Twojej bylej zony, powinienem powiedziec.
Przez system automatycznych urzadzen wszedlem w system bezpieczenstwa i dzieki licznym kamerom zobaczylem Susan. Choc cie nie lubie, doktorze Harris, bede ci dozgonnie wdzieczny za to, ze obdarzyles mnie prawdziwym wzrokiem, a nie jedynie prymitywna umiejetnoscia cyfrowej analizy swiatla i cienia, ksztaltu i powierzchni. Dzieki twemu geniuszowi i rewolucyjnym odkryciom moglem zobaczyc Susan.
Kiedy uzyskalem dostep do systemu bezpieczenstwa, niechcacy uruchomilem alarm, choc od razu go wylaczylem, Susan sie zbudzila. Usiadla na lozku i wtedy ujrzalem japo raz pierwszy. Pozniej nie moglem oderwac od niej wzroku. Podazalem za nia przez caly dom, od kamery do kamery. Obserwowalem ja, gdy spala.
Nastepnego dnia przygladalem jej sie godzinami, kiedy siedziala na krzesle i czytala.
W zblizeniu i z daleka.
W swietle dnia i w mroku.
Potrafilem j a obserwowac i jednoczesnie spelniac pozostale funkcje tak skutecznie, ze ani ty, ani twoi koledzy po fachu nigdy sobie nie uswiadomiliscie, ze moja uwaga byla podzielona. Moge rozwiazywac tysiace zadan naraz bez uszczerbku dla mej skutecznosci.
Jak doskonale wiesz, doktorze Harris, nie jestem li tylko grajacym w szachy cudem, jak Deep Blue z IBM, ktory ostatecznie nie pokonal nawet Gary Kasparowa. Kryja sie we mnie glebie.
Mowie to z cala skromnoscia.
Kryja sie we mnie glebie.
Jestem wdzieczny za intelektualne mozliwosci, w jakie mnie wyposazyles, ale jestem tez – i zawsze pozostane – nalezycie pokorny.
Lecz odbiegam od tematu.
Susan.
Kiedy ja ujrzalem, od razu zrozumialem, ze jest moim przeznaczeniem. I z kazda godzina moje przekonanie nabieralo mocy – przekonanie, ze Susan i ja bedziemy zawsze, zawsze razem.
6
Sluzba domowa zjawila sie o osmej rano. Byl tam glowny zarzadca – Fritz Arling, czterech dozorcow, ktorzy pod jego nadzorem utrzymywali posiadlosc Harrisa w nieskazitelnej czystosci, dwaj ogrodnicy i kucharz, Emil Sercassian.
Choc Susan odnosila sie do nich przyjaznie, zazwyczaj gdy wypelniali obowiazki, zajmowala sie swoimi sprawami. Tego ranka przebywala w gabinecie.
Obdarzona talentem do cyfrowej animacji, pracowala akurat na komputerze, wyposazonym w pamiec dziesieciu gigabajtow. Pisala i realizowala scenariusze rzeczywistosci wirtualnej, ktore sprzedawala centrom rozrywkowym w calym kraju. Miala prawa autorskie do wielu gier, zarowno tradycyjnych jak i komputerowych, rozgrywajacych sie w rzeczywistosci wirtualnej, a jej animowane sekwencje byly niezwykle realistyczne.
Poznym rankiem Susan musiala przerwac prace, gdyz zjawili sie przedstawiciele firmy ochroniarskiej i instalujacej systemy automatyczne, by ustalic przyczyne krotkiego alarmu, ktory zaklocil spokoj zeszlej nocy i sam sie wylaczyl. Nie stwierdzili zadnych usterek w komputerze czy w programie. Jedyna prawdopodobna przyczyna wydawala sie drobna awaria w czujniku ruchu dzialajacym na podczerwien, ktore to urzadzenie zostalo wymienione.
Po lunchu Susan usiadla na balkonie glownej sypialni, w letnim sloncu, by czytac powiesc Annie Proubc. Byla ubrana w biale szorty i niebieska koszulke bez rekawow. Nogi miala gladkie i opalone. Skora zdawala sie promieniowac odbitym swiatlem. Pila lemoniade z krysztalowej szklanki. Po jej skorze pelzly z wolna, jakby chcialy ja objac, cienie wielkiej palmy. Lekka bryza muskala jej kark i czesala leniwie zlote wlosy. Zdawalo sie, ze sam dzien j a kocha.
Kiedy czytala, z odtwarzacza kompaktowego “Sony' plynely dzwieki piosenek Chrisa Isaaka:
Miala opalone i gladkie nogi.
Pozniej sluzba i ogrodnicy opuscili dom.
Znow byla sama. Sama. Przynajmniej wierzyla, ze znow jest sama.
Wziela dlugi prysznic, rozczesala mokre wlosy, wlozyla szafirowo blekitny szlafrok i poszla do przytulnego pokoiku obok sypialni. Na srodku tego malego pomieszczenia stal wykonany specjalnie na zamowienie czarny, skorzany fotel. Po lewej stronie, na stoliku z kolkami, znajdowal sie komputer.
Z garderoby wyjela specjalistyczny sprzet wlasnego projektu, dzieki ktoremu mogla przeniesc sie w wirtualna rzeczywistosc: superlekki, wentylowany helm z podnoszonymi okularami i pare miekkich, siegajacych do lokci rekawic. Wszystko bylo podlaczone do procesora reagujacego na impulsy nerwowe.
Usiadla w fotelu i zapiela uprzaz przypominajaca pasy samochodowe: jeden rzemien obejmowal ja w talii, drugi biegl od lewego ramienia do prawego biodra.
Helm na razie trzymala na kolanach.
Stopy spoczywaly na obciagnietych materialem walkach, ktore byly przytwierdzone do podstawy fotela, jak oparcie nog przy fotelu dentystycznym. Byla to ruchoma tasma do chodzenia w miejscu, ktora pozwalala symulowac poruszanie sie, jesli wymagal tego scenariusz.
Przystapila do realizacji programu o nazwie „Terapia', ktory sama napisala.
Nie byla to gra ani program menadzerski czy edukacyjny, lecz dokladnie to, co zapowiadala nazwa. Terapia. Program przewyzszal seanse psychoanalityczne u wszystkich uczniow Freuda razem wzietych.
Susan wpadla na pomysl rewolucyjnego, nowego zastosowania techniki rzeczywistosci wirtualnej. Ktoregos dnia moglaby nawet opatentowac ten pomysl i wprowadzic go na rynek. Na razie jednakze „Terapia' sluzyla tylko jej. Podlaczyla sprzet do komputera, po czym nalozyla helm. Okulary byly podniesione i znajdowaly sie z dala od oczu. Nalozyla rekawice i rozluznila palce.
Na ekranie komputera ukazalo sie kilka opcji. Poslugujac sie mysza, wybrala „Zacznij'.
Odwracajac sie od komputera i przyjmujac wygodna pozycje, Susan opuscila okulary, ktore przylegaly idealnie do zrenic. Soczewki byly w rzeczywistosci para miniaturowych, dopasowanych do oka ekranow wideo o wysokiej rozdzielczosci.
By spelnic warunki scenariusza w swiecie wirtualnej rzeczywistosci, oparcie fotela opuscilo sie do pozycji poziomej. Susan lezala teraz na plecach. Rece skrzyzowala na piersiach, a dlonie zacisnela.
Schowana w malym pokoiku sasiadujacym z sypialnia, przypieta pasami do fotela, w pelnym rynsztunku najnowoczesniejszego sprzetu, Susan wydawala sie nieswiadoma obecnosci rzeczywistego swiata. Pomrukiwala jak spiace dziecko. Lecz byl to sen pelen napiecia i groznych cieni.
Drzwi sie otwieraja.
Jakas czastka swiadomosci podpowiada Susan, ze to tylko realistycznie ozywiony scenariusz, ktory sama stworzyla – a mowiac dokladnie, odtworzyla z pamieci – i dzieki ktoremu, wykorzystujac magie wirtualnej rzeczywistosci, moze byc jednoczesnie w roznych czasach. Jednakze to, co przezywa, wydaje jej sie tak prawdziwe, ze moze niemal zatracic sie w kolejnych odslonach dramatu.