Postanowilismy obejsc sie bez osady i muszki, poniewaz trudno je ukryc, a szczerze mowiac, nie sa konieczne. Podobnie jak dwojnog. Bron palna to w ostatecznym rozrachunku rurka, kawalek olowiu i odrobina prochu. Oblozenie jej duzymi ilosciami wlokien weglowych i przyczepienie na dole kilku paskow nie sprawi, ze osoba, do ktorej sie strzela bedzie bardziej martwa. Jedynym koniecznym dodatkiem, ktory czyni bron naprawde smiercionosna — a na szczescie trudno go zdobyc, nawet w naszym podlym Starym Swiecie — jest ktos gotowy wymierzyc i wystrzelic.

Ktos taki, jak ja.

Solomon nie powiedzial mi niczego o Sarze. Ani slowa. Jak sie czula, gdzie przebywala — wystarczylaby mi nawet informacja, co miala na sobie, kiedy widzial ja po raz ostatni.

Byc moze Amerykanie zakazali mu przekazywania mi jakichkolwiek informacji. Dobrych albo zlych. „Sluchaj, Dawidzie, sluchaj uwaznie. Przeprowadzona przez nas analiza profilu psychologicznego Langa sugeruje negatywna reakcje na przychodzace dane milosne”. Cos w tym stylu. Z dodatkiem kilku zwrotow w rodzaju „Skopmy im tylki”. Ale z drugiej strony Solomon znal mnie na tyle dobrze, zeby samodzielnie podjac decyzje, co moze mi powiedziec, a czego nie moze. Nie powiedzial nic, wiec albo nie mial zadnych informacji na temat Sary, albo nie mial dobrych wiesci. Mozliwe jednak, ze glownym powodem, dla ktorego nie powiedzial mi nic na jej temat, a glowny powod to zawsze powod najprostszy, byl fakt, iz go o to nie zapytalem.

Sam nie wiem dlaczego.

Zastanawialem sie nad tym, lezac w wannie w swoim pokoju w Eiger. Odkrecalem kurki stopami i dolewalem sobie co kwadrans pol litra lub litr goracej wody. Mozliwe, ze balem sie tego, co moge uslyszec. A moze bralem pod uwage ryzyko zwiazane z sekretnymi spotkaniami z Solomonem; wydluzajac je pogaduszkami na temat ludzi, ktorzy zostali w domu, narazalem na niebezpieczenstwo jego i swoje zycie. Ten powod wydal mi sie jednak odrobine watpliwy.

A moze po prostu los Sary przestal mnie obchodzic? Do tego wyjasnienia doszedlem na koncu, krazac wokol niego ostroznie, przygladajac mu sie, tracajac je od czasu do czasu zaostrzonym patykiem, aby przekonac sie, czy wstanie i mnie ugryzie. Byc moze tylko udawalem przed soba, ze zaangazowalem sie w operacje z powodu Sary, podczas gdy w rzeczywistosci powinienem w koncu przyznac, ze odkad przystapilem do Miecza Sprawiedliwosci, poznalem ciekawych ludzi, odnalazlem glebszy cel w zyciu i mialem wiecej powodow, aby wstac rano z lozka.

To oczywiscie bylo kompletnie nieprawdopodobne.

To czysty absurd.

Polozylem sie z powrotem do lozka i zasnalem snem zmeczonego.

Bylo zimno. Na to wlasnie zwrocilem najpierw uwage, kiedy rozsunalem zaslony. Zimne, szare, „nie zapomina), ze jestesmy w Alpach, synku” zimno. Na nasza korzysc przemawial fakt, ze niska temperatura mogla zatrzymac bardziej opieszalych narciarzy w lozkach, ale jednoczesnie spowolnilaby moje palce do 33 obrotow na minute i niezwykle utrudnilaby, jezeli w ogole uniemozliwila, celowanie. Co gorsza, odglos strzalu nioslby sie na wieksza odleglosc.

„Zielona pukawka” nie jest szczegolnie glosna bronia — w odroznieniu od ml6, ktorego wystrzal smiertelnie przeraza ludzi, zanim w ogole doleci do nich pocisk — kiedy jednak trzyma sie ja w reku i ustawia celownik na szanowanym europejskim mezu stanu, zaczyna sie zwracac uwage na takie drobiazgi jak halas. W istocie zaczyna sie zwracac uwage na wszystko. Pragnie sie, aby ludzie laskawie odwrocili wzrok w inna strone. Kiedy naciska sie spust, wiedzac, ze w promieniu pol mili filizanki zatrzymaja sie w polowie drogi do ust, otworza sie uszy, podniosa brwi, a z kilkuset ust wyleja sie w kilku tuzinach jezykow slowa: „A co to, kurwa, bylo?”, to taka swiadomosc zaczyna odrobine przeszkadzac. W tenisie nazywa sie to paralizem przed wykonaniem uderzenia. Nie mam pojecia, jak sie na to mowi w przypadku zamachu na czyjes zycie. Prawdopodobnie paraliz przed oddaniem strzalu.

Zjadlem obfite sniadanie, uzupelniajac zapasy kalorii na wypadek, gdyby moja dieta miala sie radykalnie zmienic w ciagu nastepnych dwudziestu czterech godzin i pozostac na nizszym poziomie do czasu, az broda mi posiwieje. Nastepnie zszedlem do piwnicy, gdzie znajdowala sie narciarnia. Zastalem tam uchachana rodzine Francuzow, sprzeczajacych sie, kto ma czyje rekawiczki, gdzie sie podzial krem do opalania, dlaczego buty narciarskie tak bardzo uwieraja. Usadowilem sie jak najdalej od nich i zajalem sie przygotowaniem sprzetu.

Aparat fotograficzny Bernharda duzo wazyl i dziwnie wygladal. Sprawial mi bol za kazdym razem, kiedy obijal sie o moja klatke piersiowa, przy tym wydawal sie dwa razy bardziej falszywy niz w rzeczywistosci. Zamek karabinu i jeden naboj schowalem do nylonowej torebki uwiazanej w pasie, a lufe wcisnalem w jeden z kijkow narciarskich — oznaczony czerwona kropka na raczce na wypadek, gdybym nie potrafil odroznic kijka wazacego sto siedemdziesiat gramow od tego wazacego ponad poltora kilograma. Pozostale trzy naboje wyrzucilem przez okno w lazience, wychodzac z zalozenia, ze jeden musi mi wystarczyc, w przeciwnym razie znajde sie w jeszcze wiekszych tarapatach — a nie sadzilem, abym mogl sobie poradzic z wiekszymi tarapatami. Zmarnowalem minute na wyczyszczenie paznokci czubkiem cyngla, a nastepnie owinalem starannie ten maly kawalek metalu w papierowa serwetke i wepchnalem go do kieszeni.

Wstalem, wzialem gleboki oddech i przeczlapalem obok la familie do toalety.

Czlowiek skazany na smierc zwymiotowal solidne sniadanie.

Latifa zatknela okulary przeciwsloneczne na czubku glowy, co znaczylo „badz w pogotowiu”, co nie znaczylo nic. Brak okularow — rodzina Van Der Hoewe gra w pchelki w hotelu. Okulary na nosie znaczyly, ze udali sie na stok.

Okulary na czubku glowy znaczyly: oni moga, ty mozesz, ja moge, cokolwiek moze.

Przecialem podnoze oslej laczki, kierujac sie ku stacji kolejki linowej. Zastalem tam Hugona ubranego w pomarancze i turkusy. On rowniez mial okulary przeciwsloneczne na czubku glowy.

Pierwsze, co zrobil, to popatrzyl na mnie.

Mimo wszystkich pogadanek, calego szkolenia, ponurego przytakiwania wskazowkom wyglaszanym przez — Francisca — mimo tego wszystkiego, Hugo patrzy! prosto na mnie. Zorientowalem sie natychmiast, ze nie przestanie, dlatego odwzajemnilem spojrzenie, liczac, ze w ten sposob zakoncze sprawe.

Oczy mu blyszczaly. Nie da sie tego inaczej opisac. Blyszczaly z radosci, podniecenia i gotowosci, jak u dziecka w Wigilie.

Siegnal dlonia do ucha i poprawil sluchawke walkmana. Typowy entuzjasta narciarstwa, mozna by sie skrzywic z niechecia na jego widok; nie wystarczy takiemu, ze sunie na nartach przez najpiekniejszy pejzaz na ziemskim padole, musi jeszcze przeslonic go sobie piosenkami Guns N'Roses. Prawdopodobnie sam bym sie zdenerwowal, widzac te sluchawki, gdybym nie wiedzial, ze tak naprawde byly podlaczone do umieszczonej na biodrze krotkofalowki i ze po drugiej stronie Bernhard nadawal swego rodzaju prognoze pogody dla statkow.

Uzgodnilismy, ze nie bede mial przy sobie radia. Rozumowalismy w ten sposob, ze gdybym zostal zlapany — Latifa scisnela moje ramie, kiedy Francisco to powiedzial — nikt nie bedzie mial powodu przypuszczac, ze mam wspolnikow.

Tak wiec moglem polegac jedynie na Hugonie i jego blyszczacych oczach.

Na szczycie Schilthornu, na wysokosci nieco powyzej trzech tysiecy metrow, polozona jest, lub postawiona, restauracja Piz Gloria; zadziwiajacy melanz szkla i metalu. Za rownowartosc porzadnego samochodu sportowego mozna tam usiasc i wypic kawe, a w bezchmurny dzien rozkoszowac sie widokiem na co najmniej szesc panstw.

Jezeli mamy ze soba choc troche wspolnego, spedzilibyscie zapewne wiekszosc owego bezchmurnego dnia na zastanawianiu sie, o jakie szesc panstw chodzi, a gdyby zostalo wam jeszcze troche czasu, poswiecilibyscie go — na rozwazania, jak u licha mieszkancy Murren wzniesli ten budynek i jak wielu z nich musialo zginac w trakcie. Kiedy widzi sie tego typu budowle, a jednoczesnie ma sie swiadomosc, jak dlugo trzeba czekac, by przecietny brytyjski przedsiebiorca budowlany przyslal wycene aneksu kuchennego, zaczyna sie podziwiac Szwajcarow.

Restauracja na szczycie Schilthornu znana jest rowniez z tego, ze nakrecono w niej kiedys jeden z filmow o Jamesie Bondzie. Od tego czasu przylgnela do niej dziwna nazwa Piz Gloria, a najemca uzyskal prawo do sprzedazy pamiatek zwiazanych z agentem 007 kazdemu, kto nie zbankrutowal, kupujac filizanke kawy.

Вы читаете Sprzedawca broni
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату