cietego, co dobre. Staralam sie powstrzymac cie przed czynieniem zla. Ale zawsze mialam swiadomosc, ze mozesz wybrac jedna z dwoch stron. Jedna z nich. Dobro albo zlo.
Zakolysala sie i polozyla dlon na ramieniu Amy, zeby utrzymac rownowage.
– Widzialam w tobie wielki potencjal do czynienia zla. Codziennie modlilam sie z calego serca do Najswietszej Panienki, aby cie strzegla i czuwala nad toba. Masz w sobie mrok i nigdy nie mozesz pozwolic mu wydostac sie na powierzchnie.
Ellen przyblizyla sie, uniosla brode Amy i zajrzala jej gleboko w oczy.
Amy miala wrazenie, jakby gdzies w jej glowie wily sie odrazajace, zimne jak lod weze.
Ellen przygladala sie jej z osobliwa pijacka intensywnoscia, palacym spojrzeniem chorej trawionej wysoka goraczka. Zdawala sie zagladac w glab duszy corki, a na jej twarzy malowala sie mieszanina strachu, gniewu i niezlomnej determinacji.
– Tak – wyszeptala. – Latwo moglabys przejsc na druga strone. Tak latwo. To jest w tobie. Slabosc. Masz w sobie cos zlego i w kazdej minucie musisz z tym walczyc. Musisz byc ostrozna, zawsze ostrozna.
– Prosze, mamo…
– Czy dzis wieczorem pozwolilas temu chlopcu, aby cie dotykal?
– Nie, mamo.
– Az do slubu te rzeczy sa brudne i plugawe. Jesli zawiedziesz, szatan cie dopadnie. To, co jest w tobie, zostanie ujawnione i wszyscy beda mogli to zobaczyc. A nikt nie moze tego ujrzec. Nikt nie moze wiedziec, co tkwi gleboko w tobie. Musisz walczyc z tym zlem, ujarzmic je.
– Tak, mamo.
– Pozwalanie chlopcu, aby cie dotykal, jest straszliwym grzechem.
„Upijanie sie kazdej nocy do nieprzytomnosci rowniez, mamo. Wykorzystywanie wodki jako ucieczki od trosk jest grzechem, a ty w ten sposob wykorzystujesz zarowno alkohol, jak i kosciol, mamo. Dzieki nim zapominasz o swoich klopotach. Chcesz sie przed czyms ukryc. Przed czym sie ukrywasz, mamo? Czego tak bardzo sie boisz?'
Amy pragnela wypowiedziec na glos swoje mysli, ale nie odwazyla sie tego uczynic.
– Czy on cie dotykal? – zapytala znowu matka.
– Juz ci mowilam. Nie.
– Dotknal cie.
– Nie.
– Nie klam.
– Bylismy na balu – powtorzyla drzacym glosem Amy. -I Jeny'emu cos zaszkodzilo Odwiozl mnie do domu. To wszystko, mamo.
– Dotykal twoich piersi?
– Nie – powiedziala niepewnie Amy. Czula sie zaklopotana.
– Pozwolilas mu, zeby kladl dlonie na twoich udach? Amy pokrecila glowa.
Ellen zacisnela dlon na jej ramieniu; szponiaste palce wpily sie bolesnie i gleboko w cialo.
– Ty go dotykalas – powiedziala lekko belkotliwym glosem.
– Nie – stwierdzila Amy. – Nie zrobilam tego.
– Dotykalas go miedzy nogami.
– Mamo, przeciez wrocilam do domu WCZESNIEJ!
Ellen patrzyla na nia przez kilka sekund, usilujac doszukac sie prawdy, ale ostatnie iskierki ognia znikly z jej ciemnych oczu. Wypity alkohol znow zaczal dzialac – efekt byl piorunujacy; powieki Ellen opadly, a twarz osiadla jakby mocniej na kosciach. Na trzezwo byla piekna kobieta, ale po pijanemu wygladala na wymizerowana i duzo starsza niz w rzeczywistosci. Puscila Amy, odwrocila sie i podreptala do stolu. Wziela pusta szklaneczke, podeszla do lodowki i dorzucila kilka swiezych kostek lodu. Dolala odrobine soku pomaranczowego i spora porcje wodki.
– Mamo, czy moge juz isc do swojego pokoju? Chce sie polozyc?
– Nie zapomnij o modlitwie.
– Nie zapomne.
– Odmow tez rozaniec. To ci nie zaszkodzi.
– Tak, mamo.
Szeleszczac spodnica dlugiej sukni Amy pospiesznie weszla na pietro.
W sypialni wlaczyla lampke i stala przez chwile przy lozku, dygoczac jak w febrze.
Jezeli nie zdola zdobyc pieniedzy na zabieg, jezeli bedzie musiala powiedziec o wszystkim matce, nie moze liczyc na to, ze ojciec opowie sie po jej stronie. Nie tym razem. Bedzie na nia zly i zgodzi sie na kazdy rodzaj kary, jaki wymysli dla niej Ellen.
Paul Harper byl prawnikiem; powodzilo mu sie niezgorzej. Na sali sadowej brylowal, natomiast w domu znizal sie do roli pokornego, cichego pantoflarza. Wszelkie decyzje zwiazane ze sprawami domowymi podejmowala Ellen, a Paul byl w sumie zadowolony z takiej sytuacji.
Gdyby Ellen uparla sie, ze Amy ma urodzic to dziecko, Paul Harper poparlby jej decyzje. A mama bedzie na to nalegac, pomyslala ze smutkiem Amy. Spojrzala na swiete obrazy, ktore matka powiesila w jej pokoju. U wezglowia lozka wisial krzyz, a drugi nieco mniejszy znajdowal sie nad drzwiami. Na nocnym stoliku znalazlo sie miejsce dla figurki Matki Boskiej. Dwie kolejne statuetki staly na toaletce. Jeden z obrazow przedstawial Jezusa; Chrystus wskazywal na swe Najswietsze Serce, odsloniete i krwawiace.
Amy uslyszala w myslach glos matki: NIE ZAPOMNIJ O MODLITWIE.
– Pieprze to – powiedziala Amy na glos bunczucznym tonem.
O co mogla poprosic Boga? Co chciala, aby dla niej zrobil? Zeslal jej pieniadze na zabieg? Bylo raczej malo prawdopodobne, aby TA modlitwa doczekala sie spelnienia.
Rozebrala sie. Przez kilka minut stala przed lustrem, przygladajac sie swemu nagiemu cialu. Nie zauwazyla jak dotad zadnych oznak ciazy. Brzuch miala plaski.
Stopniowo te lekarskie ogledziny nabraly bardziej intymnego, zmyslowego charakteru. Zaczela przesuwac wolno dlonmi w gore, az do piersi; ujela je delikatnie, drazniac palcami sutki. Spojrzala na figurki stojace na toaletce. Sutki jej stwardnialy.
Powiodla dlonmi wzdluz bokow w dol i ku tylowi, zaciskajac palce na jedrnych, kraglych posladkach. Spojrzala na obraz Jezusa.
Nagle nie wiedziec czemu stwierdzila, ze wykonujac te nieprzyzwoite gesty przed wizerunkiem Chrystusa rani swoja matke naprawde gleboko. Amy nie rozumiala, skad wzielo sie u niej to wrazenie. Bylo absurdalne. Przeciez obraz to tylko obraz. Tak naprawde Jezusa nie bylo w tym pokoju i wcale sie jej nie przygladal. Mimo to jeszcze przez chwile wyginala sie przed lustrem niczym waz, w lubieznym tancu dotykajac swojego ciala.
Wreszcie przypadkiem zwrocila uwage na odbicie swoich oczu w lustrze i to krotkie wejrzenie w glab wlasnej duszy wprawilo ja w zaniepokojenie i zaklopotanie. Pospiesznie wlozyla flanelowa koszule nocna.
Co jest ze mna nie tak? – zastanawiala sie. Czy naprawde jestem wewnetrznie zla, jak mowi mama? Czy jestem zla?
Skonfundowana uklekla przy lozku i mimo wszystko pomodlila sie.
Kwadrans pozniej, kiedy miala juz sie polozyc i odkryla koc, zobaczyla, ze na poduszce siedzi ogromna tarantula. Amy wstrzymala oddech, odskoczyla w tyl – i nagle zorientowala sie, ze ow odrazajacy stwor jest po prostu gumowa zabawka. Westchnela ciezko, wlozyla gumowego pajaka do szuflady nocnego stolika i polozyla sie.
Jej dziesiecioletni brat, Joey, nigdy nie przepuscil okazji, by zrobic jej jakis kawal. Zazwyczaj, gdy wycial jej kolejny numer, zaczynala go szukac, udajac strasznie zagniewana i grozac cala litania powaznych konsekwencji, z rozleglymi uszkodzeniami ciala wlacznie.
Naturalnie nie bylaby w stanie go skrzywdzic. Bardzo go kochala. Jednak ten udawany gniew stanowil czesc gry, ktora Joey lubil najbardziej. Przewaznie, w formie odwetu za zart, Amy po prostu unieruchamiala brata na lozku i laskotala go, dopoki nie obiecal jej, ze juz bedzie grzeczny. Teraz lezal w lozku i pomimo poznej pory prawdopodobnie jeszcze czuwal, czekajac az Ellen wtargnie do jego pokoju. Tej nocy jednak siostra go rozczaruje. Nie miala nastroju, by zrobic to, co zwykle, a poza tym czula sie zmeczona.
Polozyla sie i zgasila swiatlo.
Myslala o Jerrym Gallowayu. Mowila prawde, kiedy drwila z jego umiejetnosci jako kochanka. Rzadko miala