— Jak widzicie, zbudowana jest z czterech identycznych wyciagow rurowych, dwa do ruchu w gore, dwa do ruchu w dol. Mozna rzecz porownac do pionowej czteropasmowej autostrady. Kapsuly moga przewozic pasazerow, fracht, paliwo, i to z szybkoscia kilku tysiecy kilometrow na godzine. Stacjemocy na granicach sekcji dostarcza potrzebnej energii, z ktorej dziewiecdziesiat procent podlegac bedzie odzyskowi. Koszt netto przewiezienia jednego pasazera wyniesie nie wiecej niz kilka dolarow, bowiem kapsuly podazajace na dol wykorzystywac beda swe silniki elektryczne jako hamulce magnetyczne, generujac tym samym energie i przekazujac ja do sieci. Zupelnie inaczej niz wracajace statki kosmiczne; nie beda rozgrzewac sie w atmosferze, nie beda wywolywac gromow zwiazanych z przekraczaniem bariery dzwieku. Zadnego marnotrawstwa. Mozna powiedziec, ze kursy w dol dostarcza energii kapsulom podazajacym w gore, tak zatem, nawet przy bardzo ostroznych szacunkach, winda stanie sie o wiele bardziej wydajna niz jakakolwiek rakieta.
Zasadniczo nie ma zadnych ograniczen, jesli chodzi o natezenie ruchu, bowiem w kazdej chwili mozna dobudowac dodatkowe linie. Jesli zdarzy sie kiedys, ze milion ludzi zapragnie pewnego dnia odwiedzic Ziemie lub ja opuscic, wieza orbitalna obsluzy ich wszystkich. Koniec koncow, autostrady naszych wielkich miast radzily sobie niegdys z wiekszymi tlumami…
Rajasinghe musnal przycisk i Morgan umilkl w pol zdania.
— Reszta to juz szczegoly techniczne. Wyjasnia, w jaki sposob mozna wykorzystac wieze w roli wyrzutni pozwalajacej wysylac ladunki na Ksiezyc i inne planety bez uzycia jakichkolwiek rakiet. Chyba slyszeliscie juz dosc, by wyrobic sobie przynajmniej ogolne pojecie…
— Jestem pod wrazeniem — powiedzial profesor Sarath. — Ale co, u licha, ma to wspolnego ze mna? Albo z toba?
— Wszystko we wlasciwym czasie. A co ty powiesz, Maxine?
— Ze chyba wybacze ci to nagle wezwanie. To moze byc najlepszy temat calej dekady albo i stulecia. Ale skad ten pospiech, ze o wymogu dyskrecji nie wspomne? — Sam wielu rzeczy tu nie rozumiem i mam nadzieje, ze mi pomozecie. Podejrzewam, ze Morgan wciaz toczy walke, i to na kilku frontach. Zamierza oglosic wszystko w niedalekiej przyszlosci, niemniej najpierw chce wiedziec dokladnie, na czym stoi. Dajac mi to nagranie zaznaczyl, bym nie przesylal go ogolnodostepna siecia informacyjna. Dlatego poprosilem was o osobiste przybycie.
— Wie o naszym spotkaniu?
— Oczywiscie. Ucieszyl sie nawet, gdy uslyszal, ze chce porozmawiac o tym z toba, Maxine. Wyraznie ci ufa i uznaje twoja osobe za sojusznika. Co do ciebie, Paul, zapewnilem go, ze potrafisz dotrzymac tajemnicy przez szesc dni i szlag cie z tego powodu nie trafi.
— Owszem, o ile uznam, ze naprawde trzeba.
— Chyba zaczynam cos rozumiec — powiedziala Maxine Duval. — Kilka rzeczy mnie tu zdumiewa, ale calosc zaczyna sie z wolna ukladac. Po pierwsze, to jest projekt kosmiczny, a Morgan jest glownym inzynierem budownictwa ladowego. Mam racje?
— No i?
— Nie rozumiesz, Johan? Pomysl o tych wszystkich bataliach biurokratycznych. Niech no tylko fachowcy od rakiet i caly przemysl kosmicznych srodkow transportu dowiedza sie o tym projekcie! Imperia przemyslowe warte tryliony dolarow w jednej chwili pojda pod mlotek! Morgan musi bardzo uwazac, w przeciwnym razie uslyszy: „Dziekujemy panu uprzejmie, teraz my sie tym zajmiemy. Milo bylo pana poznac”.
— Rozumiem, ale pozycja Morgana jest calkiem mocna. Ostatecznie wieza to budynek, a nie pojazd.
— Prawnicy szybko udowodnia co innego. Niewiele jest takich budynkow, ktore poruszaja sie z szybkoscia dziesieciu kilometrow na sekunde. Malo ktory nawet sklonny jest oddzielac sie od fundamentow.
— Mozesz miec racje. Nawiasem mowiac, kiedy zaznaczylem, ze trudno jest nazywac wieza obiekt siegajacy dobry kawalek drogi w kierunku Ksiezyca, Morgan poprosil mnie, bym myslal o wiezy nie jako o moscie wznoszacym sie ponad Ziemia, ale poza Ziemie. Wciaz probuje, ale bez wiekszych sukcesow.
— Och! — odezwala sie nagle Maxine. — I oto mamy jeszcze jeden kawalek ukladanki! — Jaki niby?
— Czy wiesz, ze prezes Terran Construction, niejaki senator Collins, wedlug mnie zwykly nadety dupek, chcial by nazwano Most Gibraltarski od jego imienia?
— Nie slyszalem, ale to wyjasnia kilka rzeczy. Niemniej spotkalem Collinsa kilka razy i zrobil na mnie sympatyczne wrazenie. Swego czasu dokonal wiele w dziedzinie inzynierii geotermalnej…
— To bylo cale wieki temu. Na tobie mogl zrobic calkiem poprawne wrazenie, ale ty w zaden sposob nie zagrazasz jego ambicji. Wobec ciebie mogl byc mily.
— Jak uchroniono most przed podlym losem?
— Doszlo do malej rewolucji palacowej, w ktora uwiklani byli wszyscy starsi inzynierowie Terran Construction. Doktor Morgan, rzecz jasna, nie byl w to nijak zamieszany.
— To dlatego tak pilnuje, by nikt nie zajrzal mu w karty! Moj szacunek dla niego rosnie z kazda chwila. Teraz jednak trafil na przeszkode, z ktora nie potrafi sie uporac. Odkryl to dopiero kilka dni temu i od tego czasu drepcze w miejscu.
— Niech zgadne — powiedziala Maxine. — To dobry sposob, pozwala wyprzedzac pomysly innych. To jasne, czemu przybyl wlasnie tutaj. Ziemska stacja musi znajdowac sie na rowniku, w przeciwnym razie wyciagi nie beda przebiegac pionowo i skoncza tak, jak wieza w Pizie, ktora w koncu sie zawalila.
— Nie rozumiem… — mruknal profesor Sarath, machajac zywo rekami. — Och, oczywiscie…
Na chwile zapadla cisza.
— Wlasnie — podjela Maxine. — Rownik przebiega glownie przez oceany, zatem niewiele zostaje potencjalnych, stosownych miejsc. Taprobane to, rzecz jasna, jedno z takich miejsc. Wprawdzie nie rozumiem, w czym lepsze jest od Afryki czy Ameryki Poludniowej. A moze Morgan i tutaj cos ukrywa?
— Jak zwykle, droga Maxine, pozostaje mi tylko podziwiac twa umiejetnosc dedukcji. Jestes na dobrym tropie, ale dalej sama juz nie pojdziesz. Wprawdzie Morgan robil co mogl, aby wyjasnic mi wszystkie zlozonosci problemu, ale niewiele zrozumialem ponad to, ze Afryka i Ameryka Poludniowa odpadaja w przedbiegach, a to za sprawa niestabilnosci pola grawitacyjnego w tamtych okolicach. Pozostaje Taprobane, a dokladnie jedno tylko miejsce na wyspie. I tutaj zaczyna sie twoja rola, Paul.
—
— Tak. Ku swemu wielkiemu zdumieniu doktor Morgan odkryl, ze jedyne mozliwe miejsce zajal juz wczesniej ktos inny. Chcial mojej rady, jak spokojnie wysiedlic stamtad pewnego twojego dobrego kumpla imieniem Budda.
— Kogo? — zdumiala sie Maxine.
— Czcigodnego Anandatisse Bodhidharme Mahanayakego Thero, beneficjenta swiatyni Sri Kanda — odparl profesor glosem tak monotonnym, jakby recytowal litanie. — O to chodzi…
Na chwile znow zapadla cisza, az w koncu na twarzy Paula Saratha, profesora-emeryta Wydzialu Archeologii Uniwersytetu Taprobane, pojawil sie przebiegly usmieszek.
— Zawsze bylem ciekaw — powiedzial z rozmarzeniem — co sie stanie, gdy niepowstrzymana sila natrafi na nieusuwalny obiekt.
11. Milczaca ksiezniczka
Gdy goscie wyszli, wciaz zamyslony Rajasinghe zmienil polaryzacje szyb w oknach i pograzyl sie w podziwianiu drzew wokol domu i skalnych scian Yakkagali. Nie drgnal nawet, gdy rowno z wybiciem czwartej przyniesiono mu popoludniowa herbate.
— Rani — powiedzial, wyrwany z zamyslenia — popros Dravindre, niech przygotuje moje ciezkie buty. O ile je znajdzie. Wybieram sie na skale.
Rani udala, ze gotowa jest upuscic tace ze zdumienia.
—
— To zwykly szarlatan. I jeszcze Szkot na dokladke. Zawsze czyta moj kardiogram od niewlasciwego konca. Zreszta, kochana, po coz mi zyc, gdy ty i Dravindra mnie opuscicie?
Byl to zart, ale nie do konca. Zaraz tez zawstydzil sie wlasnych samolubnych slow, bowiem Rani odczytala