— Naprawde. Lacza nas tylko interesy.

— Pierdolenie. Sypiasz z nim. Nie jestem idiota.

Ostatnia uwaga powinna poderwac na nogi kazdego — porzadnego oskarzyciela, ale Ronnie tylko przymknela oczy i wskazala na mnie.

— To Arthur Collins — powiedziala i przerwala, czekajac az Philip zmarszczy brwi. Co po chwili uczynil. — Namalowal ten tryptyk, ktory widzielismy w Bath, pamietasz? Powiedziales wtedy, ze ci sie podoba.

Philip spojrzal na Ronnie, potem na mnie, potem znow na Ronnie. Swiat zdazyl wykonac kawalek obrotu wokol wlasnej osi, zanim Philip przetrawil te wiadomosc, Byc moze wstydzil sie troche, ze sie pomylil, ale przede wszystkim odczuwal ulge, ze nie musi mnie uderzyc — sluchajcie, to ja juz sie szykowalem, zeby ogluszyc tego nicponia, zmusic go, zeby mnie blagal o litosc, a tu sie okazuje, ze to jedna wielka pomylka. To ktos inny. Wszyscy sie smieja. Przezabawny z ciebie czlowiek, Philipie.

— Ten z owcami? — zapytal, poprawiajac krawat i mankiety dobrze wycwiczonym gestem.

Zerknalem na Ronnie, ale najwyrazniej tym razem nie miala ochoty mi pomoc.

— Tak naprawde przedstawiaja anioly — wyjasnilem. — Ale wiele osob myli je z owcami.

Wydawal sie usatysfakcjonowany odpowiedzia i wyszczerzyl zeby w usmiechu.

— Moj Boze, tak mi przykro. Wole nie myslec, co sobie o mnie pomyslales. Sadzilem… w sumie to juz niewazne, prawda? Jest taki jeden facet… zreszta niewazne.

— Chcial jeszcze dodac cos w tym duchu, ale ja rozlozylem szeroko rece, aby pokazac, ze w zupelnosci to rozumiem i sam popelniam podobny blad trzy albo cztery razy dziennie.

— Pan wybaczy — powiedzial Philip, biorac Ronnie pod reke.

— Oczywiscie — odparlem. Philip i ja bylismy teraz najlepszymi kumplami.

Odeszli jakies dwa metry ode mnie, a ja zdalem sobie sprawe, ze minelo juz co najmniej piec minut, odkad mialem w ustach ostatniego papierosa. Uznalem, ze czas naprawic ten blad. Jaskrawe anoraki wciaz krecily sie zaniepokojone kawalek dalej na chodniku. Pomachalem im, zeby pokazac, ze, owszem, Londyn to zwariowane miasto, — ale powinni juz sobie pojsc i mimo wszystko spedzic milo dzien.

Philip rzecz jasna probowal wkupic sie w laski Ronnie, ale wygladalo na to, ze zagral karta „Wybaczam ci” zamiast znacznie silniejszej „Prosze, wybacz mi”, ktora w ostatecznym rozrachunku znacznie latwiej wziac lewe. Ronnie wykrzywila usta w pol akceptujacym, pol znudzonym grymasie i zerkala na mnie od czasu do czasu, aby pokazac, jak ja to wszystko meczy.

W odpowiedzi poslalem jej usmiech i wlasnie wtedy Philip siegnal do kieszeni i wyciagnal z niej plik papierow. Dlugi i cienki. Bilet lotniczy. Bilet z gatunku: „Wyjedziemy razem na weekend, bedziemy uprawiac seks i pic szampana od switu do nocy”. Podal go Ronnie i pocalowal ja w czolo (kolejny blad), pomachal Arthurowi Collinsowi, wybitnemu malarzowi z regionu West Country, po czym sie oddalil.

Ronnie patrzyla za nim przez chwile, wreszcie podeszla do mnie wolnym krokiem.

— Anioly — powiedziala.

— Arthur Collins — powiedzialem.

Spojrzala na bilet i westchnela.

— Chce, zebysmy dali sobie jeszcze jedna szanse. Nasz zwiazek jest zbyt wartosciowy i tak dalej.

Mruknalem „aha” i przez chwile wpatrywalismy sie w chodnik.

— A wiec zabiera cie do Paryza? Gdybys mnie zapytala o zdanie, powiedzialbym, ze to oklepany pomysl.

— Do Pragi — wyjasnila, a w mojej glowie zapalila sie ostrzegawcza lampka. Ronnie otworzyla bilet. — Praga to wedlug Philipa nowa Wenecja.

— Praga — powtorzylem i pokiwalem glowa. — Mowi sie, ze o tej porze roku znajduje sie w Czechoslowacji.

— Dokladnie w Czechach. Philip wyraznie to podkreslil. Slowacja zeszla na psy i nawet w polowie nie jest tak piekna. Zarezerwowal hotel w poblizu rynku.

Ponownie spojrzala na otwarty bilet i glosno wstrzymala oddech. Przyjrzalem sie dokladnie jej rece, ale nie dostrzeglem pelzajacej po niej tarantuli.

— Cos nie tak?

— CED — rzucila, zatrzaskujac ksiazeczke z biletami.

Zmarszczylem brwi.

— Co z nim? — Nie rozumialem, do czego zmierza, mimo ze lampka nadal sie palila. — Wiesz juz, kto to jest?

— On jest OK, prawda? — powiedziala Ronnie. — Zgodnie z tym, co bylo napisane w terminarzu Sary, CED jest OK.

— Zgadza sie.

— No wlasnie — wreczyla mi bilet. — Popatrz na przewoznika.

Popatrzylem.

Byc moze powinienem byl domyslic sie tego wczesniej. Byc moze wiedzieli o tym wszyscy poza mna i Ronnie. Ale zgodnie z planem podrozy wydrukowanym przez Sunline Travel dla pani R. Crichton, skrot literowy narodowego przewoznika nowych Czech brzmi CEDOK.

Rozdzial 15

W wojnie, bez wzgledu na to, kto nazywa sie zwyciezca, nie ma wygrywajacych, wszyscy sa przegrani.

Neville Chamberlain

W ten sposob dwie nitki mojego zycia mialy sie splesc w Pradze.

Do Pragi wyjechala Sara i do Pragi wysylali mnie Amerykanie, abym przeprowadzil tam pierwszy etap operacji, ktora uparli sie ochrzcic mianem Uschniete Drzewo. Powiedzialem im od razu, ze wedlug mnie to okropna nazwa, ale albo wymyslil ja ktos wazny, albo zdazyli juz wydrukowac papier listowy, poniewaz nie chcieli ustapic. Tom, operacja nazywa sie Uschniete Drzewo i kropka.

Sama operacja, przynajmniej oficjalnie, byla standardowym, podrecznikowym planem infiltracji grupy terrorystycznej, a nastepnie maksymalnego pokrzyzowania szykow jej dostawcom, mocodawcom, sympatykom i ukochanym. Naprawde nic szczegolnego. Na calym swiecie agencje wywiadowcze nieustannie podejmuja podobne starania, ponoszac w roznym stopniu porazke.

Druga nitka, nitka Sary, nitka Barnesa, Morderstone’a i Projektu Absolwent, wiazala sie ze sprzedawaniem helikopterow paskudnym, despotycznym rzadom i w tym wypadku nazwe wybralem sam. Nazwalem ja „O Boze!”

Obie nitki splataly sie w Pradze.

Mialem tam poleciec w piatek wieczorem, co oznaczalo szesc dni szkolenia u Amerykanow oraz piec nocy picia herbaty i trzymania sie za rece z Ronnie.

Philipek polecial do Pragi w dniu, w ktorym prawie zlamalem mu nadgarstek, aby przyklepac kilka waznych umow z aksamitnymi rewolucjonistami, zostawiajac Ronnie zdezorientowana i wiecej niz przygnebiona. Zanim mnie poznala, jej zycia nie wypelnialy moze emocjonujace wydarzenia, ale nie mozna go tez bylo nazwac droga przez meke. Trudno jednak oczekiwac, aby czula sie w pelni zrelaksowana, kiedy nagle wkroczyla do swiata wypelnionego terroryzmem i zabojstwami, a do tego musiala sobie radzic z szybko rozpadajacym sie z zwiazkiem.

Raz ja nawet pocalowalem.

Szkolenia w zwiazku z Operacja Usuniete Drzewo odbywaly sie pod Henley w zbudowanej w latach trzydziestych rezydencji z czerwonej cegly. Budynek mial okolo dwoch mil kwadratowych parkietow, co trzecia klepka wyginala sie od wilgoci, a spluczka dzialala bez zarzutu tylko w jednej toalecie.

Вы читаете Sprzedawca broni
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату