– To juz bez znaczenia – powiedziala wreszcie.

– Fakt. – Jemu tez ulzylo, ze temat zostal zamkniety.

– Tyle ze jest pewien klopot. Gagnonowie, rodzice Jimmy’ego, podali mnie do sadu. Chca mi odebrac Nathana. – Uniosla podbrodek. – Twierdza, ze go maltretuje.

Ojciec nie odpowiedzial. Napil sie wody, obrocil plastikowy kubek w dloniach i upil nastepny lyk. Cisza sie przedluzala. Catherine byla coraz bardziej zdumiona. A gdzie gwaltowne zaprzeczenia? Gdzie zazarta obrona czci corki? Jeszcze przed minuta mowil, ze skoro miala klopoty w malzenstwie, mogla poprosic go o pomoc. I co?

– Chodzi o te choroby? – spytal wreszcie.

– Twierdza, ze robie cos Nathanowi, podtruwam go, sama nie wiem. Mysla, ze celowo wpedzam go w chorobe.

Ojciec podniosl na nia oczy.

– A jest tak?

– Tato!

– Czesto bywa w szpitalu.

– Jest chory!

– Lekarze nigdy nic nie stwierdzaja.

– Ma zapalenie trzustki! Teraz, w tej chwili! Zadzwon do doktora Rocco, czy do kogo chcesz. – Zerwala sie na nogi. – Jest moim synem! Robie wszystko, zeby mu pomoc. Jak mozesz… jak smiesz! Do cholery, jak smiesz!

Wrzeszczala, wrzeszczala jak dzikuska, na jej szyi nabrzmialy zyly i w glebi duszy zrozumiala, ze to wlasnie chciala zrobic od kilku dni. A dokladnie od wtorku rano, kiedy podniosla sluchawke i uslyszala, ze Jimmy jakby nigdy nic rozmawia z adwokatem o rozwodzie.

„Jestes pewien, ze nie dostanie ani grosza? – spytal. – Moi rodzice stawiaja sprawe jasno: nie dadza jej zlamanego szelaga”.

„Nie dostanie Nathana, nie dostanie pieniedzy - zapewnil prawnik. – Wszystko zalatwione. Za godzine moge zlozyc dokumenty”.

– Kocham mojego syna! – krzyknela do ojca. – Dlaczego nikt nie moze w to uwierzyc?

I wtedy sie zalamala. Nogi sie pod nia ugiely. Opadla na paskudna brazowa sofe, jej ramionami wstrzasnal szloch. Przez chwile wydawalo jej sie, ze Jimmy i Nathan jednak ja opuscili, a ona wrocila do swojej zaszczurzonej nory, bez rodziny, bez pieniedzy, sama jak palec. Wkrotce nadjedzie niebieski chevy. W ziemi otworzy sie dziura. I nikt jej nie uratuje.

Ojciec wciaz siedzial naprzeciwko niej, z oczami utkwionymi w portrecie matki. To wreszcie dodalo jej sil. Wziela sie w garsc, otarla suche oczy grzbietem dloni.

– Pomozesz mi? – spytala cicho.

– Potrzeba ci pieniedzy?

– Nie, tato. – Znow powrocil szorstki ton. Zlapala sie na tym i zmusila sie, by mowic spokojnie, jak do dziecka. – Odbedzie sie rozprawa. O przyznanie opieki nad dzieckiem. Bylam dzis u adwokata. Gagnonowie powolaja swiadkow, ktorzy zeznaja, ze jestem zla matka. Ja potrzebuje takich, ktorzy temu zaprzecza. A przynajmniej – poprawila sie – powiedza, ze nie stanowie zagrozenia dla Nathana.

– Gdzie on teraz jest?

– W szpitalu. Ma zapalenie trzustki.

– Nie powinnas byc przy nim?

– Oczywiscie, ze powinnam! – Probowala odetchnac gleboko. – Ale jestem tu, tato, i rozmawiam z toba o przyszlosci Nathana, bo wbrew temu, co mysla wszyscy, nie chce stracic syna.

– Gagnonowie nie sa zlymi dziadkami.

– To prawda. Jestem pewna, ze na swoj sposob kochaja Nathana.

– Tylko on im zostal.

– Mnie tez.

– Mysle, ze dobrze by sie nim opiekowali.

Catherine zamrugala, troche zdziwiona.

– Ja tez.

Ojciec wreszcie na nia spojrzal. Byla zaskoczona, widzac bol malujacy sie na jego twarzy.

– Bylas takim wesolym dzieckiem.

– Tato?

– Znalazlem stare filmy. Sprzatalem strych, przegladalem rupiecie. Wiesz, mam artretyzm, coraz trudniej mi chodzic po schodach. Pomyslalem wiec, ze dobrze byloby zrobic tam porzadek, dopoki jestem w stanie. Znalazlem stare filmy. Wczoraj je ogladalem.

Nie mogla wydobyc glosu. W kacikach jego oczu zalsnily lzy.

– Bylas taka sliczna – szepnal. – Mialas ciemne wlosy zwiazane wielka czerwona wstazka. Matka czesala cie co rano, a ty wybieralas wstazke. Najbardziej lubilas czerwona i rozowa. Bylas na podworku. To chyba byly twoje urodziny, ale na filmie nie widac tortu. Przyszlo duzo dzieci, kapaliscie sie w baseniku. Smialas sie i pluskalas, piszczalas, kiedy oblewalem cie woda z weza. Smialas sie – powtorzyl bezradnie. – Catherine, od dwudziestu lat nie widzialem, zebys choc raz sie rozesmiala.

Cos scisnelo ja w piersi. Pomyslala, ze powinna sie odezwac, ale pokrecila tylko glowa, jakby chciala zaprzeczyc.

– Matka tak bardzo cie kochala. – Nagle wstal i odwrocil sie. – Dobrze, ze nie zyje. Dobrze, ze nie zobaczyla, co sie stalo.

– Tato…

– Cos jest z toba nie tak, Catherine. Wrocilas do nas, Bog mi swiadkiem, ze cieszylismy sie, ze wyszlas calo z tego piekla. Ale cos jest z toba nie tak. Nasza coreczka umarla tamtego dnia i teraz nie wiem, kto przede mna stoi. Nigdy sie nie smiejesz. Czasem zastanawiam sie, czy w ogole cos czujesz.

Znow chciala zaprzeczyc, ale on zdecydowanie kiwal glowa, jakby dotarl do kresu bardzo dlugiej podrozy. Odwrocil sie i spojrzal jej w oczy.

– Oddaj im Nathana.

– Jest moim synem.

– Maja duzo pieniedzy, dobrze sie nim zaopiekuja. Moze nawet znajda mu odpowiedniego lekarza.

– Caly czas takiego szukam!

Ojciec zdawal sie jej nie slyszec.

– Moga zaprowadzic go do psychologa. My powinnismy byli to zrobic z toba.

Catherine zerwala sie na rowne nogi.

– Jestes moim ojcem. Prosze cie o pomoc. Moge na ciebie liczyc?

– To byloby nie w porzadku.

– Moge na ciebie liczyc czy nie?

Wyciagnal do niej reke. Cofnela sie gwaltownie, a ojciec usmiechnal sie smutno.

– Bylas szczesliwym dzieckiem – powiedzial cicho. – Moze nie jest jeszcze za pozno. Moze jesli znajdziesz pomoc, znow bedziesz mogla byc szczesliwa. Wiesz, tego najbardziej chciala twoja matka. Nawet kiedy zachorowala na raka. Nie modlila sie o zycie. Modlila sie tylko o to, by jeszcze raz zobaczyc twoj usmiech. Ale ty sie nie usmiechnelas, Catherine. Twoja matka umierala, a tobie nawet usta nie drgnely.

– Jestes na mnie zly? O to chodzi? Wkurzyles sie na mnie, bo nie moglam sie usmiechac, kiedy moja matka umierala? Ty… ty…

Nie mogla mowic, oniemiala z szoku i wscieklosci. Gdyby tylko wymacala kominek, moglaby sie przytrzymac drewnianego obramowania, znalezc punkt oparcia. Zaraz jednak wyobrazila sobie swoja dlon zaciskajaca sie na stojacym na kominku mosieznym swieczniku i rozwalajaca nim glowe ojca.

Myslac o tym na chlodno, nie byla pewna, co zaskoczylo ja bardziej: jej bezdenna rozpacz czy dzika furia.

– Dziekuje, ze poswieciles mi czas – uslyszala swoj glos.

Opuscila rece. Zmusila sie, by rozewrzec piesci. Odetchnela gleboko. Powrocil spokoj. Zimny. Jalowy. Ale lepszy niz jakiekolwiek uczucia.

Chcial, by byla szczesliwa? No to gdzie byl, do cholery, kiedy pedofil wciagnal ja do samochodu? Gdzie, do cholery, byl, kiedy ten zwalisty zboczeniec gwalcil ja raz po raz w zimnej, ciemnej jamie? Chcialby byla

Вы читаете Samotna
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату