szczesliwa?

Wziela plaszcz i bardzo powoli ruszyla do drzwi.

Ojciec nie odezwal sie slowem. Stal w drzwiach i patrzyl za nia gdy szla do samochodu. Podniosl dlon na pozegnanie. Na widok tego swobodnego gestu przygryzla warge, by powstrzymac sie od krzyku.

Wrzucila wsteczny bieg i powoli zjechala na droge. Hamulec, jedynka, gaz. Jechala za szybko, zaciskajac usta w waska kreske.

Potrzebuje wsparcia. Adwokat powiedzial to wyraznie. Bez tego Gagnonowie wygraja odbiora jej Nathana. I prawdopodobnie nigdy wiecej go nie zobaczy.

Zostanie sama. Bez grosza przy duszy.

O Boze, co ona zrobi?

Byla zdruzgotana. Rozkojarzona. Rozpaczliwie szukala odpowiedzi. Dlatego nie zauwazyla tego od razu, tylko dopiero na trzecim czy czwartym skrzyzowaniu. Kiedy podniosla glowe i spojrzala we wsteczne lusterko.

Ktos zrobil to jej wlasna szminka, ktora zostawila miedzy siedzeniami. To byl jej ulubiony kolor, ciemny szkarlat, barwa walentynkowych roz i swiezej krwi.

Na lusterku widnial napis A kuku!

Rozdzial 13

Bobby wrocil do domu. Na automatycznej sekretarce nagralo sie ze trzydziesci wiadomosci. Dwadziescia dziewiec od tych sepow dziennikarzy, z ktorych kazdy obiecywal mu, ze przedstawi jego wersje wypadkow w zamian za ekskluzywny – „czy wspomnialem, ze chodzi o ekskluzywny?” – wywiad. Trzydziesta byla od jego szefa, ktory zapraszal go na kolacje.

– Wpadnij – namawial Bruni. – Rachel upiekla pol krowy i poda ja z gora ziemniaczanego puree. Nazremy sie jak swinie, zdrowo sobie pobekamy i pogadamy o pierdolach. Bedzie fajnie.

Bruni to rowny gosc. Troszczy sie o swoich ludzi, pilnuje, by trzymali sie razem. Zaproszenie bylo szczere i Bobby powinien je przyjac. Dobrze by mu to zrobilo, przynajmniej nie wpakuje sie w nowe klopoty. On jednak wiedzial, ze do Bruniego nie pojdzie.

Zostawil mrugajaca automatyczna sekretarke i powlokl sie do kuchni. Otworzyl lodowke. Pusta.

Mial ochote zadzwonic do Susan. Powiedziec jej… Co? Jestem palantem. Oslem. I co gorsza, morderca. Nie brzmialo to obiecujaco. Slowa niczego nie zmienia.

Pizza, pomyslal. Pojdzie do pizzerii. Jednak na sama mysl o pizzy zachcialo mu sie piwa. A na mysl o piwie serce zabilo mu mocniej i slina naplynela do ust.

Tak, to jest to. Pieprzyc zyczliwego dowodce. Pieprzyc zbyt doskonala Susan. Pieprzyc nawet tajemnicza, niebezpieczna Catherine Gagnon, ktora podrapala go paznokciami po piersi i to wystarczyloby zaczal dyszec jak napalony piesek salonowy. Pieprzyc ich wszystkich. Nie potrzebuje ludzi.

Potrzebuje piwa.

Ostatnim wysilkiem woli powiedzial sobie, ze jesli czegos nie zrobi juz, zaraz, to wyladuje w knajpie. A wtedy zacznie pic.

Podniosl sluchawke. Wybral numer. Po krotkiej rozmowie wyszedl z domu, zanim zdazyl sie rozmyslic.

Doktor Lane wpuscila go prosto do gabinetu. Kiedy widzial ja ostatnio, miala na sobie kostium. Jasnobrazowe spodnie, dobrze skrojony zakiet, biala bluzke. Drogie ciuchy, ktore mu sie nie podobaly. Wygladala w nich zbyt mesko, jak nadeta bizneswoman w drodze na wazne spotkanie. Zupelnie nie pasowaly do jej usmiechu.

Tego wieczoru, wezwana nagle, by pomoc policjantowi w potrzebie, ubrala sie zupelnie inaczej. Bylo zimno jak diabli, wlozyla wiec ciemnobrazowe legginsy i gruby irlandzki golf podkreslajacy dlugie kasztanowe wlosy. Stroj w sam raz na mily wieczor przy wielkim kamiennym kominku z dobra ksiazka albo przystojnym facetem.

Mysl ta wprawila Bobby’ego w lekkie zaklopotanie i zdejmujac szalik i plaszcz, nie patrzyl doktor Lane w oczy.

– Moze napije sie pan czegos? – spytala, stojac w drzwiach gabinetu. – Wody, kawy, coli, goracej czekolady…

Zdecydowal sie na cole, za szklanke podziekowal. Usiadla za biurkiem. On wybral to samo krzeslo co w piatek.

– Dzieki za cole – powiedzial, balansujac na jego skraju.

– Prosze bardzo.

– Przepraszam, jesli popsulem pani plany na ten wieczor.

– Nic sie nie stalo.

– A miala pani jakies? – wyrwalo mu sie.

– Wybieralam sie do kwiaciarni po fikusa.

– Hm – mruknal.

– Hm – powtorzyla.

– A jak minal dzien? – brnal jak kretyn. – Robila pani cos ciekawego?

Spojrzala na niego z nieskrywanym rozbawieniem. Na poprzedniej sesji nie mial ochoty na luzna pogawedke, teraz sam ja rozpoczalby zyskac na czasie, i oboje o tym wiedzieli. Przez chwile chciala kazac mu, by przeszedl do rzeczy, ale w koncu odpowiedziala na jego pytanie.

– Szczerze mowiac, nic. Myslalam, czyby nie pobiegac, ale uznalam, ze jest za zimno. Gotowac tez mi sie nie chcialo. Na czytanie bylam zbyt spiaca. Dlatego przez wieksza czesc dnia myslalam o zyciu, a potem staralam sie zapomniec o swoich przemysleniach. Trudno sobie wymarzyc lepsze zajecie. A co u pana?

– Przez caly dzien staralem sie zapomniec o pani radach. – Coz, nie pierwszy raz. Co takiego pan robil?

Uznal, ze nie ma co owijac w bawelne.

– Wczoraj wieczorem poszedlem do knajpy.

Patrzyla na niego wyczekujaco.

– I pilem.

– Duzo?

– Wystarczajaco. – Odetchnal gleboko. – Nie powinienem pic.

– Jestes alkoholikiem, Bobby?

– Nie wiem. – Musial to przemyslec. – Zycie jest lepsze, kiedy nie pije – powiedzial w koncu.

– Domyslam sie, ze wiesz o tym z wlasnego doswiadczenia.

– Mozna tak powiedziec.

Zakrecil puszka i wbil wzrok w dywan, ktory z daleka wydawal sie ciemnozielony. Teraz, kiedy patrzyl na niego z bliska, zauwazyl, ze splata sie w nim wiele roznokolorowych nici. Nie byl zielony, jedynie dawal zludzenie zieleni.

– Moj ojciec pil – powiedzial. – Duzo. Co wieczor. Po powrocie z pracy od razu siegal do lodowki po piwo. Mowil, ze pomaga mu sie odprezyc. W koncu co to jest pare piw? Nic strasznego. Bylismy z bratem jeszcze dziecmi. Wierzylismy mu. Ale po jakims czasie zauwazylismy, ze na kilku piwach juz sie nie skonczy. Kiedy zostalem przyjety do akademii, po sluzbie chodzilem po knajpach z kumplami, wypijalismy pare piw, gadalismy o glupotach. Bo to pomagalo mi sie odprezyc. I po pewnym czasie na kilku piwach juz sie nie konczylo. Bylo ich wiecej. Tak duzo, ze rano spoznialem sie na sluzbe. Pewnego wieczoru byl do mnie telefon. Kumpel dzwonil z miejsca wypadku. Moj ojciec uderzyl w drzewo. Zla wiadomosc byla taka, ze rabnal w nie, jadac siedemdziesiat na godzine, i doslownie owinal woz wokol pnia, a dobra – ze wyszedl z tego tylko z rozcietym czolem. Woz byl skasowany, ale jemu nic sie nie stalo.

Bobby spojrzal na Elizabeth.

– Byl pijany. Badanie alkomatem wykazalo dwa promile. Nie powinien byl siedziec za kolkiem; mial szczescie, ze rabnal tylko w drzewo. Wystraszyl sie jak diabli. Ja tez. To tak jak w tych spotach telewizyjnych: To twoje zycie. A to twoje zycie po alkoholu. Dlatego zlozylismy sobie przysiege. Powiedzialem, ze nie bede pil, jesli on obieca to samo. Uznalem, ze w ten sposob mu pomoge. Domyslam sie, ze on to samo myslal o mnie.

– Poskutkowalo?

– O ile wiem, przez dziesiec lat obaj dotrzymywalismy slowa. Az do wczoraj.

Вы читаете Samotna
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату