Mael zbiegl na dol, jakby chcial ja ratowac, gdyz mysli i wspomnienia unosily ja poza to miejsce i ten czas. Oni rozumieli niezawodnie, ze czula oddech ziemi, spiew lasu, dotyk i korzeni pelznacych w ciemnosci poprzez sciany.

Wpatrywala sie w Maela. Lekko pachnial skora z jelenia i kurzem. Jak mogla kiedykolwiek pomyslec, ze ta istota jest czlowiekiem? Przeciez jego oczy tak migoca. A jednak przyjdzie czas, kiedy znow bedzie chodzila pomiedzy ludzmi, poczuje na sobie przeciagle spojrzenia uciekajace w bok. Bedzie pokonywala pospiesznie jakies mroczne miasto, takie jak Londyn lub Rzym. Zagladajac w oczy Maela, znow ujrzala tamta wiedzme z zaulka, ale to nie byla dokladna wizja. Nie, ujrzala zaulek i czyste zabijanie; oboje odwrocili wzrok w tej samej chwili, ale niespiesznie, raczej z szacunkiem. Wzial ja za reke i popatrzyl na bransolete, ktora od niego dostala. Nagle pocalowal ja w policzek, a potem poprowadzil ja po schodach do pomieszczenia w szczycie gory.

Glosy z telewizora coraz glosniej mowily o zbiorowej histerii na Sri Lance. Kobiety zabijaja mezczyzn. Mordowano nawet noworodki plci meskiej. Na wyspie Lynkonos doszlo do masowej halucynacji i niewytlumaczalnej smiertelnej epidemii.

Nie od razu dotarlo do niej, co slyszy. Wiec to nie byla blogoslawiona Dziewica Maryja. W pierwszym odruchu pomyslala, jak to cudownie, ze moga wierzyc w cos takiego. Odwrocila sie do Maela, ale on patrzyl wprost przed siebie. To nie byla dla niego nowosc. Wiadomosci telewizyjne docieraly do niego od godziny.

Kiedy weszla do sali, ujrzala niesamowite, migajace swiatlo. Jej nowi pobratymcy, czlonkowie Tajnego Zakonu Nieumarlych, wpatrywali sie nieruchomo w wielki ekran, rozrzuceni po sali jak posagi.

— …zamieszki w przeszlosci, wywolane skazeniem pokarmow lub wody. Jak do tej pory nie znaleziono dostatecznego wyjasnienia doniesien z bardzo odleglych miejsc, w tym ostatnio z kilku samotnych wiosek w gorach Nepalu. Zatrzymane twierdza, ze widzialy piekna kobiete zwana na przemian Blogoslawiona Dziewica, Krolowa Niebios albo po prostu boginia, ktora rozkazala im dokonac masakry wszystkich mezczyzn w wiosce, poza kilkoma starannie wybranymi osobami. Niektore doniesienia wspominaja rowniez o zjawie plci meskiej, jasnowlosym bogu, ktorego tytulu ani imienia jak dotad nie znamy…

Jesse spojrzala na Maharet, ktora bez emocji przygladala sie obrazowi telewizyjnemu, trzymajac dlon na oparciu fotela.

Na stole lezaly gazety w jezyku francuskim, angielskim i w hindi.

— …z Lynkonos na kilka innych wysepek, zanim wezwano gwardie narodowa. Szacuje sie, ze na tym malym archipelagu tuz przy wybrzezu Grecji zabito okolo dwoch tysiecy mezczyzn.

Maharet dotknela malego czarnego pilota i ekran znikl. Wydawalo sie, ze cala aparatura znikla w ciemnym lesie, kiedy ukazaly sie okna, a za nimi nie konczace sie szeregi czubkow drzew na tle wzburzonego nieba. W oddali migaly swiatla Santa i Rosa otulone mrocznymi wzgorzami. Czula zapach slonca, ktore jeszcze niedawno goscilo w tej sali, czula zar odchodzacy powoli i przez szklany sufit.

Popatrzyla na pozostalych, siedzacych w milczeniu, oszolomionych. Mariusz wbijal gniewny wzrok w ekran i w rozrzucone przed soba gazety.

— Nie mamy czasu do stracenia — szybko powiedzial Khayman do Maharet. — Musisz kontynuowac opowiesc. Nie wiemy, kiedy ona sie tu zjawi.

Wykonal drobny gest i rozrzucone gazety znikly nagle w ogniu, ktory pozarl je z wirem iskier wznoszacym sie ku paszczy okapu.

Jesse nagle poczula zawrot glowy. To wszystko dzialo sie za szybko. Patrzyla na Khaymana. Czy kiedys do tego przywyknie? Do tych porcelanowych twarzy, gwaltownych grymasow, przyciszonych ludzkich glosow i prawie niewidzialnych ruchow?

Co robila Matka? Mordowala mezczyzn. Materia zycia tamtych prostych ludzi zostala rozdarta i nigdy juz nie uda sie jej zeszyc. Poczula dotkniecie lodowatego zagrozenia. Szukala w twarzy Maharet jakiejs wiedzy, wskazowki.

Maharet powoli zasiadla za stolem i zlozyla rece pod broda. Jej twarz byla zesztywniala, a oczy pozbawione wyrazu.

— Prawde mowiac, trzeba ja zniszczyc — rzekl Mariusz, jakby nie mogl dluzej tego wytrzymac. Rumience zaplonely mu na policzkach, co poruszylo Jesse, poniewaz na chwile jego twarz przybrala normalny ludzki wyraz. Pobladl i widac bylo, ze trzesie sie z gniewu. — Uwolnilismy potwora i naszym obowiazkiem jest go powstrzymac.

— Jak tego dokonac? — zapytal Santino. — Mowisz, jakby wystarczylo tylko podjac decyzje! Nie mozesz jej zabic!

— Postradamy zycie, oto, jak tego dokonamy — odparl Mariusz. — Bedziemy dzialac wspolnie i zakonczymy te sprawe raz na zawsze, tak jak powinna sie zakonczyc dawno temu. — Popatrzyl kolejno na nich wszystkich, dluzej zatrzymujac wzrok na Jesse. Pozniej spojrzal na Maharet. — To cialo nie jest niezniszczalne. Nie jest z marmuru. Mozna je przekluc, przeciac. Przeklulem je zebami. Pilem z niego krew!

Maharet zbyla te slowa drobnym gestem, jakby mowila, ze wie o tym i on wie, ze ona to wie.

— Jesli ja zniszczymy, zniszczymy siebie? — odezwal sie Eryk. — Wynosmy sie stad. Ukryjmy sie przed nia. Co zyskujemy, zostajac w tym domu?

— Nie! — powiedziala Maharet.

— Jesli tak postapicie, ona zabije was jednego po drugim — rzekl Khayman. — Zyjecie, bo teraz czekacie na jej ruch.

— Moglabys kontynuowac opowiesc? — zapytala Gabriela. Przez caly czas byla nieobecna duchem, tylko od czasu do czasu sluchajac innych. — Chce poznac cala prawde. Chce uslyszec wszystko. — Pochylila sie do przodu, skladajac ramiona na stole.

— Myslisz, ze w tych starych opowiastkach znajdziesz jakis sposob, ktory sprawi, ze ona zniknie? — spytal Eryk. — Jestes szalona, jesli tak myslisz.

— Opowiadaj dalej, prosze — powiedzial Louis. — Chce… — zawahal sie. — Ja tez chce wiedziec, co sie stalo.

— Mow dalej, Maharet — rzekl Khayman. — Wedle wszelkiego prawdopodobienstwa Matka zostanie zniszczona i oboje wiemy, jak do tego dojdzie, wiec cale to gadanie nic nie znaczy.

— Coz teraz znaczy przepowiednia, Khaymanie? — spytala Maharet slabym, pozbawionym zycia glosem. — Czy zaczynamy popelniac te same bledy co Matka? Przeszlosc moze nas pouczyc, ale nie uratowac.

— Twoja siostra przybywa, Maharet. Przybywa tak jak zapowiedziala.

— Khaymanie. — Maharet poslala mu dlugi gorzki usmiech.

— Opowiedz nam, co sie wydarzylo — poprosila Gabriela.

Maharet siedziala bez ruchu, jakby nie wiedziala, jak rozpoczac opowiesc. Niebo za oknem stopniowo ciemnialo. Na dalekim zachodzie pojawil sie jednak skrawek czerwieni, coraz jasniejszy na tle szarych chmur. Gdy wreszcie zblakl, otulila ich ciemnosc; swiatlo padalo tylko z paleniska, a matowy poblask upodobnil do zwierciadla panoramiczne okno.

— Khayman zabral was do Egiptu — przypomniala Gabriela. — Co tam zastalyscie?

— Tak, zabral nas do Egiptu. — Maharet westchnela, siadajac wygodniej w fotelu, wpatrzona w blat stolu. — Nie bylo innego wyjscia; Khayman zabralby nas sila. Prawde powiedziawszy, zaakceptowalysmy to, ze musimy z nim odejsc. Przez dwadziescia pokolen krazylysmy miedzy swiatami duchow i ludzi. Jesli Amel dokonal jakiegos wielkiego zla, bylysmy gotowe to naprawic lub przynajmniej — jak powiedzialam, kiedy zasiedlismy przy tym stole — bylysmy gotowe sprobowac to zrozumiec.

Zostawilam moje dziecie. Powierzylam je opiece najbardziej zaufanej pasterki. Ucalowalam je. Opowiedzialam jej nasze tajemnice i wyruszylysmy, niesione w krolewskiej lektyce, jakbysmy byly goscmi krola i krolowej Kemetu, a nie wiezniarkami, jak poprzednio.

Khayman traktowal nas lagodnie, ale byl ponury i milczacy. Odpowiadalo nam to, nie zapomnialysmy bowiem naszej krzywdy. Ostatniej nocy, kiedy obozowalismy nad brzegiem wielkiej rzeki, ktora mielismy przekroczyc z rana, by dotrzec do krolewskiego palacu, Khayman wezwal nas do swojego namiotu i opowiedzial o wszystkim, co wiedzial.

Jego zachowanie bylo uprzejme, przyzwoite. Sluchajac go, staralysmy sie zapomniec o naszej osobistej urazie. Opowiedzial nam, co demon — tak go nazywal — uczynil.

Nie minelo kilka godzin od wydalenia nas z Egiptu, a zdal sobie sprawe, ze cos go obserwuje, jakas mroczna i zla moc. Wszedzie, gdzie sie udawal, czul jej obecnosc, chociaz w swietle dnia slabla.

Nastepnie w jego domu zaczely zachodzic zmiany — drobne zmiany, ktorych inni nie zauwazali. Poczatkowo

Вы читаете Krolowa potepionych
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату