Na poreczy krzesla wisial blekitny recznik, ale pamietala, ze „Tangen” wybral sie na przejazdzke, wiec nie powinna sie spodziewac niczego szczegolnego.
Sara juz wczesniej zdazyla sie przekonac, ze do wody trzeba wchodzic ostroznie. Podczas gdy powoli zanurzala sie w oceanie, Alfred stal na brzegu, obserwujac ja. Jak przypuszczala, swietnie sie prezentowal w kapielowkach. Odwrocila sie i pomachala do niego, wolajac:
– Chodz, woda jest przewspaniala!
juz widzial tylko jej glowe, bo reszta zanurzyla sie w wodzie. Jedna z wiekszych fal, naplywajac w kierunku brzegu, natarla na Sare od tylu, podciela ja i poniosla ku plazy. Zanim dziewczyna zdolala sie podniesc, ta sama fala, ale juz powracajaca, znowu zabrala ja, tym razem w przeciwnym kierunku. Kostium w jednej chwili wypelnil sie piaskiem i dziewczyna ledwie zdolala go w pore przytrzymac, zapobiegajac krepujacemu incydentowi.
Zblizala sie kolejna potezna fala, ale tym razem Sara byla juz przygotowana i co sil rzucila sie ku brzegowi, gnana przez napierajaca wode.
Tego bylo juz dla Eldena za wiele: parsknal smiechem, nie udalo mu sie bowiem utrzymac powagi. Ze smiechu az lzy naplynely mu do oczu.
– Teraz przynajmniej wiem, czego mam unikac! – zawolal i podal jej reke.
– Rownie dobrze ty mogles
Mimowolnie zwrocila wzrok ku jego smaglej, szczuplej, prawie wychudzonej postaci. Ma tak ladnie owlosiony tors, pomyslala.
Gdy zorientowala sie, dokad wedruja jej mysli, poczula na policzkach rumieniec.
Szybko nabrali wprawy, tak ze nawet silne fale nie byly w stanie zbic ich z nog.
Zabawa w wodzie trwala ponad pol godziny. Wsrod mnostwa nieznajomych turystow bezwiednie szukali swojego towarzystwa. Kiedy Sara wyplywala dalej od brzegu, Elden podazal za nia, kiedy zostawala w tyle, wracal po nia. Byl spokojny wiedzac, ze Sara plynie tuz za nim.
Kapiel tak ich pochlonela, ze zapomnieli, po co wlasciwie znalezli sie na Cejlonie, az do momentu, kiedy Sara przypadkowo rzucila okiem ku hotelowi.
– Alfred – wyszeptala – z altany zniknal niebieski recznik. Elden natychmiast stal sie czujny.
– Wracamy. Mozliwe, ze recznik zabrala pokojowka, ale trzeba to sprawdzic.
.; – A jak sie dowiemy, ze wrocil? – zapytala, kiedy wyszli juz z wody.
– Zauwazylem, ze w przegrodce w recepcji lezal jego klucz.
– Alez ty jestes spostrzegawczy! – zawolala zdumiona. Nic nie odpowiedzial. Pewnie sadzil, ze byla to ironiczna uwaga, podczas gdy Sara myslala tak naprawde.
Dreptala tuz za Alfredem, zastanawiajac sie w duchu, czy przypadkiem po kapieli nie stal sie troche swobodniejszy. Nie, chyba ona wyobraza sobie za wiele. Przeciez nie mogla nagle, jak za dotknieciem rozdzki czarodziejskiej, rozwiazac wszystkich jego problemow. Nie, to z pewnoscia zludzenie.
Ale przeciez sie smial!
Klucz do pokoju „Tangena” nadal lezal w przegrodce.
– Teraz nic juz nie rozumiem – stwierdzil Alfred. – Taksowka tez sie nie pojawila. Mogla jednak odjechac z innymi pasazerami. Musze przyznac, ze kiepscy z nas obserwatorzy.
Wyszli przed hotel w nadziei, ze zobacza taksowke. Auta jednak nie bylo.
Nagle Sara schwycila Alfreda za ramie.
– Zobacz, tam po drugiej stronie przy rybackich chatach! Przeciez to on siedzi i rozmawia z miejscowymi!
– Saro, to niemozliwe, zebys odroznila go z takiej odleglosci.
– Alez tak! Poznaje po jasnych wlosach i zielonej koszuli. To na pewno on!
– Teraz sie podniesli i weszli do srodka. Do diabla, to moze potrwac!
– Ale jesli weszli do domu, to chyba cos oznacza?
– Niekoniecznie. Przewodnik mowil, ze tutejsi mieszkancy na pewno predzej czy pozniej zaprosza nas do siebie, a wtedy nie wypada odmowic. Taki tu panuje zwyczaj.
– Dziwi mnie, ze ten arogant w ogole chce wejsc do czyjegos domu. To ci dopiero! I co dalej, zaprosza go na posilek?
– Tak sadze. Ale wtedy musi byc ostrozny. Tutejsze jedzenie i woda moga wyjsc bokiem turyscie, ktory nie przestrzega zasad higieny.
– Miejmy nadzieje, ze ten typ naje sie i napije do syta! W drodze do hotelu Elden przyjrzal sie Sarze uwazniej.
– Chyba pierwszy raz po smierci wuja pozwalasz sobie na uzewnetrznianie swoich uczuc.
– Naprawde strasznie mi go szkoda – odparla w zamysleniu. – Po tej stracie czuje sie calkiem wyizolowana ze spoleczenstwa. Zostalam sama jak palec. Nie jestem msciwa, ale nie moge sie powstrzymac, by nie zyczyc mordercy malej niestrawnosci zoladkowej.
– Wlasciwie brak nam dowodow, by przesadzac sprawe. Nie wiemy na pewno, czy to on jest zabojca.
– O, co do tego nie mam najmniejszych watpliwosci – odparla z przekonaniem Sara. – Jesli kiedys spotkalam morderce, to on jest nim z pewnoscia.
– Czy sadzisz, ze morderce rozpoznaje sie po wygladzie?. – Przekonasz sie, jak tylko zobaczysz jego lodowaty wzrok!
Weszli do recepcji hotelowej, ktora byla przyjemnie zacieniona.
– Moze znajdziemy sobie miejsce tu na tarasie i przy okazji cos zjemy. Stad roztacza sie cudowny widok na okolice.
Gdy oczekiwali na podanie potraw, Elden zapytal:
– Mowilas, ze czujesz sie osamotniona, ale przeciez, zdaje sie, masz narzeczonego?
– Jego do tego nie mieszaj – odparla nieco zbyt ostro i starala sie nie zauwazyc mrocznego spojrzenia, jakim ja obrzucil. Musiala przyznac, ze coraz trudniej bylo jej myslec o Eriku jako o podporze duchowej. Oddalal sie z kazda godzina, a zamiast niego widziala dwoje pozostawionych dzieci. Wtedy bardzo sie wstydzila swojego postepowania.
Nareszcie podano do stolu. Tym razem skusili sie na homara, ktory wygladal niezwykle apetycznie. Elden zdolal namowic Sare na kieliszek bialego wina, mimo ze alkohol, chyba jako jedyny towar, byl tu faktycznie drogi.
Sarze nie bardzo podobal sie szczegolny sposob, w jaki Alfred na nia spogladal. Odnosila wrazenie, ze chce jej powiedziec: „Nie wyobrazaj sobie za wiele, dziewczyno.
To tylko pozory, zeby zmylic gosci hotelowych”.
Posilek bardzo im smakowal. „Hakon Tangen” wciaz sie nie pojawial. Powoli zrobilo sie goraco nie do wytrzymania. Plaza prawie zupelnie opustoszala, najgorliwsi zwolennicy opalania takze dali za wygrana i poszli kurowac oparzenia. Nawet rozkrzyczane ptaki szukaly chlodu w cieniu wielkolistnych krzewow.
– Czas na sjeste – zauwazyla Sara, rozkosznie rozleniwiona winem. Teraz caly swiat widziala w rozowych kolorach, nawet ponurego policjanta.
– Masz racje, w tym upale czlowiekowi w ogole nie chce sie ruszac.
Przeszli do pokoju, gdzie panowal mily chlod. Polozyli sie na lozkach.
Sara czula, ze piekno przyrody znacznie zlagodzilo agresje, jaka cechowala ich wzajemne kontakty, wino zas dodalo dziewczynie odwagi.
– Nie sadzilam, ze pijasz wino.
– Nie przywyklem do tego, ale coz, skoro panuje tu taki zwyczaj.
Sara byla ciekawa, czy wino podzialalo takze na niego. Nagle zapytala:
– Kim jest wlasciwie Torii? Czy to twoja przyjaciolka? Elden momentalnie wrocil do rzeczywistosci i rzucil Virze gniewne spojrzenie.
~ Wiesz cos o niej? Nic poza tym, ze wymieniles jej imie dzisiejszej nocy. Powiedziales, ze podobaloby sie jej tutaj.
Kiedy nie uslyszala odpowiedzi, dodala poirytowana:
– To nie moja wina, ze ja tu jestem, a nie Torii.
– Daruj sobie, Saro!
Po tak nieudanej probie nawiazania rozmowy umilkla. W pokoju szumial klimatyzator. Do uszu Sary i Eldena docieraly nieco przytlumione krzyki mew. Uczucie rozleniwienia opanowalo dziewczyne, tlumiac wrazenie