umarlej nocy і umarlych lat. Zostalo siwym wilkiem wyc mnie z bolu, pobiegc szalonej dalej w dzikie pole, bo wstaje dzien, jak moj prawdziwy kat. Zarys Na podworko z golabami slonce sypie promiennie, jak ziarno… Gorzecz dnia na wargach. (Lipiec 2009, Warka. Jeden z pierwszych polskich wierszow)
* * * Szukala czarny kwiat, ze wszystkie drzwi odmyka. Wiem ziemi piesn і placz — nie wiem ludzkich jezykow. Kiedys z nieba spadla moja mloda gwiazda — czy w gorzkich ziolach sie chowa, czy w jaskolczem gniazdku? Szukam tego kwiatu w dzikiem smutnem polu. Szukam mojej gwiazdy, az mnie oczy boli. Do jaskolki mowim, do stokrotki wolam. Tylko juz do ludzi wiecej nic nie mowim. Wiecej nic nie mowim, drogi swej nie powiem. * * * Nad Czarnym Stawem wschodzi jasna noc, zaglada gwiazda do mojego okna. Niech bedzie nam nie teskno, nie samotno. Jak mlody wilk, nad lasem wola juz ksiezyc. Czas leczy bol. Tu zostam zyc w spokoju. I lepiej nie pamietac juz, ze gdzies jest inne zycie — і ta dawnia wies, gdzie krzyz moj na cmentarzy stoi. * * * Spalone skrzydla o niebie prosi. Wolac do Boga czy stacie mnie glosu… Trzyma mi ziemia, zycie mi trzyma. Wierze — odejszla zla ciezka zima. Brzoza zlamana znow juz zielona. Poznali niebo skrzydla spalone. Srebrny deszcz Srebrny deszcz u okien spiewa, naboso po trawie biega. Mloda wiosna. Usmiech nieba. Srebrny deszcz — jak list od ciebie. Jak borowka w lesie pachnie! Pachnie zyciem. * * * Na ziolach krew — to slonce spada w las, jak zloty poraniony ptak. To las za toba placze w smutny czas! Tu kazde drzewo, kazdy krzak pamieta ciebie і do ciebie wola. Tu twoja sciezka boli, boli… Deszcz — ptak Jesienny deszcz — to tylko srebrny ptak, w samotnym niebie cicho, cicho wola. Spokoj na ziemie, w sercu і dokola. Deszczowy czytam potajemny znak. Rozprawie skrzydla, jak jedwab, ulewa —