— Kto to? — jego glos byl niepewny.

Prawie od razu ja zobaczyl i nie potrzebowal wiele czasu, aby ja rozpoznac.

— Dubhe!

Jego twarz momentalnie sie rozjasnila i podbiegl ku niej.

Dubhe nie wiedziala, co robic. Zareagowala instynktownie, jak zawsze podczas swoich misji.

Nie ma innego wyjscia.

Wyciagnela sztylet i wolnym ramieniem przyparla go do muru, sciskajac go jednoczesnie za gardlo.

Jenna, wziety z zaskoczenia, patrzyl na nia z niedowierzaniem.

Sztylet byl w jej dloni, wzniesiony nad jego glowa. Dubhe rozpoznala juz miejsce, w ktore ma uderzyc, wystarczylo tylko opuscic ramie, a Jenna nawet by sie nie zorientowal.

— Dubhe…

Nie mogla odmowic temu zasmuconemu wezwaniu.

Zobaczyla go bezbronnego w swoich rekach, jakby widziala jego twarz po raz pierwszy. Odsunela sie zniesmaczona a, sztylet upadl na ziemie.

— Nie moge tego zrobic… nie moge… — zamruczala, po czym ukucnela na ziemi z twarza w dloniach i rozplakala sie jak male dziecko.

Przez kilka chwil Jenna stal przed nia oszolomiony, po czym tez ukucnal na ziemi i objal dziewczyne.

— Wszedzie cie szukalem, ani przez chwile nie przestalem od… — zaczerwienil sie. — Od czasu, kiedy widzielismy sie po raz ostatni.

Byli u niego w domu. Nie zmienil sie zbytnio, byl tylko bardziej zaniedbany. Siedzieli przy stole, przed kazdym stala miska pelna mleka.

— Nie moglem pojac, ze naprawde odeszlas. Dreczylo mnie to, ze nie wiem, gdzie jestes.

Dubhe patrzyla w swoja miske. Nie wiedziala, co powiedziec. Odczuwala tylko wstyd, ze mogla uwierzyc, nawet tylko przez moment, iz moze go zabic.

Jenna przez jakis czas siedzial w milczeniu.

— Gdzie sie podziewalas, Dubhe?

Ona pociagnela nosem. Czula, ze oczy jeszcze jej blyszcza, piekly ja od lez. Juz bardzo dawno tyle nie plakala.

— Wcale dobrze nie wygladasz… a poza tym… Dlaczego mnie zaatakowalas? Czy cos sie stalo?

Od czego zaczac? I co mu powiedziec, nie narazajac go na smiertelne niebezpieczenstwo?

— Teraz naleze do Gildii, Jenna zamarl, jakby skamienial. Dubhe zdjela plaszcz i pokazala mu swoje nowe ubrania: czarne spodnie, rownie czarna koszule, gorset.

— To niemozliwe — wymruczal.

— A jednak to prawda, uwierz mi. Rozkazali mi cie zabic. Jenna patrzyl na nia z coraz wiekszym niedowierzaniem.

— A ty bys to zrobila?

Dziewczyna milczala przez chwile.

— Nigdy — szepnela.

Jenna chyba powoli wracal do siebie.

— Ja naprawde nie moge w to uwierzyc… Sarnek nienawidzil Gildii, prawda? Do licha, przeciez on wlasnie stamtad uciekl! A te dwa lata nieustannej ucieczki, kiedy ledwo wiazalas koniec z koncem, czy nie mialy posluzyc wlasnie temu, aby wymknac sie tym szalencom? I co teraz robisz? Zdradzasz pamiec Mistrza, zapominasz o wszystkim i zadajesz sie z tymi przekletymi mordercami?

Lzy znowu same zaczely jej plynac.

— Nie placz… — Widac bylo, jak jest mu przykro.

— Chcialabym ci to wytlumaczyc… ale to skomplikowane… a poza tym… nie chcialabym, zebys wbijal sobie do glowy jakies dziwne mysli… Ja…

— Zmuszaja cie?

Przytaknela.

— Pamietasz, kiedy przed wyjazdem powiedzialam ci, ze jestem chora? To oni wywolali te chorobe i tylko oni moga ja leczyc. Dlatego dolaczylam do Gildii.

— Ale… przeciez sa kaplani od chorob, nie sadzisz chyba, ze zaden z nich nie jest w stanie…

Dubhe potrzasnela glowa, po czym odkryla ramie i pokazala mu znak.

— To klatwa. Wzieli mnie podstepem, rozumiesz? Jezeli z nimi nie zostane, czeka mnie straszliwa smierc, smierc, ktorej ja…

— Czy to ma cos wspolnego z polana?

Zawsze byl bystry.

— Tak.

Jenna milczal przez chwile.

— Niemozliwe, zeby ktos taki jak ty mogl byc wsrod tych przekletych ludzi. Niemozliwe ze wzgledu na to, czego uczyl cie twoj Mistrz, oraz na to, w co zawsze wierzylas. A poza tym czytam to w twojej twarzy. Ty… gasniesz.

Dubhe pokrecila glowa.

— Nie powinnam byla ci tego mowic.

— Ale co ty mowisz, niby, dlaczego?

— Bo ty masz manie ratowania mnie, ale tym razem nie mozesz, nigdy nie mogles, rozumiesz? Moje zycie tak wlasnie sie toczy i nie mam zadnych punktow oparcia, zadnego zaczepienia, moge tylko upadac coraz nizej!

Znowu zaczela plakac.

— Chca, zebym cie zabila, bo nie sa ze mnie zadowoleni. Nie jestem dosc bezlitosna, nie wierze wystarczajaco w ich przekletego boga. Dlatego chca, zebym cie zabila, a jesli tego nie zrobie, zabija mnie, a razem ze mna wielu innych.

Jenna zrobil sie purpurowy i gwaltownie walnal piescia w stol.

— Do diabla! — krzyknal.

— Przykro mi… — powiedziala. — Przepraszam…

Znowu ja objal, z impetem, a tym razem Dubhe nie chciala mu sie wymknac, ale przeciwnie, wtulila sie w niego.

Spala u niego tej nocy, tak jak wtedy, kiedy uratowal jej zycie po wydarzeniu w lesie. Obudzila sie wczesnie, a zalewajace jej twarz slonce bylo bardzo przyjemna odmiana po tych wszystkich miesiacach spedzonych pod ziemia.

Jenna juz byl na nogach i przygotowywal sniadanie.

Przez pierwsze minuty po przebudzeniu Dubhe rozkoszowala sie ta domowa atmosfera. Nie nawiazala do poprzedniego dnia; wypila filizanke cieplego mleka z przyjemnoscia i z apetytem zjadla suchy chleb. Byl to okruch normalnego zycia i chciala sie nim nacieszyc. To on przelamal idylle.

— Chce cie uratowac. Nie interesuje mnie czy jestem w stanie, i nie obchodzi mnie nawet, czy chcesz, zeby cie ocalic. Ty wiesz, kim… no wiesz… kim dla mnie jestes.

Dubhe usmiechnela sie ze smutkiem.

— Jezeli chcesz mnie ocalic, odejdz i nie pokazuj sie wiecej Zatrzymal sie w oslupieniu.

— Co…

— Ukryj sie, porzuc Makrat i zniknij. Zmien imie, udaj sie tam, gdzie nikt cie nie zna. Powiem im, ze cie szukalam, ale cie nie znalazlam i moze dadza mi wiecej czasu.

Jenna utkwil oczy w pustej misce.

— To na nic… Jezeli powiedzieli ci, ze albo ja, albo ty… Nie sadze zeby dali sie tak latwo oszukac… Ja albo ty, Dubhe, a wiec… wiec lepiej, zebym to byl ja.

— Nie mow tak nawet w zartach, zrozumiales? Nawet w zartach.

— Dlaczego? Masz inne sensowne rozwiazanie?

— To, jakie ci podalam.

— To nie uwolni cie od tego niegodnego miejsca.

— Prowadze poszukiwania.

Вы читаете Sekta zabojcow
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату