- Co z tym, ktory cie zranil?

Dlugo wpatrywalem sie w dywan, Julia milczala, czekajac na moja odpowiedz. Powiedziec prawde dziennikarce? Zawierzyc swoj los niedawno poznanej osobie?

Cisza zaczela tezec, dlawic.

- Bylo ich dwoch - powiedzialem wreszcie. - Jednego zabilem, zanim wyciagnal noz. Drugiego zastrzelil Maks.

Zamknalem oczy, nie chcialem widziec wyrazu jej twarzy.

- Jadles kolacje? - spytala.

Mowila normalnym, przyjaznym tonem, jakby nic sie nie stalo.

- Jeszcze nie.

Gdy unioslem wzrok, nie dostrzeglem potepienia, raczej wspolczucie i troske.

- Zabilem go - powtorzylem uparcie.

- Slyszalam za pierwszym razem - zapewnila. - Gdybym potrafila, sama poderznelabym mu gardlo. A teraz, co chcesz zjesc?

Oniemialem.

- Ale…

- Nie badz idiota - powiedziala szorstko. - A co ty bys czul, gdybym zabila kogos, kto chcialby mnie zgwalcic albo zalatwic nozem?

- To co innego.

- Akurat! - parsknela z niesmakiem. - Po prostu testosteron uderza ci na mozg. No wiec? Co bys czul, ale szczerze?

Zacisnalem zeby.

- Zalowalbym, ze nie ja to zrobilem. Zadowolona?! - warknalem.

Odpowiedziala mi usmiechem, skinela energicznie glowa.

- Jeszcze ostatnie pytanie, zanim przejdziemy do istotniejszych spraw: czy nic ci juz nie grozi?

- Nie. I nie podam ci szczegolow. - Powstrzymalem Julie gestem, widzac, ze otwiera usta. - Jestes cywilem, te sprawy cie nie dotycza. I tak sporo ryzykowalem, mowiac ci o zdarzeniu…

- Chyba nie az tak wiele - odburknela niechetnie. - Ale, ale… W co ubierzesz sie na raut?

Popatrzylem na dziewczyne z niedowierzaniem.

- Jaki raut, na litosc boska?! Zreszta jestem rekonwalescentem.

- Raut to przyjecie bez tancow, nie bedziesz musial szalec na parkiecie w rytmie Crazy Frog - poinformowala mnie, najwyrazniej swietnie sie bawiac. - Masz tam koniecznie byc, tak powiedzial profesor Davidoff. Przyjada jacys naukowcy ze Stanow Zjednoczonych, specjalisci w zakresie cybernetyki spolecznej.

Jeknalem bolesnie. Nie mam nic przeciwko przyjeciom, ale obecnie moja sytuacja towarzyska na uczelni byla dosc… specyficzna. Z drugiej strony, jezeli przyjedzie ktos z amerykanskiego Osrodka Studiow Strategicznych, Davidoff nie odpusci. Przyjdzie mi pelnic honory domu wraz z nim.

- Co tak stekasz? - spytala z ciekawoscia Julia.

- Kiedy to bedzie?

- W piatek, a co?

- Anna gdzies wyjezdza w srode. Raczej nie zdazy wrocic na ten jubel.

- No i co z tego? Musisz isc w towarzystwie?

- Pewna urocza pani doktor rozpuszcza po uczelni plotki, ze odkad mnie rzucila, jestem tak zalamany psychicznie, ze nie moge spotykac sie z kobietami - wyjasnilem. - Troche mnie to drazni, a jesli przyjde sam, potwierdze jej wersje.

- A jaka jest prawda? - Julia zerknela na mnie figlarnie.

- Mielismy wlasnie male tete-a-tete, kiedy okazalo sie, ze nie jest tak dokladnie rozwiedziona, jak mnie wczesniej zapewniala… Tak jakos sie jej wyrwalo. Nie jestem swietoszkiem, ale to oswiadczenie kompletnie wybilo mnie z romantycznego nastroju.

Wzruszylem ramionami.

- Co bylo dalej?

- Poprosilem ja, aby poszukala sobie innego narzedzia zemsty na mezu, lecz nie przyjela mojej rady do wiadomosci. Chyba jeszcze nikt nigdy nie dal jej kosza. Jest bardzo ladna i ogolnie nieglupia - przyznalem obiektywnie. - No wiec kompletnie zlekcewazyla to, co jej powiedzialem. Nie chcialbym, zebys doszla do wniosku, ze jestem brutalny wobec kobiet, jednak w tej sytuacji…

- Tak?

- Wyladowala na schodach. W neglizu, bo sytuacja byla juz mocno… zaawansowana. Jak mozna sie domyslic, nie przyjela tego najlepiej.

Julia ukryla twarz w dloniach, trzesac sie ze smiechu.

Вы читаете Chorangiew Michala Archaniola
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату