– Ze bedzie tam swietna zabawa. Naprawde wspaniala. Cos wyjatkowego. Prawdziwa przygoda. – Jej niebieskie oczy byly jeszcze jasniejsze niz zwykle.

Po obiedzie Paul zaproponowal, zeby zagrali w scrabble. Rozlozyl plansze na stoliku, a Carol wyjasnila Jane reguly, jako ze dziewczynka nie mogla sobie przypomniec, czy juz w to kiedys grala.

Jane, zgodnie z wylosowana kolejnoscia, rozpoczela zabawe od slowa za dwadziescia dwa punkty (pole o podwojnej punktacji oraz automatycznie podwojona liczba punktow za pierwsze slowo w grze).

OSTRZE

– Niezly start – ocenil Paul. Chcial, aby mala wygrala, gdyz zdawal sobie sprawe, ze w jej sytuacji nawet najmniejsze zwyciestwo, sukces czy komplement maja ogromne znaczenie, ale nie zamierzal stosowac taryfy ulgowej tylko dlatego, by sprawic jej przyjemnosc. Powinna, na Boga, zapracowac na to. Zwrocil sie do Jane”

– Podejrzewam, ze nalezysz do tego rodzaju dzieciakow, ktore mowia, ze nigdy nie graly w pokera, po czym zgrabnie zagarniaja cala pule po kazdym rozdaniu.

– Mozemy sie zalozyc, ze tak nie bedzie? – spytala Jane.

– Nie namowisz nas do tego – odparl Paul.

– Boicie sie?

– Strasznie. Puscisz nas z torbami.

– Pozwole wam dalej tu mieszkac.

– Jestes wspanialomyslna.

– Ustale niski czynsz.

– Ach, to dziecko ma doprawdy zlote serce!

Kiedy tak przekomarzal sie z Jane, Carol analizowala swoj zestaw liter.

– Hej – powiedziala. – Mam litery, ktore pasuja do slowa Jane. – Dodala K, E, W do R, tworzac slowo KREW.

– Z tego, co widze – odrzekl Paul – jest to zabawa w poderzniecie gardla.

Carol i Jane skrytykowaly kiepski dowcip i uzupelnily swoje zestawy liter, dobierajac ze stosiku lezacego na pokrywce pudelka.

Paul ze zdumieniem stwierdzil, ze ze swojego siedmioliterowego zestawu moze ulozyc jedynie slowo SMIERC, kontynuujac ten makabryczny temat.

– Niesamowite – rzekla Carol.

– A tu jeszcze cos bardziej niesamowitego – odezwala sie Jane, uzupelniajac w drugiej kolejce slowo OSTRZE slowem POGRZEB.

S

M

P K I

O S T R Z E

G E R

R W C

Z

E

B

Paul wpatrywal sie w plansze. Nagle poczul niepokoj. Jaka jest szansa, aby pierwsze cztery slowa w grze wykazywaly tak scisle powiazanie tematyczne? Jedna na dziesiec tysiecy? Nie. Jeszcze mniej. Jedna na sto tysiecy? Jedna na milion?

Carol podniosla wzrok znad swojego zestawu niezwyklych liter.

– W to juz na pewno nie uwierzycie.

S

M

P K I

O S T R Z E

G E R

Z A M O R D O W A C

Z

E

B

– Zamordowac? – powiedzial Paul. – Och, daj spokoj. Wystarczy juz tego. Zabieraj to slowo i uloz jakies inne.

– Nie moge – powiedziala Carol. – Mam tylko takie. Z pozostalych liter nie da sie nic ulozyc.

– Ale mozesz wstawic MA i AC po obu stronach Z w slowie POGRZEB. Powstanie wtedy MAZAC zamiast ZAMORDOWAC.

– Z pewnoscia, ale zarobie mniej punktow. Widzisz? Nie ma tu pola z podwojna punktacja.

Kiedy Paul sluchal wyjasnienia Carol, poczul sie dziwnie. Lodowaty chlod w srodku ciala. Pustka. Balansowanie na linie i swiadomosc, ze spadnie, spadnie, spadnie…

Ogarnelo go deja vu; niesamowite uczucie, ze juz kiedys przezywal te scene. A przeciez nic takiego nigdy nie mialo miejsca. Skad wiec ta pewnosc, ze byl swiadkiem podobnych wydarzen? W momencie postawienia pytania znalazl na nie odpowiedz. Uczucie dej? vu niewiele mialo wspolnego z makabrycznym zestawem slow w niewinnej grze. Raczej ponownie przezywal cos, jak w ubieglym tygodniu na strychu, gdy tajemniczy stukajacy dzwiek wydawal sie wychodzic z rozrzedzonego powietrza na wprost jego twarzy, gdy kazde lup! brzmialo jak mlot kowalski walacy w kowadlo gdzies w innym wymiarze czasu i przestrzeni. Tak wlasnie czul sie teraz, nad plansza gry w obliczu czegos niezwyczajnego, nienaturalnego, moze nadnaturalnego.

– Posluchaj, po prostu zabierz te ostatnie litery z planszy, wloz z powrotem do pudelka, wybierz nowe i uloz jakies inne slowo zamiast ZAMODROWAC – zwrocil sie do Carol.

Dostrzegl, ze byla przerazona jego propozycja.

– Dlaczego mam to zrobic? – spytala.

Paul zmarszczyl brwi.

– Ostrze, krew, smierc, pogrzeb, zamordowac – coz to za zestaw slow w milej, spokojnej, przyjacielskiej grze?

Wpatrywala sie w niego przez chwile, a jej przenikliwe spojrzenie sprawilo, ze poczul sie troche nieswojo.

– To tylko zbieg okolicznosci – tlumaczyla zaklopotana jego napieciem.

– Wiem, ze to tylko zbieg okolicznosci – odrzekl, chociaz nie mogl pozbyc sie osobliwego przeswiadczenia, ze slowa na planszy to dzielo jakiejs sily o wiele potezniejszej niz zwykly przypadek. – A jednak dostalem gesiej skorki – powiedzial nieprzekonujaco. Odwrocil sie do Jane, szukajac sprzymierzenca. – Czy ty nie dostajesz gesiej skorki?

– Tak. Troche – zgodzila sie. – Ale jest to takze fascynujace. Zastanawiam sie, jak dlugo mozemy jeszcze ukladac slowa, ktore pasuja tematycznie.

– Ja tez jestem ciekawa. – Carol zartobliwie klepnela Paula po ramieniu. – Wiesz, na czym polega twoj klopot, kochanie? Nie masz w sobie za grosz ciekawosci naukowca. No, dalej. Twoja kolej.

Po ulozeniu na planszy slowa SMIERC nie uzupelnil zapasu liter. Wyciagnal cztery tekturowe kwadraciki i polozyl je przed soba.

Zamarl.

O Boze. Znow znajdowal sie na linie, kroczac ponad wielka otchlania.

– I co? – spytala Carol.

Zbieg okolicznosci. To musial byc zbieg okolicznosci.

– I co?

Podniosl na nia wzrok.

– Co tam masz? – spytala.

Oniemialy, przeniosl spojrzenie na dziewczynke.

Pochylona nad stolem jak Carol, niecierpliwie oczekiwala odpowiedzi, czy makabryczny ciag ma

Вы читаете Maska
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату