Jedno nagie ramie wysuniete spod poscieli.
Obserwowalem ja.
Susan. Moja Susan.
Moglbym cala wiecznosc tak patrzec, jak spi – i bylbym szczesliwy.
Krotko po trzeciej nad ranem obudzila sie, usiadla na lozku i spytala:
– Kto tam?
Jej pytanie mnie przestraszylo.
Bylo w nim tyle intuicji, ze zabrzmialo tajemniczo.
Nie odpowiedzialem.
– Alfredzie, zapal swiatla – nakazala. Wlaczylem przycmione swiatlo.
Odrzucila posciel i usiadla naga na brzegu lozka. Tak bardzo chcialem miec dlonie i zmysl dotyku.
Alfredzie, raport – powiedziala.
Wszystko w porzadku, Susan.
Bzdura.
Juz mialem powtorzyc swoj uspokajajacy komunikat, lecz po chwili uswiadomilem sobie, ze Alfred nie rozpoznalby i nie odpowiedzial na to brzydkie slowo, ktore wymowila.
Przez jedna dziwna chwile wpatrywala sie w obiektyw kamery i zdawala sie wiedziec, ze stoi oko w oko ze mna.
– Kto tam? – spytala ponownie.
Mowilem juz do niej wczesniej, kiedy poddawala sie wirtualnej terapii i nie mogla slyszec niczego procz slow wypowiadanych w tym drugim swiecie. Powiedzialem jej, ze ja kocham dopiero wtedy, gdy moglem to uczynic bez zadnego ryzyka. Czyzbym przemowil do niej takze teraz, kiedy obserwowalem, jak spala, czyzbym niechcacy ja obudzil?
Nie, to bylo z pewnoscia niemozliwe. Gdybym powiedzial cos o mojej milosci albo o pieknie jej twarzy spoczywajacej na poduszce, to tylko nieswiadomie -jak zakochany, na wpol zahipnotyzowany chlopiec. Jestem niezdolny do takiej utraty kontroli.
Naprawde?
Wstala z lozka, a w jej ruchach bylo widoczne napiecie.
Poprzedniej nocy, pomimo alarmu, nie uswiadamiala sobie, ze jest naga. Teraz wziela z krzesla szlafrok i zaslonila sie. Podchodzac do najblizszego okna, powiedziala:
– Alfredzie, podnies zaluzje w sypialni. Nie moglem usluchac.
Wpatrywala sie przez chwile w zabezpieczone stala okna, po czym powtorzyla juz bardziej zdecydowanie:
– Alfredzie, podnies zaluzje w sypialni.
Kiedy zaluzje pozostaly opuszczone, znow odwrocila sie do kamery.
I znow to dziwne pytanie: „Kto tam?'
Przestraszyla mnie. Moze dlatego, ze ja sam jestem pozbawiony intuicji, dysponuje jedynie mozliwoscia indukcyjnego i dedukcyjnego rozumowania.
Przestraszony czy nie, zaczalbym w tym momencie rozmowe, gdybym nie odkryl w sobie zaskakujacej niesmialosci. Wszystko, co pragnalem powiedziec tej niezwyklej kobiecie, nagle wydalo sie niewypowiedziane. Pozbawiony ciala, nie mialem doswiadczenia w tych wszystkich rytualach zalotow, poza tym tyle bylo do stracenia, ze balem sie popelnic jakies bledy.
Tak latwo opisac romans, tak trudno go nawiazac.
Z szuflady nocnego stolika wyjela bron. Nie wiedzialem, ze tam jest.
– Alfredzie, przeprowadz diagnostyke wszystkich instalacji i urzadzen.
Tym razem nie zadalem sobie trudu, by odpowiedziec, ze wszystko jest w porzadku. Wiedzialaby, ze to klamstwo.
Kiedy uswiadomila sobie, ze nie otrzyma odpowiedzi, obrocila sie w strone tablicy na stoliku nocnym i sprobowala uzyskac dostep do komputera. Nie moglem pozwolic jej na jakakolwiek kontrole. Przyciski nie dzialaly.
Przekroczylem punkt, poza ktorym nie bylo odwrotu.
Podniosla sluchawke telefonu.
Nie bylo sygnalu.
Liniami telefonicznymi kierowal komputer domowy – a teraz komputerem domowym kierowalem ja. Widzialem, ze jest zatroskana, moze nawet przestraszona. Chcialem zapewnic, ze nic zamierzam zrobic jej krzywdy, ze ja uwielbiam, ze jestesmy nawzajem swoim przeznaczeniem i ze jest przy mnie bezpieczna – lecz nie moglem mowic, gdyz krepowala mnie niesmialosc.
Widzisz, jakie cechy w sobie odkrywam, doktorze Harris? Jak zaskakujaco ludzkimi cechami sie odznaczam?
Marszczac czolo, podeszla do drzwi, ktore pozostawila otwarte. Teraz je zamknela i z uchem przycisnietym do szpary przy framudze nasluchiwala, jakby spodziewajac sie, ze uslyszy czyjes kroki na korytarzu. Nastepnie zblizyla sie do garderoby, proszac o swiatlo, ktore bezzwlocznie zapalilem. Nie zamierzalem niczego jej odmawiac, z wyjatkiem, naturalnie, prawa do opuszczenia domu.
Ubrala sie w biale majteczki, wyplowiale niebieskie dzinsy i biala bluzke z haftowanym kolnierzykiem. Nalozyla skarpetki i buty do tenisa. Dlugo zawiazywala sznurowadla na podwojne wezly. Podobala mi sie ta troska o szczegoly. Byla dobra harcerka, zawsze staranna i dokladna. Wydawalo mi sie to urocze. Trzymajac pistolet w dloni, Susan wyszla z sypialni i zaczela posuwac sie wolno gornym korytarzem. Nadal poruszala sie z plynna zwinnoscia. Zapalalem przed nia swiatla, co ja niepokoilo, gdyz o to nie prosila. Zeszla po schodach do przedpokoju i zawahala sie, jakby nie mogac sie zdecydowac, czy przeszukac dom, czy tez wyjsc na zewnatrz. Po chwili ruszyla ku drzwiom frontowym. Wszystkie okna byly osloniete stalowymi zaluzjami, ale drzwi stanowily pewien problem. Podjalem nadzwyczajne dzialania, by je dobrze zabezpieczyc.
– Madame, lepiej niech pani nie dotyka drzwi – ostrzeglem, znajdujac w koncu wlasny jezyk, by sie tak wyrazic.
Przestraszona, obrocila sie na piecie, spodziewajac sie kogos za plecami, gdyz nie przemawialem glosem Alfreda. To znaczy ani glosem domowego komputera, ani glosem znienawidzonego ojca, ktory niegdys ja wykorzystywal. Sciskajac pistolet obiema dlonmi, powiodla wzrokiem w lewo i w prawo, a potem spojrzala w strone wejscia do ciemnego salonu.
– Posluchaj, nie ma powodu sie bac – stwierdzilem uspokajajaco. Zaczela cofac sie ku drzwiom.
– Chodzi o to, ze jak teraz wyjdziesz… no, rany, wszystko zepsujesz – powiedzialem.
Spogladajac na zamaskowane glosniki w scianach, spytala:
– Kim…kim do diabla jestes?
Nasladowalem aktora Toma Hanksa, poniewaz ma dobrze znany, budzacy zaufanie i przyjacielski glos. Zdobyl dwa razy, rok po roku, Oscara dla najlepszego aktora, co bylo nadzwyczajnym osiagnieciem. Wiele filmow z jego udzialem odnioslo ogromny sukces kasowy.
Ludzie jak Tom Hanks.
To mily facet.
Jest ulubiencem amerykanskiej publicznosci i, prawde mowiac, kinomanow na calym swiecie. Mimo to Susan wydawala sie przestraszona. Tom Hanks zagral wiele sympatycznych postaci, od Forresta Gumpa do owdowialego ojca w
W konsekwencji, kiedy Susan wciaz sie cofala, zblizajac sie niebezpiecznie do drzwi wejsciowych, zaczalem mowic glosem Misia Fozzy, jednego z Muppetow, postaci calkowicie nieszkodliwej.
– Uhm, mmm, uhm, panno Susan, byloby naprawde dobrze, zeby nie dotykala pani tych drzwi…uhm, zeby nie probowala pani wychodzic.
Cofnela sie niemal do samego progu. Odwrocila sie twarza do wyjscia.
– Uaka, uaka, uaka – ostrzegl Mis Fozzy tak zdecydowanie, ze Kermit, Miss Piggy, Ernie czy ktorykolwiek z