zanim uznal odpowiedz za zadowalajaca.

Spojrzal na dziewczyne o polyskujacych, zlotych wlosach, ktora siedzial obok niego.

– Dotrzemy do twego domu przed pierwsza. Moze pierwsza trzydziesci – powiedzial.

SOBOTA

21

Courtney zgromadzila w jednym miejscu sterte smieci, jakie pozostaly po dostarczeniu mebli – puste drewniane skrzynki, kartony, stosy podartych gazet, plastikowe i papierowe opakowania, sznurki, druty, powrozy – i przeniosla to wszystko do goscinnej sypialni, ktora nie byla jeszcze umeblowana. Na srodku dywanu powstala ogromna, brzydka gora. Courtney wyszla na korytarz i zamknela drzwi, by nie ogladac tego smietniska. Gotowe. Nie beda musieli patrzec na ten balagan albo myslec o nim az do poniedzialku, kiedy trzeba bedzie przeniesc gdzies cale to swinstwo, zeby zrobic miejsce dla mebli. Miala swiadomosc, ze przypominalo to troche wmiatanie brudu pod dywan, ale dopoki nikt go nie podnosi, zeby zajrzec pod spod, to co w tym zlego?

Wrocila do sypialni i stanela w drzwiach, rozgladajac sie uwaznie. Komodka z lustrem, waski kredensik, nocne stoliki i lozko zrobione byly z ciezkiego, ciemnego drewna, ktore wygladalo jak recznie rzezbione i polerowane. Dywan byl ciemnoniebieski i wlochaty. Narzuta na lozko i zaslony uszyte byly z grubego, ciemnozlotego aksamitu, ktory swa miekkoscia i miodowa barwa przypominal jej ciemno opalona skore. Biorac wszystko pod uwage, myslala, pokoj wygladal diabelnie sexy.

Narzuta, naturalnie, nie zwieszala sie rowno z kazdej strony lozka. Na komodce staly w nieladzie perfumy i kosmetyki do makijazu. Moze jeszcze wysokie lustro wymagalo wypolerowania… Ale wszystkie te niedociagniecia sprawialy, ze byl to wlasnie pokoj Courtney Doyle. Wszedzie, gdzie mieszkala, panowal charakterystyczny dla niej, przypadkowy, maly i nieszkodliwy balagan.

– Pamietaj – uprzedzila Alexa w noc poprzedzajaca ich slub – nie bierzesz sobie za zone dobrej gospodyni.

– Nie chce zenic sie z gospodynia – powiedzial. – Do diabla, moge zatrudnic cale tuziny gospodyn.

– I nie jestem fantastyczna kucharka.

– A po co Bog stworzyl restauracje?

– Poza tym – powiedziala, krzywiac sie na mysl o swoim niechlujstwie i lenistwie – tak dlugo gromadze brudna bielizne, az trzeba zrobic pranie albo kupic nowe rzeczy.

– Jak myslisz, Courtney, dlaczego Bog wymyslil pralnie publiczne? He?

Przypominajac sobie te rozmowe, i to, jak wybuchneli smiechem i chichotali bez opamietania, obejmujac sie i kiwajac na podlodze jak niemadre dzieciaki, usmiechnela sie i podeszla do ich nowego lozka, zeby usiasc na nim i wyprobowac sprezyny.

Prawde powiedziawszy zdazyla wyprobowac je wczesniej. Zrzucila z siebie ubranie i skakala na srodku materaca, tak, jak opisala to Alexowi przez telefon. Wydawalo sie to wtedy znakomitym pomyslem. Ale takie cwiczenie w polaczeniu z chlodem powietrza na nagiej skorze natchnelo ja nieprzyzwoitymi myslami i ochota na milosc. Pragnela go tej nocy tak bardzo, ze z trudem mogla zasnac. Wciaz myslala o Alexie, o tym jak to jest, kiedy zyje sie z kims takim jak on, o tym, jak znakomicie do siebie pasowali i jak wspaniale czula sie z nim w lozku, jak z nikim innym.

Bylo im ze soba dobrze pod wieloma wzgledami, nie tylko w lozku. Lubili te same ksiazki, te same filmy i zazwyczaj tych samych ludzi. Jesli bylo prawda, ze przeciwienstwa sie przyciagaja, to bylo takze prawda, ze duplikaty przyciagaja sie jeszcze bardziej.

– Sadzisz, ze kiedykolwiek znudzimy sie soba? – spytala, gdy dobiegal konca ich pierwszy miesiac miodowy.

– Znudzimy? – spytal, udajac poteznie ziewniecie.

– Mowie powaznie.

– Nie bedziemy sie nudzic nawet przez minute – powiedzial.

– Ale jestesmy tak do siebie podobni, ze…

– Nudza mnie tylko trzy rodzaje ludzi – odparl. – Po pierwsze: ci, ktorzy potrafia mowic tylko o sobie. A ty nie jestes egocentryczka.

– Po drugie?

– Ci, ktorzy nie potrafia mowic o niczym. Ci nudza mnie smiertelnie. Ale ty jestes inteligentna, aktywna, podniecajaca kobieta, ktora zawsze czyms sie zajmuje. Zawsze bedziesz miala cos do powiedzenia.

– A po trzecie?

– Najbardziej nudna osoba ze wszystkich jest ta, ktora nie slucha kiedy opowiadam o sobie – oznajmil Alex i choc mowil z powaga, chcial takze ja rozsmieszyc.

– Zawsze slucham – powiedziala. – Lubie sluchac, gdy mowisz o sobie. Jestes fascynujacym tematem.

Teraz, siedzac na lozku, ktore mieli dzielic tej nocy, uswiadomila sobie, ze to wlasnie umiejetnosc sluchania siebie nawzajem czyni ich zwiazek tak udanym. Chciala go poznac, a on chcial ja w pelni zrozumiec. Chcial wiedziec, co ona mysli i robi, a ona chciala byc czescia wszystkiego, co go dotyczy. Moze wcale nie byli duplikatami, gdy sie nad tym glebiej zastanowic. Moze bedac tak dobrymi sluchaczami, po krotkim czasie poznali i zaakceptowali swoje gusta, i zaczeli je szybko podzielac. Nie tyle kopiowali siebie nawzajem, ile jedno pomagalo drugiemu rozwijac sie i dojrzewac.

Przyszlosc wygladala tak obiecujaco, a Courtney byla taka szczesliwa, ze objela sie ramionami, ktory to gest byl podswiadomym wyrazem satysfakcji i zachwytu, a ktory bezwiednie przejal od niej Colin.

Na dole rozlegl sie dzwonek do drzwi.

Spojrzala na zegarek przy lozku: dziesiec po dwudziestej drugiej.

Czy to mozliwe, zeby przyjechali kilka godzin wczesniej? Czy mogl pomylic sie w swoich obliczeniach az tak bardzo?

Zerwala sie z lozka i zbiegla do hallu, pokonujac po dwa stopnie naraz. Byla podekscytowana tym, ze za chwile ich ujrzy i zada im mnostwo pytan dotyczacych podrozy, ale… byla rownoczesnie troche zla. Czy mylnie obliczyl czas potrzebny na dojazd z Reno? Czy tez przekroczyl wszelkie limity szybkosci? Jesli tak… jak smial ryzykowac ich przyszlosc tylko po to, by zaoszczedzic jedna dobe z tej pieciodniowej podrozy? Kiedy doszla do drzwi, jej zlosc dorownywala radosci plynacej z faktu, ze wreszcie dotarli do domu.

Zdjela lancuch i otworzyla drzwi.

– Witaj, Courtney – powiedzial, wyciagajac dlon, by poglaskac jej twarz.

– George? Co ty tu robisz?

22

Zanim zdolala odwrocic sie i uciec, zanim nawet pojela, ze jest cos zlowrozbnego w jego niespodzianej wizycie, unieruchomil jej ramie w zelaznym uscisku i poprowadzil Courtney na hiszpanska sofe, gdzie usiadl razem z nia. Rozejrzal sie po pokoju i pokiwal z usmiechem glowa.

– Milo tu. Podoba mi sie.

– George? Co…

Wciaz zaciskajac dlon na jej ramieniu, dotknal twarzy dziewczyny, przesuwajac palcami po delikatnej linii podbrodka.

– Jestes taka cudowna – powiedzial.

– George, po co tu przyjechales? – Byla przestraszona, chociaz nie przerazona. Jego pojawienie sie nie mialo najmniejszego sensu, ale nie byl to jeszcze powod, zeby wpadac w panike.

Вы читаете Groza
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату