tajemnica.
Gdy Sara zeszla z tarasu, Colin i Roy udali sie do garazu, gdzie spedzili reszte popoludnia, bawiac sie kolejka. Roy prowokowal skomplikowane katastrofy kolejowe i smial sie podniecony, gdy wagony wyskakiwaly z szyn.
Tego wieczoru Colin zadzwonil do Heather. Dziewczyna zgodzila sie pojsc z nim do kina w najblizsza srode. Rozmawiali prawie pietnascie minut. Gdy Colin wreszcie odlozyl sluchawke, wiedzial, ze jego radosc jest dostrzegalna dla wszystkich wokol, i ze caly promieniuje zlotym oblokiem szczescia.
20
Colin i Roy spedzili czesc wtorku na plazy, opalajac sie i obserwujac dziewczeta. Zdawalo sie, ze Roy stracil zapal do swej makabrycznej gry; nie wspomnial ani slowem o zabiciu kogokolwiek.
O pol do trzeciej wstal. Otrzepal z piachu gole nogi i dzinsy z obcietymi nogawkami. Zdecydowal, ze czas wracac do miasta.
– Chce wstapic do galerii twojej matki.
Colin otworzyl oczy ze zdumienia.
– Po co?
– Zeby obejrzec obrazy, oczywiscie.
– Dlaczego chcesz je ogladac?
– Poniewaz interesuje sie malarstwem, ty baranie.
– Od kiedy?
– Od zawsze.
– Nigdy o tym nie wspominales.
– Nigdy nie pytales – powiedzial Roy.
Wrocili na rowerach do miasta i zatrzymali sie przed galeria.
W srodku bylo kilka osob. Przechodzili powoli od obrazu do obrazu.
Wspolniczka Weezy, Paula, siedziala przy ogromnym starym biurku w prawym kacie sali, gdzie podpisywano akty kupna. Byla szczupla, piegowata kobieta o blyszczacych, rudawych wlosach i nosila ogromne okulary.
Weezy krazyla wsrod ogladajacych, gotowa odpowiedziec na kazde pytanie dotyczace obrazow. Gdy dostrzegla Colina i Roya, ruszyla w ich kierunku, usmiechajac sie sztywno. Dla Colina bylo jasne, ze pojawili sie nie w pore.
Zanim Weezy zdazyla zapytac, czego chca, Roy wskazal na duzy obraz Marka Thornberga i powiedzial”
– Ten artysta jest niesamowity, pani Jacobs. Naprawde. Jego dzielo ma wiecej glebi niz te wszystkie dwuwymiarowe obrazy, ktore produkuje wiekszosc wspolczesnych malarzy. Szczegoly sa oddane po mistrzowsku. Chodzi mi o to, ze te obrazy wygladaja tak, jakby artysta staral sie dostosowac styl starych flamandzkich mistrzow do bardziej nowoczesnego sposobu widzenia.
Weezy byla zdumiona, slyszac uwagi Roya.
Colin tez byl zdumiony. Wiecej niz zdumiony. Byl wrecz ogluszony. Glebia? Dwuwymiarowy? Mistrzowie flamandzcy? Zaskoczony, gapil sie na Roya.
– Interesujesz sie sztuka? – spytala Weezy.
– O, tak – powiedzial Roy. – Mysle o tym, zeby wybrac sztuki piekne jako glowny przedmiot, kiedy pojde do college’u. Ale to bedzie dopiero za pare lat.
– Malujesz?
– Troche. Glownie akwarele. Nie jestem w tym zbyt dobry.
– Zaloze sie, ze teraz przemawia przez ciebie skromnosc – powiedziala Weezy. – Widac, ze znasz sie na sztuce i masz dobre oko. Bezblednie okresliles to, co chce osiagnac Mark Thornberg.
– Naprawde?
– Tak. To niezwykle. Zwlaszcza w przypadku kogos w twoim wieku. Mark stara sie wykorzystywac niezwykla dbalosc o szczegol i trojwymiarowe techniki mistrzow flamandzkich, i laczy te jakosci ze wspolczesna wrazliwoscia i tematyka.
Roy spojrzal na inne plotna Thornberga, wiszace na tej samej scianie, i powiedzial”
– Chyba odnajduje tu slad… Jacoba De Witta.
– Zgadza sie! – zawolala Weezy zdumiona. – Mark jest wielbicielem De Witta. Naprawde masz duza wiedze o sztuce. Jestes niezwykly.
Roy i Weezy przechodzili od jednego obrazu Thornberga do drugiego, spedzajac przed kazdym pare minut i dyskutujac o zaletach artysty. Colin szedl za nimi krok w krok, zapomniany, zawstydzony swa ignorancja – i oszolomiony niespodziewana wiedza i wrazliwoscia Roya. Juz wczesniej, przy pierwszym spotkaniu Roy zrobil na Weezy dobre wrazenie. Powiedziala o tym Colinowi i dala mu do zrozumienia, ze tak wspanialy chlopiec jak Roy Borden bedzie mial na niego o wiele lepszy wplyw niz tych kilku moli ksiazkowych i spolecznych wyrzutkow, z ktorymi wczesniej nawiazywal nietrwale znajomosci. Zdawala sie nie dostrzegac, ze Colin byl wlasnie takim wyobcowanym molem ksiazkowym i ze jej slowa moga go urazic. Teraz byla zaintrygowana Royem i jego zainteresowaniem sztukami pieknymi. Colin dostrzegal zachwyt w jej oczach. Roy potrafil byc czarujacy. Umial zdobyc przychylnosc i uznanie doslownie kazdego doroslego, nawet tego, ktorym w skrytosci ducha gardzil.
Colin pomyslal w przeblysku zazdrosci: Ona go woli ode mnie. Jak ona na niego patrzy! Czy kiedykolwiek tak patrzyla na mnie? Nie, do diabla. Suka!
Ten nagly trudny do opanowania wybuch gniewu zaskoczyl go i wprawil w zazenowanie. Gdy Roy i Weezy ogladali ostatni z obrazow Thornberga, Colin staral sie zapanowac nad soba.
Kilka minut pozniej, juz na ulicy, gdy wsiadali na rowery, Colin spytal”
– Dlaczego nigdy mi nie powiedziales, ze interesujesz sie sztuka?
Roy usmiechnal sie.
– Bo sie nie interesuje. To kupa gowna. Cholernie nudne.
– Ale to wszystko, co mowiles w galerii…
– Wiedzialem, ze twoja stara spotyka sie z tym Thornbergiem i wystawia jego obrazy. Poszedlem do biblioteki, zeby sprawdzic, czy nie ma tam czegos na jego temat. Prenumeruja kilka czasopism o sztuce, a
– Dlaczego? – spytal Colin, zdumiony.
– Zeby zrobic wrazenie na twojej matce.
– Po co?
– Bo chce, zeby mnie lubila.
– Zadales sobie tyle trudu tylko po to, zeby cie polubila? Czy to dla ciebie takie wazne?
– Pewnie – powiedzial Roy. – Nie chcemy przeciez, by nabrala przekonania, ze mam na ciebie zly wplyw. Moglaby ci zabronic widywac sie ze mna.
– Dlaczego mialaby myslec, ze masz na mnie zly wplyw?
– Doroslym przychodza do glowy rozne rzeczy – powiedzial Roy.
– Coz, nigdy mi nie powiedziala, zebym sie z toba nie zadawal. Calkiem odwrotnie – mysli, ze masz na mnie dobry wplyw.
– Tak?
– Tak.
– W takim razie moje male oszustwo tylko ja utwierdzi w tym przekonaniu.
Roy szybko ruszyl naprzod.
Colin zawahal sie, a nastepnie podazyl za nim. Byl pewien, ze za „malym oszustwem” Roya krylo sie cos znacznie wiecej. Ale co? Co Roy knul tak naprawde?
21