dyscyplinarna do spraw nauczycieli akademickich.
- Dlaczego zebralismy sie tu nieoficjalne? - zainteresowal sie dziekan.
- Mam powody przypuszczac, ze bedziemy w stanie wyjasnic dzisiaj te kwestie definitywnie. Dla dobra uczelni chcialbym zalatwic ja jak najszybciej.
- Przepraszam, panie rektorze, ale jesli doktor Korpacki nie zostanie ukarany, bedziemy zmuszone zwrocic sie do prasy - odezwala sie uczesana w kitke brunetka. - Nie chcemy, zeby ktos jeszcze zostal potraktowany tak jak my.
Ubrana w zakiet i spodnice o stonowanych barwach, bez makijazu, sprawiala nadzwyczaj korzystne wrazenie. Mimo to w tonie jej glosu mozna bylo wychwycic podszyta zlosliwoscia pewnosc siebie. Rektor przyjrzal sie dziewczynie przez moment jak ciekawemu okazowi wirusa pod mikroskopem.
- Moglyby panie wyjasnic pewna kwestie? - odpowiedzial pytaniem.
- Oczywiscie, panie profesorze.
- Otrzymalem dzis rano wyniki badan, jakie przeprowadzono po pobraniu tresci spod paznokci calej waszej trojce. W swoich zeznaniach napisaly panie, ze doktor Korpacki podrapal was, starajac sie zmusic…
- Tak bylo - przerwala mu druga studentka. Demonstrowala podbite oko i podrapana twarz. Wygladu ofiary dopelnialy rozczochrane blond wlosy.
- No wiec nie moge zrozumiec, dlaczego pod paznokciami doktora Korpackiego, notabene bardzo krotko przycietymi, niczego nie wykryto, a panie mialy tam swoja krew i tkanke?
Zapadla cisza, dziekan z budzaca groze powolnoscia odwrocil sie do studentek.
- Czy ja dobrze slysze? - odezwal sie zlowrogo.
- To… niemozliwe - wyjakala brunetka.
- Alez nie tylko mozliwe, ale i pewne. Osobiscie nalegalem, zeby jak najszybciej skonczono te badania. Nie bylo to zreszta specjalnie skomplikowane, kazde z was ma inna grupe krwi.
- On nas zmusil - wykrzyknela studentka z podbitym okiem. - Zmusil nas, zebysmy sie podrapaly! Ma noz, wszyscy wiedza, ze ma noz! - zawyla. - Nozem nas straszyl! Nozem!
Brunetka pobladla jak sciana. Juz nie byla taka pewna siebie.
- Z zeznan osob czekajacych pod gabinetem wynikalo, ze bylyscie w srodku najwyzej minute. Niby jak w tak krotkim czasie pan doktor mialby rozebrac was obie do bielizny i zmusic… - zaczal ze zloscia dziekan.
- Jestesmy dwie - przerwala mu brunetka. - Dwie - zaznaczyla dobitnie. - A doktor jest jeden.
Rozwscieczony dziekan zerwal sie zza stolu.
- Ja wam…
Rektor powstrzymal go ruchem dloni.
- Doktorze Korpacki - powiedzial znuzonym tonem. - Prosze wyjasnic te sprawe. Natychmiast.
Wstalem, usmiechnalem sie do studentek i poprawilem krawat.
- Panie i panowie… - zagailem.
- Czego pan nie zrozumial w slowie „natychmiast”? - zazgrzytal zebami rektor. - Bez popisow oratorskich, bez napawania sie sytuacja, w sposob niebudzacy watpliwosci. Natychmiast! - powtorzyl.
- Minuta, gora dwie - poparl go Davidoff. - Albo osobiscie dam ci takiego kopa, ze sie przesaczysz przez dziurke od klucza. Nie mam zamiaru siedziec tu ani sekundy dluzej niz jest to konieczne - dodal, patrzac z obrzydzeniem na studentki.
- No dobrze - ustapilem. - Wiedzialem, ze obie panie probowaly szantazu wobec innych wykladowcow. Wiekszosc je pogonila, ale nie wiadomo bylo, jak ta sprawa sie skonczy, bo one byly ostrozne. Nawet gdyby ktoremus udalo sie nagrac ich grozby, to bez problemu by sie wybronily, poniewaz nigdy nie mowily wprost, o co chodzi. Oczywiscie wszyscy zainteresowani wiedzieli w czym rzecz, bo wynikalo to z kontekstu. Wobec tego przesunalem termin swojego zaliczenia tak, aby wypadl wczesniej niz pozostale. Wiedzialem tez, ze jeszcze w ogolniaku oskarzyly jednego z nauczycieli o molestowanie. Rzecz jasna klamaly.
- Co sie z nim stalo? - spytala Malgorzata.
- Pozbawiono go prawa do wykonywania zawodu - odparlem z gorycza. - W takich sytuacjach nauczyciel jest na z gory straconej pozycji.
- Skad pan sie o tym dowiedzial? - spytal dziekan.
- Z Internetu, sprawa byla swego czasu dosc znana. - Machnalem lekcewazaco reka. - Wystarczylo wrzucic w wyszukiwarke ich nazwiska. Wracajac do rzeczy… Zabezpieczylem sie przed ich wizyta, podejrzewalem, ze sprobuja czegos podobnego.
Podszedlem do umieszczonego w rogu gabinetu odtwarzacza i wlozylem plyte z nagraniem, uruchomilem telewizor.
- Czy to wystarczy jako dowod? - zwrocilem sie do rektora minute pozniej.
- W zupelnosci - potwierdzil. - Co do pan…
- Same odejdziemy z tej pieprzonej uczelni - zawolala histerycznie brunetka. - Nie wrobicie nas!
- Niezupelnie - usmiechnalem sie do niej serdecznie. - Niezupelnie… Czy i co zrobi uczelnia to nie moja sprawa…
- Zrobi, oj, zrobi - zapewnil ponurym tonem dziekan.
- Ja natomiast jeszcze dzis skieruje skarge do sadu.