Po twarzy przemknal mu przelotny usmiech.

- Wycofuje pytanie - powiedzial z wyraznym juz rozbawieniem. - Ktos taki jak ona doskonale zdaje sobie sprawe ze wszystkich zagrozen, jakie niesie ze soba naruszenie opatrunkow.

- Chce cos dac Annie - oznajmilem zdecydowanie, zmieniajac temat.

Maks uniosl brwi z przesadnym zdumieniem.

- Poniewaz nie wychowalem cie na idiote, przypuszczam, ze nie masz na mysli bransoletki z brylantami? Gdyby pomyslala, ze chcesz jej sie odplacic… materialnie, zapewne skrecilaby ci kark i zatanczyla na grobie kankana. Albo rzucila - dodal powazniejszym tonem.

- Nie, potrzebuje czegos innego, a ty masz dojscia - wyjasnilem.

Nie musialem dlugo tlumaczyc, o co mi chodzi.

- To dobry pomysl. - Wujek z aprobata pokiwal glowa. - Na kiedy chcesz to miec?

- Najlepiej na wczoraj.

- Zobacze, co da sie zrobic - obiecal.

* * *

Kopnalem Huberta w kolano, pozniej zaatakowalem zebra manekina. Odskoczylem i otarlem pot z czola. Kopniecia nie wyszly mi rewelacyjnie. Cwiczylem rozebrany do pasa i co chwila zerkalem w przymocowane do sciany lustro. Bynajmniej nie w celu napawania sie swoja muskulatura… Problemem byly moje obrazenia. Mimo iz niedawno Maks zdjal mi szwy, blizny nadal bolaly. Wolalem nie dopuscic do sytuacji, w ktorej ledwo zrosniete brzegi ktorejs rany otworzylyby sie znowu. Niestety, z treningiem takze nie moglem czekac w nieskonczonosc. Tylko na filmach herosi zawsze pozostaja silni i sprawni, w realnym zyciu kazdy dzien bez cwiczen powoduje spadek kondycji i koordynacji ruchowej. A jesli pewne umiejetnosci moga sie okazac potrzebne w kazdej chwili, nie ma innej mozliwosci jak codzienne cwiczenia.

Wyjalem noz i kolejno atakowalem wrazliwe strefy „przeciwnika”. Brwi, dlonie, brzuch, skron, tetnice szyjna i podobojczykowa. Blyskawicznie odwrocilem sie do tylu i rzucilem nozem w gruba, drewniana tarcze z wymalowana sylwetka czlowieka. Trafilem w szyje. W realnej walce rzadko rzuca sie nozem, nikt zdrowy na umysle nie pozbywa sie broni, ale czasem jest to jedyny sposob, aby zaskoczyc wroga, przechylic szale zwyciestwa na swoja strone. Kilkoma szarpnieciami obluzowalem gleboko zaryte w drewnie ostrze i odlozylem na stol. Wzialem za to specjalne, wykonane calkowicie ze stali rzutki i cofnawszy sie kilka krokow, cisnalem dwie naraz. Jedna wbila sie w okolice serca, druga w podbrzusze wyobrazonej na tarczy figury. To juz byla czysta zabawa, lubilem rzucac nozem, no i to cwiczenie wyrabialo koordynacje: oko - cel. Przez kilkanascie minut posylalem do tarczy rzutki z roznych pozycji, celowalem w konczyny i korpus. Przewaznie trafialem. Chybilem tylko raz, ostrze wycelowane w serce wbilo sie nieco nizej niz powinno, w realnym starciu skutek bylby podobny. Nie przejalem sie tym drobnym niepowodzeniem, wiedzialem, ze minie sporo czasu, zanim odzyskam sily po starciu z Afgancami. Niemniej jednak bylem zmeczony, niespecjalnie intensywny trening spowodowal, ze czulem sie jak po biegu maratonskim. Wlasnie postanowilem skonczyc na dzisiaj, kiedy uslyszalem dzwonek. Wyjrzalem przez wizjer, przed drzwiami stala Julia. Dopiero gdy wpuscilem ja do mieszkania, zdalem sobie sprawe, ze otworzylem jej polnagi, z napuchnietymi, wyraznie widocznymi bliznami na piersiach i barku. Blyskawicznie stanalem do dziewczyny plecami, ale bylo za pozno, gwaltowne szarpniecie, jakim odwrocila mnie z powrotem ku sobie, swiadczylo, ze wszystko zauwazyla.

- Co to jest? - spytala, starajac sie mowic spokojnie. - Miales wypadek samochodowy?

Widzialem, jak na jej twarzy obawa miesza sie ze zloscia, i nie mialem zamiaru pogarszac swojej sytuacji klamstwem. Nie trzeba bylo byc lekarzem, by zauwazyc, ze to szramy od noza.

- Male nieporozumienie towarzyskie - wymamrotalem, spuszczajac glowe.

- Myslalam, ze jestesmy przyjaciolmi! - syknela. - Zaloze sie, ze nie zamierzales mi nawet o tym powiedziec?!

- Poczekaj chwile - poprosilem.

Wzialem chlodny, szybki prysznic, chetnie pomoczylbym sie w goracej wodzie, ale wolalem oszczedzac poszarpana skore. Wrocilem do pokoju otulony grubym szlafrokiem. Przy mojej aktualnej kondycji zalozenie normalnego ubrania trwaloby zbyt dlugo. Julia siedziala w fotelu ze szklanka brandy w dloni. Skrzywila sie, przelykajac alkohol, i zwrocila w moja strone z wyzywajacym wyrazem twarzy.

- Wiec?

- Wmieszalem sie niechcacy w mafijne porachunki - przyznalem.

Widzialem, ze sie wzdrygnela.

- Nie wiem, jak mozna wmieszac sie w cos takiego niechcacy - rzucila ostro.

Mialem na koncu jezyka zjadliwa odpowiedz, ale dostrzeglem w oczach Julii bol. Miala racje - przyjaciele tak nie postepuja, a my stalismy sie przyjaciolmi lub niemal przyjaciolmi. Trudno mi bylo to oceniac, z oczywistych wzgledow nie jestem ekspertem w zakresie stosunkow interpersonalnych…

Bez slowa ujalem ja za rece i przyciagnalem do siebie.

- Przepraszam - wyszeptalem.

Stalismy przez moment przytuleni, ale chwile pozniej Julia odepchnela mnie stanowczo.

- Zdejmij ten szlafrok - powiedziala. - Musze to jeszcze raz zobaczyc.

Wywrocilem oczyma, ale poslusznie zademonstrowalem jej blizny.

- Paskudne, prawda?

- Goja sie? - spytala z troska w glosie.

Opuszkami palcow dotknela delikatnie mojego barku. Poczulem zar niemajacy nic wspolnego z ranami. Cofnalem sie gwaltownie i okrylem szlafrokiem.

- Bez problemu - burknalem.

Вы читаете Chorangiew Michala Archaniola
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату