- Przepraszam - odparla bez cienia skruchy.

Na moment zainteresowala ja jedna z moich wizytowek, wreszcie siegnela po zdjecie z Maksem.

- Tak, to pan - stwierdzila, jak mi sie wydawalo, z ulga. - Chodzmy - zdecydowala.

Mieszkala na parterze, otworzyla drzwi i weszla pierwsza, dog poczekal, az wejde za nia. Ktos go musial dobrze wytresowac, wiedzial, ze lepiej atakowac od tylu. Zerknalem za siebie i zdjalem gruba, skorzana kurtke. Nie przepadam za duzymi psami, kilkakrotnie musialem sie przed takimi bronic, mimo ze przezylem, nie mialem ochoty powtarzac tych doswiadczen. Jednak trening zrobil swoje, odruchowo przygotowalem sie do owiniecia przedramienia kilkoma warstwami skory.

Kobieta zdjela okrycie i zaprosila mnie do stolu.

- Herbaty? - zaproponowala.

- Dziekuje, ale moze przejdziemy do rzeczy.

- Slucham.

Opowiedzialem jej historie Maksa. Pobladla, kiedy mowilem, ze zrezygnowal z zabicia jej meza. Na koniec dorzucilem pare slow o sobie, wyjasnilem, dlaczego zalezy mi, aby podjela decyzje.

- Nie wiem, czy panu wierzyc, to brzmi jak scenariusz filmu sensacyjnego - orzekla, mierzac mnie sceptycznym spojrzeniem.

Dog uwalil sie u moich stop w taki sposob, ze uniemozliwial mi zerwanie sie z krzesla. Szturchnalem go delikatnie czubkiem buta, nie zareagowal. Siegnalem jeszcze raz do portfela i wyjalem zdjecie z kursu cybernetycznego dla jednostki Marka, podalem je bez slowa. Na fotografii kilkudziesieciu uzbrojonych po zeby zolnierzy stalo pod sciana potrzaskanego przez kule budynku. Bylem w tej grupie jako jedyny bez kominiarki.

- W pewnym sensie pracuje w podobnej branzy co wujek - wyjasnilem. - Jesli to spowoduje, ze przyjmie pani to, co powiedzialem, za dobra monete…

- No dobrze, zalozmy, ze panu wierze - powiedziala, zwracajac mi zdjecie. - Jak pan to sobie wyobraza? Mysli pan, ze padne mu w ramiona? Jestem wytracona z rownowagi - przyznala, obejmujac sie rekoma. - Nie tylko nie wiem, co robic, ale i co myslec.

- Mam nadzieje, ze Maks ujrzal w pani cos wiecej niz ladna buzie - odezwalem sie szorstko - i za jakis czas bedzie pani w stanie przeanalizowac sytuacje. Przyznaje, ze wujek jest… nietuzinkowa postacia, ale czy warto, aby przeslonilo to prosty fakt, ze pania kocha?

Milczala. Kilka razy wygladala, jakby chciala cos powiedziec, lecz nie zdecydowala sie na to.

- Dobranoc - powiedzialem znuzonym tonem, podnoszac sie z krzesla.

Dog zerwal sie natychmiast. Szturchnalem go gniewnie kolanem, ku mojemu zdziwieniu nie tylko ustapil mi z drogi, ale i otarl sie o mnie, wyraznie domagajac sie pieszczoty. Poczochralem go przez chwile za uszami, sapnal z zadowoleniem.

- Polubil pana - stwierdzila ze zdumieniem.

- Wiekszosc psow mnie lubi - poinformowalem ja ponuro. - Nie zawsze odwzajemniam to uczucie.

Oczy kobiety blysnely od skrywanej wesolosci.

- Wie pan, ze to Maks go wyszkolil?

- Nie jestem zdziwiony - odparlem. - Chcial, zeby pies byl w stanie pania obronic.

- Powie pan Maksowi o naszej rozmowie?

- Mam nadzieje, ze nie urwie mi za to glowy - westchnalem markotnie.

- Prosze mu powiedziec, zeby nie przychodzil tu wiecej. Jesli sie zdecyduje z nim… porozmawiac, dam znac.

Wyszedlem z mieszkania, przystanalem na korytarzu i oparlem czolo o zimna sciane. Nie balem sie, ze wujek sie rozzlosci, balem sie, ze bedzie mna rozczarowany. W tym momencie pomysl, zeby sie wtracic w jego sprawy, wydal mi sie duzo mniej przemyslany niz wczesniej. No coz, jesli trzeba, zaplace za swoj blad. Gorzej, jesli bedzie musial zaplacic Maks…

ROZDZIAL OSMY

Podnioslem sztylet ze stali damascenskiej i zerknalem na wyryte u podstawy ostrza logo Centralnej Grupy Realizacyjnej przedstawiajace skorpiona. Podobnie oznaczone zegarki Tactical Smith & Wesson lezaly na stole tuz obok. Dwa sztylety i dwa zegarki, kazdy z napisem „CGR - Antyterror”. Mimo iz wszystko zostalo przygotowane scisle wedlug moich instrukcji, nadal wrzalem z gniewu. Wyciagnalem z kieszeni napisany przez Marka raport i przeczytalem jeszcze raz stosowny fragment:

Operator A bral aktywny udzial w szturmie na ufortyfikowana posiadlosc jednej ze zorganizowanych rosyjskich grup przestepczych dzialajacych w Polsce. Dzieki jego informacjom udalo sie wykryc i zneutralizowac elektroniczny system ostrzegawczy bazujacy na sieci czujnikow rejestrujacych drgania gruntu i zablokowac impulsy przesylane przez czujniki fotoelektryczne. W czasie szturmowania budynku wspieral Zespol Niebieski, aktywnie uczestniczac w eliminacji wrogow. Podczas starcia ogniowego z trzyosobowe grupe broniace dostepu na pierwsze pietro zostal ranny w ramie: Mimo to nie zaprzestal walki. Wycofal sie z akcji dopiero na wyrazne polecenie dowodcy.

Przebieglem raport wzrokiem i zatrzymalem sie na kolejnym fragmencie:

Operator W podczas skrytego podejscia do budynku unieszkodliwil wartownika i rozbroil dwie kierunkowe miny przeciwpiechotne. Z narazeniem zycia oslanial ogniem ewakuacje rannego operatora Zespolu Czerwonego. W zwiazku z powyzszym wnioskuje…

Zgrzytnalem zebami i schowalem kartke do kieszeni. Po udanej akcji Marek zlozyl wnioski o odznaczenie pieciu zolnierzy, w tym dwoch pomagajacych w operacji Rosjan. Te ostatnie, dotyczace Andrieja i jego kumpla okreslonego jako „operator W”, zostaly odrzucone. Decyzje podjal niejaki pulkownik Rucko, szef dzialu kadr w CGR. Chcac go przekonac do zmiany stanowiska, wdalem sie w dyskusje z tepym, zadufanym w sobie

Вы читаете Chorangiew Michala Archaniola
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату