Rama Joan oblizala krew z ust.

— Prosze przyniesc apteczke — zwrocila sie do Dodda. Brecht wzial karabin McHeatha, wprowadzil nowy naboj do komory i wchodzac na zbocze zawolal do Margo:

— Chodzmy, poki jest widno. Musimy dbac o bezpieczenstwo naszego obozu.

Barbara Katz starala sie nie okazywac leku, kiedy ogromny policjant wsadzil glowe i latarka przez okno samochodu po jej stronie i glosno, choc spokojnie, zapytal:

— Gdziescie, czarnuchy, ukradli ten samochod?

Dziewczyna zaczela mu pospiesznie tlumaczyc, ze jest sekretarka i opiekunka Knollsa Kelseya Ketteringa III, jednoczesnie zas przesuwala reka po framudze oikna, zeby zwrocic uwage policjanta na banknot studolarowy, ktory trzymala w dloni, ale on wciaz swiecil im latarka w oczy, nie reagujac na pieniadze.

Kiedy blask latarki padl na Ketteringa, Barbara spostrzegla ze zdumieniem, ze pokryta siatka zmarszczek twarz milionera upodabnia go do starego Murzyna. Jakis czas temu Kettering znow zapadl w odretwienie — upal byl dla niego zbyt meczacy. Ale teraz male, bladoniebieskie oczy otworzyly sie i lamliwy, choc stanowczy, glos rozkazal:

— Przestan swiecic mi w twarz, ty durniu!

To zadowolilo policjanta, bo zgasil latarke i Barbara poczula, jak delikatnie wyciaga jej z reki banknot. Cofnal glowe i rzekl dobrodusznie:

— W porzadku, mozecie jechac. Ale powiedzcie mi, przed czym wlasciwie uciekacie? Wiekszosc przejezdzajacych twierdzi, ze przed powodzia, ale huraganu przeciez nie ma. Niektorzy mowia, ze cos nadciaga od strony Kuby. Uciekacie jak kroliki. Nic z tego nie rozumiem.

Barbara wysunela glowe przez okno.

— Naprawde uciekamy przed powodzia — wyjasnila. — Nowa planeta spowodowala ogromny przyplyw.

Spojrzala za siebie na szose, ktora jechali: na niebie wschodzil Wedrowiec, fioletowy z olbrzymia zolta bestia posrodku tarczy. Lsniace wrzeciono znieksztalconego Ksiezyca — jeden koniec wrzeciona wydawal sie krotszy wskutek zaokraglenia orbity — wygladalo jak wor, ktory dzwiga olbrzymia bestia.

— A, wiec o to chodzi — powiedzial policjant i usmiech ukazal sie na jego twarzy. — Przeciez to jest wysoko na niebie i niczym nam nie grozi. Myslalem, ze uciekacie przed czyms tu, na Ziemi.

— Ale Ksiezyc sie rozpada — zaoponowala Barbara.

— Ksiezyc ma inny ksztalt — tlumaczyl jej cierpliwie policjant. — Ksiezyc jest gdzie indziej.

— Ale ta nowa planeta naprawde powoduje ogromne przyplywy — upierala sie Barbara. — Pierwszy nie byl az tak grozny, ale nastepna beda coraz wieksze. Nawet najwyzej polozone tereny Florydy sa zagrozone. Fale moga zalac caly stan.

Policjant rozlozyl rece, jakby wzywal na swiadka spokojna noc, pachnaca kwieciem pomaranczy, i rozesmial sie wyrozumiale.

— Ostrzegam pana — powiedziala Barbara. — Ta planeta zwiastuje zaglade.

Policjant wciaz sie smial. Barbara zawrzala ze zlosci.

— W takim razie — zapytala — jeze!! nic takiego sie nie dzieje, dlaczego zatrzymuje pan wszystkie samochody?

Usmiech znikl z twarzy policjanta.

— Pilnujemy porzadku w Citrus Centre — odparl szorstko i odchodzac do nastepnego samochodu dodal: Niech pani kaze kierowcy jechac, zanim zmienie zdanie. A pani szef nie powinien pozwalac, zeby jakas Murzynka mowila w jego imieniu. Wy, czarnuchy po studiach, jestescie najgorsi. Zdobywacie wiedze, a potem wam sie to wszystko miesza z glupimi afrykanskimi zabobonami.

Jechali w milczeniu na polnoc. Wedrowiec byl coraz wiekszy, Ksiezyc-wrzeciono przesunal sie teraz na srodek tarczy, a olbrzymia bestia zamienila sie w fioletowa litere D.

Knolls Kelsey Kettering III oddychal z trudem.

— Musimy zatrzymac sie na noc. Powinien sie polozyc — rzekla Hester.

Benjy zwolnil i przeczytal napis: „Witamy na terenach wyzynnych”. Rozesmial sie radosnie.

— To brzmi zachecajaco! — zawolal.

Wyzyny… czy aby na pewno dostatecznie wysokie? — zamyslila sie Barbara.

Richard Hillary obudzil sie obolaly i zziebniety. Kiedy spal, niechcacy rozrzucil slome, ktora sie. przykryl. A do tego sloma, na ktorej lezal, byla zupelnie zgnieciona i ciagnelo od ziemi. Chlodno w tych Chiltern Mills — pomyslal na pol zbudzony. Na niebie swiecila nieznana planeta, ktora po zakonczeniu pelnego obrotu znow przedstawiala zlowieszcza litere D. Przypomnial sobie inne oblicza planety, ktore widzial: X ze zgrubialym srodkiem oraz fioletowa tarcze z duzym zoltym srodkiem — oba byly rownie brzydkie i wygladaly bardziej na znaki czy zabawki uzywane do testow niz na naturalna strukture powierzchni. Teraz jednak planeta znow byla wypukla jak prawdziwa kula, nie zas, jak przedtem, plaska niczym tablico reklamowa. Jej zaokraglony bialy pierscien mial w sobie piekno przywodzace na mysl „Ptaka w przestrzeni” Brancusiego. Czy to mozliwe, ze bialy polpierscien to Ksiezyc, jak zapewnial Hillaryego wspoltowarzysz wedrowki? Chyba nie. A jednak Ksiezyc odbyl w nocy podroz po niebie, wiec gdziez mial sie teraz znajdowac?

Richard usiadl; starajac sie rozgrzac, wtulil glowe w ramiona, nastawil kolnierz i zapial plaszcz pod szyja. Wszystko to nie na wiele sie zdalo. Sterta slomy, z ktorej wzial kilka wiazek na postanie, znikla. Kiedy dwie i pot godziny temu kladl sie spac, na palu lezalo najwyzej dziesiec osob, teraz ujrzal wokol siebie dziesiatki niskich, slomianych pagorkow, z ktorych kazdy sluzyl za poslanie przynajmniej jednej osobie. Nie slyszal, kiedy przyszli — pewnie uciszali sie nawzajem, zgarniajac slome i otulajac sie nia — zapoznieni goscie domu noclegowego pod golym niebem. Hillary zazdroscil ciepla przytulonym do siebie parom i z tesknota myslal o mlodej dziewczynie w szarawarach, ktora przedtem wydala mu sie tak glupia i ordynarna. Przypomnial sobie rowniez kielbase i tluczone kartofle, ktore miala zjesc na obiad.

Spojrzal w strone wiejskiej chaty: w nocy kupil tam talerz zupy i zaplacil za slome. Swiatlo wciaz sie palilo, ale na oknach rysowaly sie nieregularne cienie. Uswiadomil sobie z lekkim zdumieniem, ze to ludzie, szukajac ciepla, niczym pszczoly oblegaja sciany chaty. Zapewne ci, co pozno przybyli, sa glodni, a jedzenia, podobnie jak slomy, juz nie ma. A moze zona wiesniaka cos piecze? Wciagnal nosem powietrze, ale czul tylko zapach, czegos slonego. Moze kobieta otwiera beczke peklowanej wolowiny? Zdal sobie sprawe, ze ponosi go wyobraznia.

W ciagu dwoch godzin tlum spiacych powiekszyl sie znacznie, ale teraz nikt juz nie nadchodzil. Hillary zerknal na brame — droga, na ktorej panowal ruch i zgielk, kiedy kladl sie spac, byla pusta i cicha.

Wstal i spojrzal na wschod. Doline, ktora nie tak dawno przemierzyl, spowijala teraz ciemna, srebrzysta mgla, a jej smugi otaczaly wzgorze — miejsce jego odpoczynku, zalegajac wawozy porosniete trawa.

Mgla wisiala nisko i lsnila jak szary metal. Ujrzal sunace tajemniczo dwa swiatelka — czerwone i zielone.

Uswiadomil sobie, iz sa to swiatla lodzi i ze mgla jest nieruchoma tafla wody — wody przyplywu.

Rozdzial 27

Brecht i Margo przeszukali zbocze skalistej gory az do jej szczytu, przeszli dwiescie metrow za samochody, dokladnie badajac teren, nie spotkali jednak nikogo, sploszyli tylko cztery jaszczurki i jastrzebia. Dolina miedzy ostatnimi dwoma grzbietami gorskimi byla czarna. Widac bylo jedynie mokre spopielale wrzosowce i juki oraz zweglone szkielety karlowatych debow. Najpewniej przed kilku godzinami wszystko spalil doszczetnie pozar — co by tlumaczylo fakt, dlaczego nikt od tej strony nie nadjezdzal. Clarence Dodd i Hasrry McHeath przyspieszyli akcje wywiadowcza, przylaczajac sie na ochotnika do Margo i Brechta. McHeath zszedl po lewym zboczu na brzeg przepasci i stwierdzil, ze spada ona pionowo w dol przez dwiescie metrow az do wystepu skalnego, a dalej jest strome, kamieniste zbocze, porosniete krzakami.

Nie znalezli zadnego z rewolwerow mezczyzny w czarnym kapeluszu — albo spadly w przepasc, albo utkwily miedzy nierownymi, popekanymi skalami.

W dwoch samochodach za skala znalezli klucze, ktore Brecht schowal do kieszeni. Poniewaz zapadal juz

Вы читаете Wedrowiec
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату