szczegolnym uwzglednieniem linii zenskiej. Znam swietnie rosyjski, ale pare razy musialem pytac o znaczenie niektorych wyrazow. Z gatunku takich, jakich raczej nie zamieszczaja w zadnych slownikach… Nie polemizowalem z nim, zwrocilem mu jedynie uwage na koniecznosc zachowania pewnego dystansu w przypadku drobnych trudnosci zyciowych. Wtedy przerzucil sie na grozby dotyczace naruszenia mojej nietykalnosci fizycznej. Po jakims czasie mamrotane monotonnym glosem przeklenstwa sprawily, ze opadly mi powieki. Zasnalem.

Kiedy dojechalismy do Moskwy, zatrzymalem sie w czterogwiazdkowym hotelu Aerostar na Leningradzkim Prospekcie. Anton pojechal do tajemniczego osrodka szkoleniowego Specnazu pod Moskwa. Mialem do niego dolaczyc za dwa dni, po konferencji. Przez ten czas zamierzalem skorzystac ze wszystkich dostepnych w okolicy udogodnien cywilizacyjnych. Jedna z hotelowych restauracji, „Borodino”, uchodzila za najlepsza w Moskwie. Podejrzewalem, ze w podmoskiewskim centrum treningowym nie zaznam wielu wygod…

* * *

Konferencyjne dyskusje byly dlugie, nudne i meczace. Niemal rownie wyczerpujace okazalo sie zycie towarzyskie, jakie profesura prowadzila wieczorami. Na szczescie nadmiar alkoholu moglem wypocic w saunie, a fachowa obsluga wiedziala, jak pomoc dreczonym kacem gosciom.

Ostroznie pociagnalem lyk zimnego piwa i odetchnalem gleboko, czujac, jak po pomieszczeniu rozchodza sie kleby aromatyzowanej pary. Siedzialem polnagi na wygodnej kamiennej lawie. Recznik, ktorym bylem owiniety w pasie, zamienil sie juz dawno w mokry lachman, przesiakniety potem i wilgocia. Mialem nadzieje, ze dojde do siebie przed przyjazdem Antona. Zerknalem na zegarek - zostala godzina. Zamienilem piwo na wode mineralna z dodatkiem soku brzozowego i przymknalem oczy. Mialem jeszcze troche luzu.

Piec minut przed czasem czekalem juz na parkingu przed hotelem. Nioslem tylko niewielka walizeczke, nie lubie zabierac w podroz duzego bagazu, wodke zostawilem w bagazniku Antona. Mialem nadzieje, ze jest bezpieczna, mimo iz znajduje sie w siedlisku Specnazu. Samochodem mojego kumpla przyjechal jednak kompletnie nieznany mi mezczyzna. Niewysoki, szczuply, ostrzyzony na jeza, nie zrobil na mnie specjalnego wrazenia. Jednak kiedy wysiadl, zauwazylem, ze jego ruchy sa oszczedne i precyzyjne, jak u kogos, kto calkowicie kontroluje swoje cialo. Przywital sie ze mna krotko i po chwili jechalismy juz do centrum treningowego. Prowadzil swobodnie, przewaznie uzywajac jednej reki. Nie wygladal na szpanera, raczej jak ktos, kto zostal wytrenowany, by miec w czasie jazdy wolna dlon, do zadan niekoniecznie zwiazanych z kierowaniem pojazdem.

- Nie zawiazesz mi oczu? - spytalem.

- Za duzo amerykanskich filmow widziales - mruknal ironicznie. - Umiejscowienie centrum nie jest jakas wielka tajemnica. Jednak, aby sie do niego dostac… - Urwal wymownie.

Kiedy wyjechalismy poza miasto, zaczelo sie sciemniac. Niektore odcinki pokonywalismy w iscie rekordowym tempie, na innych samochod zwalnial, pozornie bez zadnego powodu. Podejrzewalem, ze w jakis sposob dokonywano identyfikacji: swoj - obcy. Mialem nadzieje, ze nic nie zakloci dzialania tego systemu, jakikolwiek by byl. Wolalem, aby chroniacy osrodek Specnazu ludzie nie wzieli mnie za „obcego”.

Na miejsce dojechalismy okolo osmej wieczorem. Od razu zaprowadzono mnie do pokoju, ktory mialem dzielic z Antonem, a pare minut pozniej znalazlem sie na czyms w rodzaju przyjecia. W obszernej, bankietowej sali, za dlugim, prostokatnym stolem siedzialo kilkudziesieciu mezczyzn. Niektorzy z nich byli w mundurach, spod ktorych wygladaly charakterystyczne pasiaste koszulki sil specjalnych, inni w cywilnych ubraniach. Stol ustawiono pod jedna ze scian, pozostawiajac sporo miejsca. Byc moze odbywaly sie tu wieczorki taneczne? Nikt mnie nie przedstawil, nikt nie zaprezentowal tez obecnych. Przez dluzsza chwile biesiadnicy zaspokajali glod, niemal nie slyszalo sie zadnych rozmow, wreszcie Anton ustawil na stole przywieziona przez nas wodke. Wygladalo na to, ze nadszedl czas na czesc rozrywkowa…

- Ta wodka to prezent od naszego kolegi Janusza Pawlowicza - powiedzial z szelmowskim usmiechem.

Wstalem i sklonilem sie lekko. Rozlegly sie uprzejme oklaski, ale w oczach kilku obecnych zauwazylem ironiczne blyski.

- Janusz jest z polskiego Specnazu - kontynuowal Anton.

Zgrzytnalem zebami, Rosjanin swietnie wiedzial, ze mam tyle wspolnego z „polskim Specnazem”, co sierotka Marysia z banda skinow. Najwyrazniej w cos mnie wrabial. Jednak gdybym zaprzeczyl, nikt by mi nie uwierzyl.

- Niestety, nie mam dzisiaj czasu - rzucil z zalem w glosie siedzacy nieopodal pulkownik o przypominajacej niedzwiedzia sylwetce i okraglej, dobrodusznej twarzy.

- To tylko dziesiec minut - zachecil go ktos z biesiadnikow. - No, moze piec - skorygowal, obrzuciwszy mnie badawczym spojrzeniem.

- Piec minut na co? - spytalem chlodno.

- Jak by to powiedziec… - zaczal z udawana niesmialoscia pulkownik. - Kazdy, kto do nas przychodzi, dorzuca cos do wspolnego koszyczka. Taki mamy zwyczaj.

- Rozumiem, ze nie macie na mysli wodki? - westchnalem gleboko.

- Wodki u nas dostatek - odparl, nie zmieniajac wyrazu twarzy. - Proste z nas towarzystwo, wiec wybaczcie bezposredniosc. Chodzi nam o cos bardziej przydatnego. Cos, czego moglibyscie nas nauczyc…

Oniemialem. Zanim zaczalem sie zastanawiac, czego moge nauczyc bande nabuzowanych testosteronem zwierzakow ze Specnazu, wyreczyl mnie Anton.

- Janusz Pawlowicz jest wybitnym ekspertem w zakresie walki nozem - oznajmil.

Od stolu wstal wysoki, chudy facet z sumiastymi wasami. Zrzucil marynarke, podwinal rekawy koszuli i wyciagnal skads dwie drewniane atrapy nozy.

- Ktory wybierasz? - zapytal.

Na muskularnych przedramionach mezczyzny dostrzeglem charakterystyczne blizny. Widac bylo, ze poslugiwal sie nozem takze poza sala treningowa.

- Chyba zwariowales, Rusku! - parsknalem. - Gumowe noze, ochraniacze na szyje i gogle na oczy, wtedy mozemy gadac - zarzadzilem.

Nawet uzywajac wykonanej z twardej gumy atrapy, mozna bylo niezle posiniaczyc przeciwnika, a przy trafieniu w tetnice szyjna pozbawic przytomnosci. Drewnianych uzywali tylko wariaci albo nowicjusze, ktorzy obejrzeli taki trening na jakims filmie. Oczywiscie mam na mysli prawdziwy sparring.

Вы читаете Chorangiew Michala Archaniola
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату