pare. Sara przez ulamek sekundy zastanawiala sie, co zrobic, ale po chwili przeszla spokojnie obok mezczyzny, kierujac sie w strone recepcji.
Obcy nie zwracal na Sare uwagi, odprowadzajac wzrokiem kobiete, ktora wcale nie zamierzala konczyc gniewnej tyrady przeznaczonej dla meza. Podszywajacy sie pod Hakona Tangena mezczyzna przygasil papierosa i zamknal za soba drzwi.
Sara przyspieszyla i zdenerwowana dopadla autokaru, przy ktorym stal Alfred, gawedzac z przewodnikiem.
Probowala dawac mu znaki, ale komisarz nie mogl tak nagle przerwac rozmowy. Patrzyl na nia, unoszac w zdumieniu brwi na widok nowej fryzury, okularow i kapelusza.
Kiedy pojazd zapelnil sie szwedzkimi wycieczkowiczami, przewodnik rzekl:
– Teraz mozemy udac sie do mojego biura. Tam nikt nam nie bedzie przeszkadzal.
Sara szeptem zakomunikowala Eldenowi, kogo udalo jej sie zobaczyc.
– Nie rozpoznal cie? – zapytal, ale zanim odpowiedziala, dodal: – No nie, przeciez ja tez cie w pierwszej chwili nie poznalem. Znasz go moze?
Na tym sie skonczylo, bo przewodnik zwrocil sie wlasnie do nich, informujac o wielu praktycznych szczegolach ulatwiajacych pobyt.
– Mozecie sie przylaczyc do mojej grupy – oznajmil na koniec przyjaznie – i uczestniczyc w wycieczkach. Wczoraj odbylismy przejazdzke wokol Negombo, bylismy na targu rybnym, obejrzelismy miasto i zaklad farbowania tkanin.
– Nadrobimy zaleglosci na wlasna reke – odparl Elden.
– Swietnie. Zawiadomienia o pozostalych wycieczkach sa wywieszone w recepcji. Jesli bedziecie mieli ochote, wpiszcie tylko swoje nazwiska na liste uczestnikow.
Oczy Alfreda rozjasnily sie i Sara w jednej chwili wiedziala, o czym pomyslal komisarz: w ten sposob latwo mogliby sprawdzic, na jakie wyprawy zapisal sie „Hakon Tangen”. Swietna okazja, aby przyjrzec mu sie blizej.
Dopiero kiedy znalezli sie w recepcji, Alfred poprosil:
– Skocz do sali jadalnej i zobacz, czy naszego goscia nie ma przypadkiem na sniadaniu. Ja tymczasem tu bede mial na niego oko. Jeszcze mi go szybko opisz!
– Blondyn okolo trzydziestu pieciu lat, przystojny, o aryjskiej, chlodnej urodzie. Do zludzenia przypomina oficera SS z drugiej wojny swiatowej, tak, tak wlasnie wyglada.
Pokiwal glowa.
– Spotkalas go wczesniej?
– Nie, z cala pewnoscia.
– Czy w mieszkaniu twojego wuja znajdowaly sie jakies twoje zdjecia i czy on mogl je widziec? Zastanawiala sie przez moment.
– Nie sadze, wuj nie byl szczegolnie rodzinny. Ale ten tu jest zupelnie do wuja niepodobny, ani na jote.
– A wiec musial wkleic swoje zdjecie do skradzionego wczesniej paszportu.
– To jest mozliwe?
– Trudnosc lezy w podrobieniu tloczonego stempla. Dla zawodowcow to zadna sztuka.
Sara pospieszyla do sali jadalnej i zajrzala do srodka, udajac zdumienie, ze maz nie dotarl tu przed nia. Nastepnie wrocila do Alfreda.
– Niestety, nie ma go na sniadaniu.
' – W takim razie poczekamy tutaj. I tak bedzie musial przejsc kolo nas, schodzac na posilek. Najpierw zajeli sie ogladaniem pamiatek w hotelowym kiosku, potem zasiedli na kanapie i chwile rozmawiali, wreszcie podeszli do drzwi wyjsciowych i obserwowali plaze. Czas mijal, ale „Tangen” sie nie pojawial.
Stojacy przy schodach chlopiec hotelowy usmiechnal sie do nich. •••. – Czy panstwo na kogos czekaja?
– Taak… Na naszego rodaka, blondyn, srednio uprzejmy – odrzekla Sara, ktorej zaswital pewien pomysl.
Elden spojrzal na nia z wsciekloscia, dziewczyna jednak sie tym nie przejela. Wiedziala, ze postepuje wlasciwie.
– Czy chodzi o pana Tangena?
– Tak, wlasnie.
Teraz i Elden nadstawil ucha. Chlopiec bezradnie rozlozyl ramiona.
– Wyszedl, kiedy panstwo rozmawialiscie z przewodnikiem.
– Jaka szkoda! Nie wie pan przypadkiem, dokad sie uda?
– Nie mam pojecia, ale moge zapytac taksowkarza, jak sie pojawi.
– Nie, dziekujemy. Dalej juz poradzimy sobie sami. I prosze nie wspominac panu Tangenowi, ze o niego pytalismy. W zasadzie sie nie znamy, chcielismy tylko zobaczyc, jak wyglada. Tyle slyszelismy o nim od znajomych, ale nie chcemy go niepokoic bez powodu.
– Rozumiem. Tu, w tym miejscu, zwykle stoi taksowka, ktora najmuje – wskazal uprzejmie.
– Bardzo dziekujemy za pomoc. Alfredzie, przejdziemy sie?
Kiedy szli juz nagrzana droga w kierunku postoju, Alfred zauwazyl:
– Mowisz swietnie po angielsku.
– Angielski nalezal do moich ulubionych przedmiotow w szkole – odpowiedziala, zdejmujac okulary i kapelusz i rozpuszczajac wlosy. Zauwazyla tez, ze komisarz ukradkiem sie jej przyglada, ale kiedy przylapala go na tym, szybko odwrocil wzrok.
– Czy jestes na mnie zly? – zapytala. – Odnioslam wrazenie, ze Tangen sie nam wymknal.
– Tym razem mialas racje. Zapamietaj jednak, ze w pracy policji nie moze byc mowy o kobiecej intuicji ani o dobrym nosie lub czyms podobnym.
– Dobrze, zapamietam – odparla z usmiechem.
ROZDZIAL IV
Po drodze natkneli sie na miejscowe dzieci, ktore zebraly, poslugujac sie pojedynczymi szwedzkimi slowami. Sara i Elden bez wiekszych trudnosci przemkneli sie przez tlumek maluchow, gdyz, mocno juz opaleni, nie wygladali na latwowiernych turystow.
Sara spostrzegla sklepik z pamiatkami i zapragnela do niego zajrzec. W srodku sprzedawca nie odstepowal ich ani na chwile. Ogladali male sloniki – maskotki, przerozne maski, wzorzyste tkaniny i miniatury katamaranow. Sara kupila kilka kolorowych widokowek, a takze sliczna, biala muszle dla Lassego. Wydala piec rupii, co nie przekraczalo ceny gazety i nie nadwerezylo jej skromnego budzetu. Potem wyszli na spieczona sloncem ulice.
W drodze powrotnej wybrali spacer plaza. Zdjeli buty i z rozkosza chlodzili stopy w wodzie. Sara podskakiwala co chwila, uciekajac przed wiekszymi falami, i pokrzykiwala przy tym radosnie jak dziecko, Elden natomiast, zachowujac charakterystyczna dla siebie powage, dostojnie kroczyl obok.
Moglby sie wreszcie odprezyc, pomyslala zatroskana Sara. Co sie z nim dzieje?
– Spojrz tylko na te psy! Boze, alez one wychudzone! – i wykrzyknela, wskazujac na bezdomne stworzenia, placzace sie w poblizu.
? – Niech ci czasem nie przyjdzie do glowy ich glaskac. Moga miec pchly, a moze sa nawet wsciekle…
– Brrr! – wzdrygnela sie z lekiem.
Kiedy dotarli juz do hotelu, Elden przystanal zamyslony. Jakby w obawie, ze zostanie posadzony o cos zdroznego, zapytal niesmialo: ' – Czy nie sadzisz, ze moglibysmy poplywac?
– O, to swietny pomysl! – zawolala entuzjastycznie.
– Musze przyznac, ze oczy ci sie zaswiecily z zadowolenia – rzekl nie bez podziwu. – Sprawdze tylko, czy taksowka czasem nie przyjechala, i zaraz sie spotkamy na plazy. Ty mozesz sie przez ten czas przebrac.
– Wcale nie musze, kostium mam na sobie.
– Cos takiego! Czyzbys byla przygotowana nawet na podroz dookola Sri Lanki?
Sara zachichotala tylko i juz jej nie bylo. Chciala zabrac z pokoju recznik. Po drodze rzucila okiem na werande „Tangena”.