usmiechu. Nie smiala spojrzec na zrozpaczona twarz Maryanne.

Wlozyla Nathanowi kurtke i wyszla z nim ze szpitala.

W drodze do domu Nathan milczal. Siedzial z tylu, w foteliku, prawa reka sciskajac pas bezpieczenstwa. Catherine myslala, ze powinna cos powiedziec. I przez chwile bylo jej tak smutno jak Nathanowi, ze Prudence ma dzis wolne.

Wjechala na waskie miejsce do parkowania. Swiecilo slonce, popoludnie bylo zaskakujaco cieple. Spojrzala na ulice i zobaczyla kilku sasiadow spacerujacych z dziecmi i psami. Byla ciekawa, czy to dziwne, ze im nie macha. I czy jeszcze dziwniejsze jest to, ze nawet by jej nie odpowiedzieli.

Nathan nieporadnie wysiadl z wozu. Mial na sobie gruba welniana kurtke i nowe kowbojki. Kurtka, prezent od dziadkow, byla o trzy rozmiary za duza. Kowbojki od Ralpha Laurena przynajmniej pasowaly jak ulal.

Nathan nie podniosl glowy. Nie spojrzal na ulice. Ani na dom. Poslusznie wzial Catherine za reke, ale z kazdym kolejnym krokiem coraz bardziej powloczyl nogami. Wyraznie sie ociagal, kopal liscie lezace na ziemi.

Catherine spojrzala na drzwi. Pomyslala o holu za nimi, o schodach prowadzacych do apartamentu. O glownej sypialni, z poszarpanym dywanem, poplamionymi scianami i pospiesznie poprzestawianymi meblami. I nagle jej tez odechcialo sie tam wchodzic. Zalowala, ze nie moga po prostu stad uciec.

– Nathanie – powiedziala cicho – moze pojdziemy do parku?

Spojrzal na nia. Pokiwal glowa tak energicznie, ze usmiechnela sie, choc bolalo ja serce. Ruszyli przed siebie.

W parku byl tlok. Zakochani, ludzie z psami, rodziny z bawiacymi sie dziecmi. Catherine i Nathan szli brzegiem stawu, po ktorym w lecie plywaly lodzie i labedzie. Kupila popcorn i zaczeli karmic kaczki. Usiedli na lawce na skraju polany, gdzie dzieci w wieku Nathana, ale duzo wyzsze od niego, biegaly, wywracaly sie i smialy w gasnacym swietle slonca.

Nathan nawet nie probowal sie do nich przylaczyc. Choc mial dopiero cztery lata, znal juz swoje miejsce w szyku.

– Nathanie? – zaczela Catherine cicho. – Teraz, kiedy wrociles do domu… pewni ludzie beda chcieli z toba porozmawiac.

Spojrzal na nia z tak pobladla twarza, ze odruchowo pogladzila go po policzku. Jego skora byla chlodna i sucha, znak, ze za duzo czasu spedzal pod dachem.

– Pamietasz, co bylo w czwartek? – spytala lagodnie. – W te zla noc?

Nie odpowiedzial.

– Tatus mial pistolet, prawda, Nathanie?

Powoli pokiwal glowa.

– Klocilismy sie.

Znow przytaknal.

– A pamietasz o co? – Catherine wstrzymala oddech. To najwieksza niewiadoma. Co wystraszony czterolatek mogl zapamietac, czy chocby zrozumiec?

Nathan powoli pokrecil glowa,

Catherine glosno wypuscila powietrze i powiedziala spokojnie:,

– Wystarczy, by wszyscy wiedzieli, ze tatus mial pistolet. I ze sie balismy. Reszte sami zrozumieja.

– Tatus nie zyje.

– Tak.

– Tatus nie wraca do domu.

– Nie, juz nigdy nie wroci.

– A ty?

Catherine znow pogladzila go po policzku.

– Postaram sie zawsze wracac, Nathanie.

– A Pradence?

– Ona tez wroci.

Po chwili Nathan pokiwal glowa.

– Tatus mial pistolet – powtorzyl. – Balem sie.

– Dziekuje, Nathanie.

Nathan wrocil do obserwacji pozostalych dzieci. Usiadl jej na kolanach. Catherine przytulila go i oparla policzek na jego glowce.

Rozdzial 21

Po powrocie do domu Bobby zastal pod drzwiami nie jednego, lecz troje gosci. Robi sie coraz ciekawiej, pomyslal.

– Nie powinienes byc teraz w kosciele? – spytal zastepce prokuratora okregowego, Ricka Copleya, otwierajac drzwi. Po chwili uniosl dlon. – Moment. Zapomnialem, ze zaprzedales dusze diablu.

Copley zmarszczyl brwi na ten nieudany zart i wszedl za Bobbym do mieszkania. Za nim ruszyla D.D. Warren, skrupulatnie unikajac wzroku przyjaciela, a korowod zamykal sledczy z prokuratury, ktorego Bobby mgliscie pamietal z pierwszego przesluchania, ale za zadne skarby nie mogl sobie przypomniec jego nazwiska.

Poznal je pol minuty pozniej. Sledczy Casella. Copley przedstawil go, kiedy weszli do salonu Bobby’ego. Byl to maly pokoj z wysluzonymi meblami, zawalonymi pustymi pudelkami po jedzeniu i stertami serwetek. Wszyscy rozgladali sie, niepewni, gdzie usiasc.

Bobby postanowil im nie pomagac. Nie chcial, zeby za bardzo sie rozgoscili.

Poszedl do kuchni, wzial cole i wrocil do salonu, nie pytajac, czy ktos oprocz niego chce sie napic. Podstawil sobie drewniane krzeslo i usiadl. D.D. spojrzala na niego spode lba i poprzesuwala lezace na sofie pudelka po pizzy tak, by zrobic miejsce dla calej trojki. Usiedli i zapadli sie na dziesiec centymetrow w poduszki. Bobby przylozyl puszke do ust, by nie zauwazyli, ze sie usmiecha.

– No dobrze – zaczal Copley, starajac sie przybrac na tyle srogi ton, na ile to mozliwe, kiedy ma sie kolana pod broda. – Musimy wrocic do kilku pytan, ktore zadalismy w czwartkowy wieczor.

– Prosze bardzo. – Bobby spodziewal sie, ze Copley zacznie od samego poczatku i zmusi go do powtorzenia calej historii, by wylowic jakies niescislosci. Dlatego jego pierwsze pytanie zbilo go z tropu.

– Wiedziales, ze Catherine i Jimmy Gagnon byli wielkimi milosnikami Bostonskiej Orkiestry Symfonicznej?

Bobby zesztywnial. Wiedzial juz, do czego Copley zmierza, i wcale mu sie to nie podobalo.

– Nie – powiedzial po namysle.

– Czesto bywali na koncertach.

– Naprawde?

– Na imprezach charytatywnych tez. Aktywnie dzialali w tych kregach.

– I bardzo dobrze.

– Zwlaszcza dla twojej dziewczyny – skwitowal Copley.

Bobby nie odpowiedzial.

– Susan Abrahms. Tak sie nazywa, prawda? Jest wiolonczelistka w orkiestrze.

– Chodzilismy ze soba.

– Dzis ucielismy sobie z nia mila pogawedke.

Bobby upil duzy lyk coli. Zalowal, ze to nie piwo.

– Bywales z nia na przyjeciach – powiedzial Copley.

– Spotykalismy sie przez dwa lata.

– Dziwne, ze na zadnym z nich nie poznales Catherine ani Jimmy’ego Gagnona.

Bobby wzruszyl ramionami.

– Jesli nawet, nie przypominam sobie tego.

– Powaznie? – powiedzial Copley. – Bo Susan pamieta ich doskonale. Powiedziala, ze spotkala ich przy kilku okazjach. Wyglada na to, ze Gagnonowie byli wielkimi fanami muzyki powaznej.

Bobby nie wytrzymal i spojrzal na D.D. Nie tylko unikala jego wzroku, ale wrecz wiercila oczami dziure w

Вы читаете Samotna
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату