oknie stala jakas postac. To Miriam. Przygladala sie jej.

— Gdzie? — Rozgladal sie zaskoczony, usilujac dojrzec zjawe. Czy nie zdarzylo sie to juz kiedys?

— Dlaczego nie moge otworzyc oczu? — spytala. On moglby patrzec cala wiecznosc i nigdy nie zobaczylby Miriam.

— Masz otwarte oczy — powiedzial. Jaki bezbronny i czuly byl jego glos. — Nie moge dac ci wiecej, bo musialbym dac wszystko. Nie jestesmy uzdrowicielami, lecz mordercami. Czas zdecydowac, czego chcesz. Nie ma nikogo, kto by mi pomogl.

Nie wiem, czego chce — odparla w myslach. — Wiem tylko, ze nie chce umrzec! Nie chce przestac zyc. — Jacy z nas tchorze, jacy klamcy. Przez cala droge wiodaca do tej nocy towarzyszyl jej wielki, beznadziejny smutek, a jednak teraz pojawila sie jakas sekretna nadzieja! Nadzieja, ze nie tylko zobaczy, ale dowie sie, stanie sie czescia…

Chciala to wytlumaczyc, wyrazic w starannie dobranych slowach, ale bol powrocil, plonaca galezia smagnal kregoslup, wlal sie w nogi. A potem nastapilo blogoslawione odretwienie. Wydawalo sie, ze pokoj, ktorego nie mogla widziec, stal sie ciemniejszy i plomyki starozytnych kagankow znow zaczely kopcic. Za oknami szeptal las, wijacy sie w ciemnosci. Chociaz dlon Maela wciaz spoczywala na jej nadgarstku, uscisk nagle oslabl; przestala go czuc.

— Jesse!

Potrzasnal nia oburacz i blyskawica bolu roztrzaskala ciemnosc. Wrzasnela przez zacisniete zeby. Miriam przeszywala ja kamiennym wzrokiem i wciaz milczala, stojac przy oknie.

— Maelu, zrob to! — krzyknela Jesse.

Zebrala wszystkie sily i usiadla. Bol nie mial ksztaltu ani granic; krzyk dusil sie w niej w srodku. A jednak otworzyla oczy, naprawde je otworzyla. W odbitym swietle zobaczyla zimny, nie wybaczajacy wzrok Miriam. Ujrzala postac Maela pochylonego nad jej lozkiem. A potem zwrocila sie ku otwartym drzwiom. Nadchodzila Maharet. Lekka i gibka, weszla po schodach; dluga suknia falowala z tajemniczym szelestem.

Och, nareszcie po tych wszystkich latach, po tych dlugich latach! Jesse widziala przez lzy, jak Maharet wchodzi w krag swiatla; ujrzala promieniujaca twarz i plonace jasnoscia wlosy. Maharet gestem nakazala Maelowi, by je zostawil.

Zblizyla sie do lozka. Uniosla dlonie do gory, jakby w gescie zaproszenia; uniosla je tak, jakby przyjmowala niemowle.

— Tak, uczyn to.

— W takim razie, moja droga, pozegnaj sie z Miriam.

* * *

Za dawnych czasow w Kartaginie panowal przerazajacy kult. Ludnosc skladala niemowleta w ofierze wielkiemu posagowi z brazu, Baalowi. Kladziono male cialka na wyciagnietych ramionach posagu, a gdy te, uruchamiane sprezynami, podnosily sie, dzieci wpadaly do ryczacego ogniem boskiego brzucha.

Po zniszczeniu Kartaginy jedynie Rzymianie przechowali stara opowiesc, a w miare stuleci madrzy ludzie przestali w nia wierzyc. To calopalenie wydawalo sie zbyt straszne. Jednak gdy archeolodzy przystapili do pracy, odkryli mnostwo kosci malych ofiar, cale nekropolie drobnych szkieletow.

Swiat dowiedzial sie, ze stara legenda byla prawdziwa; ze lud Kartaginy oddawal swoich potomkow bogowi i bez sprzeciwu patrzyl, jak krzyczac, staczali sie w ogien. Tak nakazywala religia.

Jesse pomyslala o tamtej starej legendzie, gdy Maharet uniosla ja i dotknela ustami jej szyi. Ramiona Maharet byly niczym ramiona boga Baala i przez jedna ognista chwile Jesse zaznala niewypowiedzianych katuszy.

Nie ujrzala jednak wlasnej smierci; to byla smierc innych — dusze palonych zywcem wampirow wirowaly coraz wyzej, byle dalej od grozy i fizycznego bolu, od plomieni zzerajacych nadprzyrodzone ciala. Slyszala krzyki i ostrzezenia; widziala ich oslepiajace oblicza, gdyz zachowywali oni ludzkie ksztalty, zatraciwszy ich materialnosc; czula, jak przechodza z nedzy i rozpaczy w niewiadome; slyszala pierwsze nuty ich piesni.

Wizja zbladla i rozplynela sie jak muzyka na pol uslyszana i na pol zapamietana. Byla bliska smierci; jej cialo przepadlo, przepadl tez wszelki bol, a razem z nim wszelkie poczucie ciaglosci i niepokoju.

Znalazla sie na rozslonecznionej polanie; na oltarzu lezala jej matka.

— Chwala cialu — rzekla Maharet. — W ciele rozpoczyna sie wszelka madrosc. Strzez sie istoty bezcielesnej. Strzez sie bogow, strzez sie idei, strzez sie diabla.

Naplywajaca krew sunela kazdym wloknem ciala, ozywiala czlonki i na zawsze zakotwiczala dusze w materii; Jesse odzyskiwala nogi i ramiona, zar klul cialo wijace sie z glodu.

Lezaly wpolobjete, niczym jedno wilgotne i splatane stworzenie o przemieszanych wlosach; twarda skora Maharet stawala sie cieplejsza i bardziej miekka, a Jesse wtulila twarz w jej szyje i wgryzala sie w zrodlo, przeszywana pulsujaca ekstaza.

Nagle Maharet odsunela sie i ulozyla glowe Jesse na poduszce. Zakryla jej oczy i drobnymi, ostrymi jak zyletka zebami przeciela skore; Jesse poczula, ze traci wszystko, co przyjela, ze znow jest wysysana. To wrazenie oprozniania, pozerania, redukowania do zera bylo jak swist wiatru!

— Pij jeszcze raz, moja kochana.

Powoli otworzyla oczy; ujrzala biale gardlo i biale piersi; zlapala rekami za szyje i tym razem to ona rozerwala skore. A kiedy pierwszy strumyczek krwi dosiegnal jezyka, zawladnela Maharet, ktora byla jej calkowicie ulegla; piersi Maharet starly sie z jej piersiami, usta z jej twarza, gdy Jesse ssala krew coraz mocniej i mocniej. Jestes moja, jestes calkowicie i bez reszty moja — huczalo jej w glowie. Wszystkie wizerunki, glosy, wizje przepadly.

Spaly czy tez drzemaly wtulone jedna w druga. Rozkosz utracila niepokojacy blask; oddychanie znowu oznaczalo czucie; dotkniecie gladkiej poscieli lub jedwabistej skory Maharet bylo jak odrodzenie.

Pachnacy wiatr przemknal przez pokoj. Z lasu naplynelo wielkie westchnienie. Koniec z Miriam, koniec z duchami krolestwa polmroku zatrzymanymi miedzy zyciem a smiercia. Znalazla dom, swoj wieczny dom.

Kiedy zamknela oczy, ujrzala, jak tamta istota w dzungli zatrzymuje sie i spoglada ku nim, a ujrzawszy dwie przytulone do siebie kobiety, dwie kobiety o rudych wlosach, zawraca i rusza w ich strone.

Khayman

W Carmel Valley zapanowal blogi spokoj. Jakze szczesliwy byl maly sabat w tym domu; jakze szczesliwi byli Lestat, Louis i Gabriela. Lestat pozbyl sie brudnego ubrania i znow roztaczal blask w swych wampirzych szatach, okryty czarna aksamitna peleryna przerzucona niedbale przez ramie. Pozostali takze byli niezwykle ozywieni. Gabriela z niedbale rozczesanymi jasnymi wlosami rozmawiala swobodnie i z pasja, a Louis, wampir o sercu czlowieka, milczacy, a rownoczesnie niezwykle podekscytowany obecnoscia tamtych dwojga, oczarowany ich najprostszymi zachowaniami.

W innych okolicznosciach Khayman bylby gleboko poruszony takim szczesciem. Jakze pragnalby pogladzic ich dlonie, zajrzec im w oczy, powiedziec, kim jest i co widzial. Po prostu chcialby byc z nimi.

Jednak noc nie dobiegla jeszcze konca, a ona byla blisko.

Niebo blaklo i slaby oddech brzasku calowal pola. Swit budzil zwierzeta. Nawet drzewa poruszyly sie, rozwijajac liscie z nieskonczona powolnoscia.

Khayman stal pod jablonia, patrzac na zmienne barwy cieni i sluchajac odglosow poranka. Ona byla w poblizu, to nie ulegalo watpliwosci.

Ukryla sie przebiegle, wykorzystujac swoja moc. Jego jednak nie mogla zwiesc. Obserwowal, czekal; sluchal smiechow i rozmow malego sabatu.

Lestat usciskal matke w progu. Otoczona szaroscia brzasku, idaca sprezystym krokiem w zakurzonych, zaniedbanych szatach koloru khaki, z grubymi jasnymi wlosami zaczesanymi do tylu, byla niczym wizerunek swobodnego wedrowca. A czarnowlosy, ten piekny, Louis, byl przy niej.

Khayman przygladal sie im, gdy przecieli trawnik; kobieta zmierzala przez otwarte pole ku lasowi, gdzie zamierzala ulozyc sie do snu, a mezczyzna wszedl w zimny chlod malej przybudowki. Bylo w nim cos niezwykle

Вы читаете Krolowa potepionych
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату