Z napieciem wpatrywalem sie w ekran. Moj atak byl perfekcyjny i idealnie skoordynowany, nie popelnilem zadnego bledu. Przerzucajac noz z reki do reki, nie opuscilem wzroku w dol, patrzylem w oczy przeciwnika. Kiedy atrapa znajdowala sie doslownie o milimetry od wydatnego brzucha mojego adwersarza, ramie grubaska drgnelo, odrzucajac w bok ostrze, rozluznione palce drugiej dloni strzepnely moj nadgarstek, uderzyly w klatke piersiowa i szyje. Z niedowierzaniem obserwowalem, jak noz laduje na podlodze, a ja lece w tyl niczym kopniety przez konia.
- Kim pan, do licha, jest? - wymamrotalem. - Czarownikiem?
- Profesor jest jednym z instruktorow w szkole Kadocznikowa - wyjasnil pulkownik.
- Sistiema?
- Tak, sistiema - potwierdzil z usmiechem.
Westchnalem i popatrzylem znowu na grubaska. Z jeszcze wiekszym niedowierzaniem niz przed chwila - zdecydowanie nie wygladal na eksperta walki wrecz, ale fakty mowily same za siebie. Sistiema byla oryginalna, rosyjska konstrukcja. Powstala w niejasnych okolicznosciach, z polaczenia sekretnych technik chinskich mistrzow i koncepcji biomechaniki ruchu czlowieka zawartych w
Niedzwiedziowaty pulkownik pozegnal sie, poklepujac mnie serdecznie po plecach, a po chwili wznoszono juz pierwszy toast - na moja czesc. Po reakcjach biesiadnikow widzialem, ze docenili jakosc wyprodukowanej przez wiejskiego alchemika wodki. Tresc odbitej na etykietkach pieczatki wywolala powszechna wesolosc, rozlegly sie glosy, ze trzeba zabrac wodke tym, ktorzy nie sa z GRU… Zastanawialem sie wlasnie, kiedy bede mogl porozmawiac z kims kompetentnym o wspolpracy Specnazu z polskimi sluzbami, gdy dosiadl sie do mnie niewysoki major. Wsrod baretek na jego mundurze zauwazylem kilka odznaczen nadawanych tylko za akcje bojowe.
- Derbulin - przedstawil sie. - Nikolaj Piotrowicz Derbulin. Dla ciebie Misza. Czego ci potrzeba? - zagadnal.
Moj rozmowca mial juz porzadnie krysztalowe oczy, ale nie wygladal na pijanego.
- Masz na mysli wspolprace…? - zawiesilem glos.
- Dokladnie - potwierdzil.
- Zalezaloby nam na przecwiczeniu pewnych procedur z udzialem, czy moze nawet pod kierunkiem, ludzi, ktorzy brali udzial w walce. Chodzi o takich, ktorzy beda mogli dorzucic komentarz na bazie swojego doswiadczenia. Wyjasnic pewne sprawy, rozwiac watpliwosci. Ewentualnie przedstawic nowe, lepsze rozwiazania.
- A „stoliczku, nakryj sie” albo „kijow samobijow” nie chcesz? - spytal z ironia. - Niby dlaczego mamy sie z wami dzielic doswiadczeniem? Przekazywac wiedze, ktora zgromadzilismy za cene zycia wielu naszych?
Mowil takim tonem, ze nie moglem poznac, czy mnie podpuszcza, czy mysli serio. Nagle poczulem zmeczenie.
- Nie wiem, co powiedziec - mruknalem. - Nie jestem dyplomata, w zasadzie nikogo nie reprezentuje, znalazlem sie tu przez przypadek. Komus wpadlo do glowy, ze dobrze bedzie, jesli tutaj przyjade - wyjasnilem, widzac jego uniesione brwi. - Z tym „polskim Specnazem” to bujda, czasem prowadze dla nich jakies wyklady, to wszystko. - Wzruszylem ramionami.
- No, pomysl byl dobry - przyznal. - Znaczy to, zebys przyjechal, dogadamy sie jakos.
- A konkretnie?
- Przeprowadzisz pare kursow, wiesz, tych cybernetycznych, to ciekawa koncepcja. No i pokazesz nam co nieco na treningu. Nie, nie jestes jakis nadzwyczajny - rozesmial sie, widzac moja mine. - Wygrales dwa razy, bo cie zlekcewazylismy. Mamy wielu lepszych nozownikow, ale zauwazylem, ze znasz ciekawe techniki.
- To hiszpanska i japonska szkola noza - wyjasnilem.
- O to, to! - Pokiwal z aprobata glowa. - Nie zaszkodzi nauczyc sie czegos nowego. To moze ocalic zycie kilku chlopcom. Wtedy sie odwdzieczymy. No i moglbys czasem podrzucic troche wodki, jest znakomita…
- Zgoda na wszystko, ale z alkoholem moga byc problemy.
- Zaplacimy, ile trzeba.
- Jeszcze chwila i dostaniesz po ryju, Misza - powiedzialem zimno. - Nie chodzi o pieniadze.
- Przepraszam. - Major klepnal mnie w ramie. - Bez urazy.
- Te wodke wydestylowal pewien alchemik, jest w niej - zawahalem sie - dosc specyficzny skladnik. Bez niego nie bedzie wodki. Poprawia smak i dziala wrecz zdrowotnie.
- No prawda - przytaknal. - Wypilem litr i nic. A normalnie to na tym etapie czuje sie juz troche nie tego… Uwaga, panowie! - Moj rozmowca wstal i podniosl reke, proszac o cisze. - Gorzalka, ktora nas poczestowal Janusz Pawlowicz, ma walory zdrowotne - oglosil.
Odpowiedzial mu spontaniczny aplauz.
- A ja sie zastanawialem, czemu mi tak smakuje? - powiedzial ktorys. - A to po prostu organizm rozpoznal lekarstwo i chcial wiecej.
Jeden z zolnierzy zawrocil spod drzwi.
- Myslalem, ze mam dosyc na dzisiaj, ale jesli to leczy, to jeszcze wypije. O zdrowie trzeba dbac.
- Tyle ze nieduzo zostalo - zauwazyl smetnie moj znajomy z sumiastymi wasami.
- I tu jest drobny problem - stwierdzil major. - Aby wyprodukowac te wodke, trzeba rzadkiego skladnika. Mianowicie… - spojrzal na mnie wymownie.
- Chodzi o