Szevek po raz pierwszy w zyciu zaznawal niezwyklej przyjemnosci rozmowy z rownymi sobie, doswiadczajac przy tym silnego wrazenia, ze przypomina sobie cos, co jest wlasnie takie, jakie byc powinno.

Mitis, choc wysmienita nauczycielka, nie byla w stanie podazac za nim w nowe dziedziny teorii, ktore — za jej zacheta — zaczynal penetrowac. Gvarab byla jedyna osoba, jaka spotkal, ktorej wyksztalcenie i talent dorownywaly jego wlasnym, ale zetknal sie z nia zbyt pozno, u schylku jej zycia. Od tamtej pory pracowal z wieloma utalentowanymi ludzmi, ale poniewaz nigdy nie byl pelnoetatowym czlonkiem Instytutu w Abbenay, nie mial moznosci nalezytego wprowadzenia ich w swoje prace; ugrzezli w starych problemach, w klasycznej fizyce nastepstw. Nie znajdowal tam rownych sobie. Tu, w krolestwie nierownosci, nareszcie ich spotkal.

To bylo objawienie, wyzwolenie. Fizycy, matematycy, astronomowie, logicy, biolodzy — wszyscy byli na miejscu, tu na Uniwersytecie, przychodzili do niego albo on ich odwiedzal i rozmawiali — i rodzily sie z tych rozmow nowe swiaty. Komunikowanie — w formie pisemnej, slownej, czynnej — lezy w naturze idei. Idea jest jak trawa. Spragniona jest swiatla, lubi tlumy, rozkwita krzyzowkami, deptana lepiej rosnie.

Juz tego pierwszego popoludnia na Uniwersytecie, spedzonego w towarzystwie Oiie i Pae, zrozumial, ze znalazl cos, do czego zawsze tesknil, odkad z Tirinem i Bedapem — bedac jeszcze chlopcami, wiec na chlopiecym poziomie — przegadywali pol nocy, podburzajac sie wzajemnie i osmielajac do coraz odwazniejszych wzlotow mysli. Zachowal zywa pamiec niektorych z tamtych nocnych dyskusji. Widzial Tirina, jak mowi: „Gdybysmy wiedzieli, jaka naprawde jest Urras, byc moze niektorzy z nas zechcieliby tam pojechac”. Tak to nim wstrzasnelo, ze napadl na przyjaciela i Tir sie zaraz wycofal; zawsze sie wycofywal, biedaczysko, i zawsze mial racje…

Rozmowa zamarla. Pae i Oiie milczeli.

— Przepraszam — powiedzial. — Glowa mi ciazy.

— A jak tam grawitacja? — zapytal Pae z czarujacym usmiechem czlowieka, ktory, niczym rezolutne dziecko, polega na swoim uroku.

— Nie zauwazylem — odparl Szevek. — Tylko w… jak to nazywacie?

— Kolana, stawy kolanowe.

— Tak, kolana. Sa oslabione. Ale przywykne do tego. — Popatrzyl na Pae, a potem na Oiie. — Mam pytanie. Nie chcialbym was jednak urazic.

— Bez obawy, sir! — uspokoil go Pae.

— Nie wydaje mi sie, aby pan potrafil — zauwazyl Oiie.

Nie byl on, w przeciwienstwie do Pae, czlowiekiem, ktory dalby sie lubic. Nawet o fizyce rozmawial w jakis wykretny, nieotwarty Sposob. A jednak pod ta maniera Szevek wyczuwal cos, co wzbudzalo zaufanie; a co sie krylo pod urokiem Pae? No, niewazne. Musial im ufac — i bedzie im ufal.

— Gdzie sa kobiety?

Pae rozesmial sie. Oiie zapytal z usmiechem:

— W jakim sensie?

— W kazdym. Wczoraj wieczorem na przyjeciu widzialem tylko kilka kobiet — piec, najwyzej dziesiec — i setki mezczyzn. Zadna z nich, jak mi sie zdaje, nie byla naukowcem. Kim wiec sa?

— To nasze malzonki. Prawde mowiac, byla wsrod nich i moja zona — z tajemniczym usmieszkiem poinformowal go Oiie.

— A gdzie sa inne kobiety?

— Och, nie bedzie z tym zadnego klopotu, sir — pospieszyl zapewnic go Pae. — Prosze nam tylko powiedziec, jakie ma pan upodobania, a zaspokoi sieje bez klopotu.

— Slyszy sie nader barwne opowiesci na temat obyczajow Anarresyjczykow; wydaje mi sie, ze potrafimy sprostac chyba kazdej panskiej zachciance — rzekl Oiie.

Szevek nie mial pojecia, o czym oni mowia. Podrapal sie w glowe.

— To znaczy, ze naukowcami sa u was wylacznie mezczyzni?

— Naukowcami? — upewnil sie z niedowierzaniem Oiie.

Pae zakaslal.

— Naukowcami — no, coz, naturalnie, wylacznie mezczyzni.

Jest oczywiscie pewna liczba nauczycielek w szkolach dla dziewczat. Ale kobiety nie sa w stanie wyjsc poza poziom matury.

— Dlaczego?

— Nie radza sobie z matematyka; nie maja glowy do abstrakcyjnego myslenia; to nie ich dziedzina. Wie pan, jak to jest, to, co kobiety nazywaja mysleniem, przebiega w macicy! Oczywiscie, zawsze zdarzaja sie wyjatki, obrzydle Bogu rozgarniete kobiety z atrofia lona.

— Wy, odonianie, pozwalacie kobietom na naukowe studia? — dopytywal sie Oiie.

— Owszem, zajmuja sie i nauka.

— Nieliczne, mam nadzieje.

— Hm, stanowia mniej wiecej polowe wszystkich naukowcow.

— Zawsze twierdzilem — powiedzial Pae — ze odpowiednio prowadzone kobiety moglyby w znacznym stopniu odciazyc mezczyzn w pracach laboratoryjnych. Przy zmudnych zadaniach sa w istocie zreczniejsze i szybsze od mezczyzn, a takze wytrwalsze — nie popadaja tak latwo w znuzenie. Gdybysmy wykorzystywali kobiety, moglibysmy znacznie predzej uwolnic mezczyzn od pracy.

— Nie w moim laboratorium — rzekl Oiie. — Niech siedza tam, gdzie ich miejsce.

— Czy spotkal pan kiedys kobiety zdolne do tworczej pracy umyslowej, doktorze Szevek?

— No coz, wazniejsze, ze one mnie spotkaly — Mitis, w Polnoconizu, moja nauczycielka — poznej Gvarab; slyszeliscie o niej, jak przypuszczam.

— To Gvarab byla kobieta? — ze szczerym zdumieniem wykrzyknal Pae i parsknal smiechem.

Oiie wygladal na nieprzekonanego i urazonego.

— Z waszych imion, rzecz prosta, nie sposob tego wywnioskowac — stwierdzil chlodno. — Obstawalby wiec pan, jak sadze, przy nieczynieniu rozroznien miedzy plciami.

— Odo byla kobieta — przypomnial lagodnie Szevek.

— Ot i macie — mruknal Oiie.

Omal nie wzruszyl ramionami. Pae z szacunkiem skinal glowa, podobnie jak to czynil, sluchajac gledzenia starego Atro.

Szevek zorientowal sie, ze dotknal jakiegos nieosobistego uprzedzenia, gleboko w tych ludzi wroslego. Najwyrazniej w ich umyslach tkwila kobieta, podobnie jak kobieta zakleta byla w stolach na statku, ucisniona, zmuszona do milczenia, przemieniona w zwierze istota, furia zamknieta w klatce. Nie mial prawa ich draznic. Nie znali innego stosunku poza stosunkiem wlasnosci.

Byli zawlaszczeni.

— Piekna, cnotliwa niewiasta — oswiadczyl Pae — jest naszym natchnieniem — najcenniejsza istota na ziemi.

Szevek poczul sie bardzo niezrecznie. Wstal i podszedl do okna.

— Wasz swiat jest bardzo piekny — powiedzial. — Chcialbym go lepiej poznac. Skoro musze siedziec w domu, czy nie moglibyscie mi dostarczyc ksiazek?

— Oczywiscie, sir! Jakiego rodzaju?

— Historycznych, z obrazkami, opowiadan — jakichkolwiek.

Moze tez ksiazki dla dzieci. Widzicie, ja bardzo malo wiem. Uczymy sie, co prawda, o Urras, ale glownie o czasach Odo. A przeciez wczesniej bylo osiem i pol tysiaca lat dziejow! Od Osiedlenia na Anarres minelo juz poltora wieku; odkad ostatni statek przywiozl ostatnich osadnikow — calkowita ignorancja. My o was nic nie wiemy; wy nie wiecie nic o nas. A przeciez jestescie nasza historia. My — zapewne wasza przyszloscia. Chce sie uczyc, nie zamykac sie w ignorancji. To przyczyna, dla ktorej tu przybylem. Powinnismy sie nawzajem poznac. Nie jestesmy prymitywami. Nasza moralnosc nie jest juz moralnoscia plemienna, nie moze taka byc. Podobna ignorancja jest zlem, ktore zrodzi zlo. Przybylem wiec, aby sie uczyc.

Przemawial z zapalem. Pae przytaknal entuzjastycznie:

— Otoz wlasnie, sir! Popieramy pana zamiary w calej rozciaglosci!

Oiie objal Szeveka spojrzeniem swych czarnych, nieprzeniknionych, owalnych oczu i rzekl:

— A wiec przybywa pan do nas w istocie jako wyslannik swojego narodu?

I Szevek wrocil na marmurowa lawke przy kominku, ktora zaczal juz traktowac jak swoje miejsce, wlasne terytorium. Potrzebowal takiego terytorium. Czul, ze powinien teraz zachowac ostroznosc.

Вы читаете Wydziedziczeni
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату