Chudy usmiechnal sie bez cienia zlosci.

- Zawsze to lepiej, jak trafi na fachowca, przyjemnosci wystarczy na dluzej - zauwazyl.

Wyciagnal stojace pod stolem pudlo i zaczal zakladac gogle. Zerknalem mu przez ramie - bylo pelne akcesoriow sluzacych do treningu walki wrecz. Zabezpieczylem szyje i oczy, po chwili wybralem gumowy noz. Stanelismy naprzeciwko siebie na parkiecie. Teraz zrozumialem, dlaczego stol ustawiono pod sciana, zapewne takie imprezy odbywaly sie nie pierwszy raz na tej sali…

- Reprezentant jasnie wielmoznej Polski kontra lud pracujacy miast i wsi! - zapowiedzial ktos z ironia.

Moj przeciwnik zaczal mnie okrazac, wykonujac nieznaczne ruchy dlonia, w ktorej trzymal bron. To sztuczka doswiadczonych nozownikow, chodzi o przelamanie inercji ciala, wtedy wykonamy szybciej kazdy atak. W walce na noze w zasadzie nie mozna sie bronic, krotkie ostrze nie pozwala na wychwytywanie ciosow wroga na klinge, jak to sie robi w szermierce. W momencie ataku mozna sie co najwyzej cofnac lub wykonac unik, ale ruch calego ciala nigdy nie bedzie szybszy od ruchu ramienia. Inna opcja jest odchylenie uzbrojonej dloni przeciwnika i jednoczesne wykonanie wlasnej techniki. Jesli natrafimy na zawodowca, pierwszy wariant przewaznie konczy sie smiercia, drugi - ranami reki, ktora staramy sie zneutralizowac atak.

Zmienialem pozycje ciala tak, abym zawsze pozostawal zwrocony bokiem do Rosjanina. Nie poruszalem dlonia, w ktorej trzymalem noz. Czekalem. Nagle moj przeciwnik zaatakowal. Lewa reka zamarkowal uderzenie w skron, prawa pchnal w brzuch. Zwinalem sie w blyskawicznym skrecie, przepuszczajac pod pacha jego noz i obnizajac pozycje ciala, ripostowalem, kontynuujac obrot. Moje ostrze trafilo go w nerki. Dopiero teraz zauwazylem, ze ktos filmuje starcie.

- Jeden zero dla polskiego Specnazu - rozlegl sie ten sam glos, co przed chwila. Tym razem juz bez kpiny.

Przygaszono swiatlo i na sciennym ekranie puszczono film dokumentujacy walke. Obserwujac odtwarzane w zwolnionym tempie sekwencje, zauwazylem, ze noz przeciwnika zahaczyl lekko o moja koszule. Zapewne w realnej walce skonczyloby sie to solidna rana.

- Polak zostal ranny, ale dalby rade dokonczyc swoja kontre - orzekl niski, przysadzisty grubasek. - To bylo tylko powierzchowne ciecie. Jeden zero dla polskiego Specnazu - potwierdzil.

Nikt nie zaprotestowal. Zaszuralo odsuwane krzeslo i na srodek wyszedl zwalisty, niemal dwumetrowy mezczyzna. Bez slowa podniosl atrape i przyjal pozycje do walki. W starciu na noze sila fizyczna nie ma zadnego znaczenia, licza sie tylko szybkosc i precyzja. Przewaznie nadmierna masa miesniowa ogranicza refleks, jednak zawsze istnieja wyjatki od tej reguly. Moj nowy przeciwnik poruszal sie z gracja tancerki. Bron ukrywal za plecami, uniemozliwiajac mi stwierdzenie, jakim chwytem ja trzyma. Wyprowadzane z takiej pozycji ataki byly nieco wolniejsze, ale za to bardziej zaskakujace. Krazylismy wokol siebie przez kilka minut. To takze byla walka, egzamin z cierpliwosci i zimnej krwi. Ktos, kto atakowal pochopnie - przegrywal. Tym razem ja przerwalem ten taniec, sprobowalem podciac Rosjanina naglym, zamiatajacym kopnieciem. Bezskutecznie - blyskawicznie przerzucil ciezar ciala na druga noge. Skontrowal, mierzac w szyje. Po chwili odskoczylismy od siebie, kazdy z nas zarobil ciecie w przedramie. W rzeczywistosci walka na noze rozstrzyga sie w ciagu paru sekund. Nie kazdy, kto nosi przy sobie noz, potrafi sie nim poslugiwac - wygrywa lepszy. Nieprzyjemnie robi sie dopiero wtedy, gdy obaj walczacy wiedza, jak uzywac ostrza. Kiedy zaatakowal po raz kolejny, uderzajac w okolice mojego obojczyka, odruchowo unioslem rece. Blyskawicznie zadane boczne kopniecie odrzucilo mnie w tyl. Upadlem, wykonujac przewrot, aby oslabic impet ciosu. Nie wstajac z kleczek, rzucilem sie w jego kierunku. Niemal mnie dopadl, jednak bylem minimalnie szybszy. Opierajac sie na jednej rece, dzgnalem go w podbrzusze.

- Punkt - oglosil grubasek. - Dwa zero dla polskiego Specnazu.

Podnioslem sie, ciezko dyszac, dotknalem zeber - bolaly. Splunalem ukradkiem w dlon, na szczescie w slinie nie bylo krwi.

- Ostatnia runda - zadecydowal korpulentny komentator.

Olbrzymi komandos podal mu atrape.

- Moze pan, profesorze - zaproponowal.

- Kiedy chyba nie uchodzi… - Zaczerwienil sie nazwany profesorem grubas.

Przyjrzalem mu sie z namyslem - wygladal na kogos, kto ma klopoty z wejsciem na trzecie pietro.

- W takim razie bez noza? - namawial pokonany przeze mnie Rosjanin.

- To juz bardziej, ale…

Grubasek spojrzal niepewnie na niedzwiedziowatego pulkownika.

- Niech pan to zrobi, Aleksandrze Dymitrowiczu - skinal tamten. - Bez noza. To czesciowo wyrowna szanse.

Korpulentny mezczyzna o pucolowatych policzkach wyszedl na srodek sali. Wygladal na jakies szescdziesiat lat.

- Naprawde mam z nim…? - spytalem niepewnie.

- Naprawde - odparl pulkownik.

Wzruszylem ramionami i zaatakowalem. Obrona przed nozem bez broni to mit. Moze sie udac tylko w wypadku, jesli nozownik jest absolutnym nowicjuszem i zaatakuje eksperta. Ja nie bylem nowicjuszem. W ostatniej chwili przerzucilem noz do drugiej reki, uderzylem podstepnym pchnieciem w pachwine. Gdybym trafil, spowodowaloby to przeciecie tetnicy udowej i smierc z wykrwawienia. Oczywiscie w realnym starciu.

Ocknalem sie w kacie pomieszczenia. Moj noz lezal kilka metrow dalej, reka, ktora zadalem cios, zdretwiala mi po lokiec. Przez dobra chwile musialem sobie przypominac, gdzie sie znajduje. Grubasek naciskal jakis punkt na mojej skroni…

- To minie - zapewnil. - Zaraz poczujesz sie lepiej…

Popatrzylem na niego z niedowierzaniem, nawet nie zauwazylem, co sie stalo.

- Jak pan to…

- Zaraz puscimy film - powiedzial, pomagajac mi wstac.

Вы читаете Chorangiew Michala Archaniola
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату