uprzejmosc.

— Nic sie nie stalo. Miala szescdziesiat osiem lat.

Sara nachylila sie do mnie i zdalem sobie sprawe, ze — mowie bardzo cicho. Nie bylem pewien dlaczego. Byc moze z szacunku dla jej zalu, a moze nie chcialem zmacic lej odrobiny spokoju, jaki odnalazla.

— Jakie jest twoje ulubione wspomnienie zwiazane I matka?

Z tonu, jakim zadala to pytanie, wywnioskowalem, ze naprawde chce poznac odpowiedz i z przyjemnoscia wyslucha jakiejs historii z mojego dziecinstwa.

— Ulubione wspomnienie? — zastanawialem sie przez chwile. — Wszystkie dni miedzy siodma a osma wieczorem.

— Dlaczego?

— Pila wtedy gin z tonikiem. Punkt siodma. Na godzine stawala sie najszczesliwsza, najzabawniejsza kobieta, jaka znalem.

— A pozniej?

— Pozniej wracal smutek. Nie potrafie tego inaczej nazwac. Moja matka byla bardzo smutna kobieta. Smutna z powodu mojego ojca i swojego zycia. Gdybym byl jej lekarzem, przepisalbym jej gin szesc razy dziennie. — Przez chwile czulem, ze zaraz sie rozplacze. Minelo. — A twoje wspomnienie?

Nie musiala sie specjalnie zastanawiac, mimo to milczala przez chwile z usmiechem na ustach.

— Nie mam milych wspomnien zwiazanych z matka. Kiedy mialam dwanascie lat, zaczela sie pieprzyc z instruktorem tenisa. Zniknela nastepnego lata. Najlepsza rzecz, jaka kiedykolwiek nam sie zdarzyla. Moj ojciec — przymknela oczy, czujac cieplo wywolane wspomnieniem — nauczyl mnie i brata grac w szachy. Mielismy wtedy osiem czy dziewiec lat. Michael swietnie sobie radzil i naprawde szybko zalapal, o co chodzi. Ja tez gralam niezle, ale nie az tak. Kiedy sie uczylismy, ojciec gral bez hetmana. Zawsze wybieral czarne i gral bez hetmana, nawet gdy zaczelismy sobie radzic coraz lepiej. Gral bez hetmana, nawet gdy Michael ogrywal go w dziesieciu ruchach. Doszli do etapu, kiedy Michael gral bez swojego hetmana, a mimo to wygrywal. Ale ojciec nadal niczego nie zmienial, przegrywajac partie za partia. Ani razu nie zagral pelnym zestawem figur.

Zasmiala sie, wyprostowala i odchylila do tylu, az w koncu oparla sie lokciami na trawie.

— Na piecdziesiate urodziny Michael dal mu czarnego hetmana w malym drewnianym pudelku. Ojciec sie rozplakal. To dziwny widok, kiedy widzi sie placzacego ojca. Sadze jednak, ze tak wielka radosc sprawialo mu obserwowanie, jak gramy coraz lepiej, iz nie chcial tego stracic. Chcial, zebysmy wygrywali.

Lzy poplynely wielka fala, rozbijajac sie na twarzy Sary i wstrzasajac jej watlym cialem, az w koncu ledwo mogla oddychac. Polozylem sie, objalem ja i przycisnalem mocno do piersi, aby oslonic przed calym zlem swiata.

— Juz dobrze — powiedziala. — Juz wszystko w porzadku.

Ale oczywiscie nic nie bylo w porzadku. Ani troche.

Rozdzial 16

Вы читаете Sprzedawca broni
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату