dywanie.
– Detektyw Warren – rzucil Copley – moze powie pani panu Dodge’owi, czego jeszcze dowiedzielismy sie od Susan Abrahms.
D.D. odetchnela gleboko. Bobby wiedzial juz, co sie zaraz stanie. I przypomnial sobie cos jeszcze – dlaczego z D.D. ze soba zerwali. Bo oboje stawiali prace na pierwszym miejscu.
– Panna Abrahms pamieta, ze poznal pan Gagnonow na przyjeciu jakies osiem, dziewiec miesiecy temu. Catherine zadala panu wowczas wiele pytan dotyczacych panskiej pracy w jednostce antyterrorystycznej.
– Wszyscy wypytuja mnie o moja prace – powiedzial Bobby spokojnie. – Nie co dzien spotyka sie snajperow policyjnych, zwlaszcza w tych kregach.
– Wedlug panny Abrahms, pozniej powiedzial pan, ze nie podobalo mu sie to, jak Jimmy na nia patrzyl.
– Panna Abrahms – powiedzial Bobby z naciskiem – jest niezwykle piekna i utalentowana kobieta. Nie podobalo mi sie to, jak wielu facetow na nia patrzylo.
– Zazdrosny? – mruknal sledczy Casella.
Bobby nie dal sie zwabic w pulapke. Dopil cole, odstawil puszke i pochylil sie do przodu, opierajac lokcie na udach.
– Czy panna Abrahms wspomniala, jak dlugo to rzekome spotkanie trwalo?
– Kilka minut – powiedziala D.D.
– Aha. Pomyslmy wiec. W pracy co dzien spotykam okolo pietnastu nowych osob, co daje w przyblizeniu czterysta piecdziesiat osob miesiecznie. A wiec przez dziewiec miesiecy mam do czynienia z iloma? Z czterema tysiacami roznych ludzi? Coz wiec dziwnego, ze nie przypominam sobie dwoch osob, z ktorymi rozmawialem przez kilka minut na jakims przyjeciu, na ktorym, szczerze mowiac, nie znalem nikogo?
– Trudno sie polapac, ktory nadziany skurczybyk jest ktory? – palnal sledczy Casella.
Bobby westchnal. Zaczynal wpadac w zlosc. Niedobry znak.
– Nigdy nie mial pan zlego dnia? – spytal zirytowany. – Nigdy nie powiedzial pan czegos, czego pozniej zalowal?
– Susan Abrahms miala pewne obawy dotyczace waszego zwiazku – powiedziala D.D. cicho.
Bobby zmusil sie, by oderwac oczy od Caselli.
– Tak?
– Mowila, ze ostatnio wydawal sie pan nieobecny. Zamyslony.
– Zastanawiala sie, czy nie ma pan kogos na boku.
–
– Catherine Gagnon to piekna kobieta.
– Catherine Gagnon nie dorasta Susan do piet – rzekl Bobby powaznie. Przynajmniej tak mu sie wydawalo.
– Czy dlatego zaniepokoilo cie to, ze Jimmy sie nia zainteresowal? – zapytal Copley. – Mial pieniadze, byl przystojny. Spojrzmy prawdzie w oczy, byl bardziej w jej typie niz ty.
– Zdecyduj sie, Copley. Zabilem Jimmy’ego Gagnona, bo bylem zazdrosny o dziewczyne, czy dlatego, ze posuwalem jego zone? Po trzech dniach przesluchan powinienes wiedziec wiecej.
– Moze zrobiles to z obu tych powodow – ucial Copley.
– A moze naprawde nie pamietam spotkania z Gagnonami? Moze chodzilem na te przyjecia tylko po to, by dotrzymac towarzystwa mojej dziewczynie. I moze mam ciekawsze zajecia niz rozmyslanie o wszystkich przypadkowo poznanych ludziach.
– Gagnonow raczej trudno zapomniec – powiedzial Casella.
Bobby machnal reka.
– Znajdzcie jednego swiadka, ktory widzial mnie sam na sam z Catherine Gagnon albo slyszal, jak kloce sie z Jimmym. To sie wam nie uda. Bo cos takiego nigdy sie nie zdarzylo. Bo naprawde ich sobie nie przypominam, a Jimmy’ego Gagnona zabilem tylko dlatego, ze grozil pistoletem zonie. Odebralem zycie, by zycie ocalic. Nie czytaliscie podrecznika dla snajperow?
Urwal. Przepelniala go odraza. Nie moze dluzej tu siedziec i wysluchiwac historii legnacych sie w chorym umysle Copleya. Wstal, nie zwazajac na to, jakie tym zrobi wrazenie, i zaczal spacerowac po pokoju.
– Slyszalem, ze piles – powiedzial Copley.
– Raz sie zdarzylo.
– Myslalem, ze alkoholikowi raz wystarczy.
– Nie mowilem, ze jestem alkoholikiem.
– No cos ty, dziesiec lat bez kropli alkoholu… Bobby przeszyl go wzrokiem.
– Moje cialo jest moja swiatynia. Dbam o nie, a ono w zamian dobrze mi sluzy. – Spojrzal na zaokraglony brzuch zastepcy prokuratora. – Tez powinienes sprobowac.
– Dopadniemy ja – powiedzial Copley.
– Kogo?
– Catherine Gagnon. Nie obchodzi nas, co powiesz. Wiemy, ze w taki czy inny sposob za tym stala.
– Niby tak wszystko ukartowala, zebym zabil jej meza? Morderstwo przy uzyciu snajpera? Dajcie spokoj…
Copley patrzyl na niego z zimnym blyskiem w oku.
– Wiesz, Gagnonowie mieli gosposie…
– Nie moze byc.
– Marie Gonzalez. To starsza, bardzo doswiadczona kobieta. Wiesz, dlaczego zostala wylana?
– Skoro nie wiedzialem, ze w ogole u nich pracowala, trudno, zebym wiedzial, dlaczego ja wywalili.
– Poczestowala Nathana kanapka z tunczykiem. Chlopiec, ktory notabene ma dziesiec kilo niedowagi, byl glodny. Marie podzielila sie z nim kanapka. Nathan zjadl pol. A nastepnego dnia Catherine zwolnila Marie. Bo tylko niani wolno go karmic. Nawet gdyby umieral z glodu.
Bobby nie odpowiedzial, ale cos zaczynalo mu switac.
– Przesluchujemy inne nianie – powiedzial Copley jakby od niechcenia. – Jak dotad, slyszymy same dziwne, makabryczne opowiesci. Jak to Catherine znikala na wiele dni i ledwo wracala, a Nathan znow zaczynal chorowac. Jak kazalaby brudne pieluchy przechowywac w lodowce…
– Brudne?
– Obsrane, mowiac scisle. Przez pol roku wszystkie ladowaly w lodowce. Do tego dochodzily diety, listy rzeczy, ktore mogl i ktorych nie mogl jesc. W polaczeniu z dziwacznymi mineralami, ziolami, preparatami i lekami. Mowie ci, pracuje w tym fachu pietnascie lat i nigdy jeszcze czegos takiego nie widzialem. Nie ma co do tego watpliwosci, Catherine Gagnon zneca sie nad synem.
– Masz dowod?
– Nie, ale go zdobedziemy. Ta historia z kamera to jej pierwszy blad. Znow chcieli zlapac go na haczyk. Mimo to nie mogl sie powstrzymac od pytania:
– Jaka kamera?
– W glownej sypialni – odparla D.D. – W czwartek wieczorem byla wylaczona. Tyle ze w firmie ochroniarskiej mowia, ze to niemozliwe.
– Nie rozumiem. – Bobby zatrzymal sie i zaczal pocierac kark ze zmarszczonymi brwiami.
– Kamera w glownej sypialni byla zaprogramowana tak, by wylaczala sie o polnocy, tymczasem tamtego dnia jakims cudem wylaczyla sie o dziesiatej. Catherine sprzedala nam jakas bajeczke o usterce w panelu sterowania. Tyle ze rozmawialismy dzis z ludzmi z firmy ochroniarskiej. We wtorek, tego samego dnia, kiedy Jimmy wniosl sprawe o rozwod, skontaktowal sie z nimi. Powiedzial, ze ma klopoty w domu i chce obserwowac pokoje bez obaw, ze ktos bedzie majstrowal przy kamerach. Dlatego firma ochroniarska zresetowala caly system i dala mu nowy kod. We wtorek panel sterowania byl w pelni sprawny i co wazniejsze, jedyna osoba, ktora mogla wprowadzic w nim jakiekolwiek zmiany, byl Jimmy Gagnon.
– Czyli to on wylaczyl kamere w glownej sypialni?
– Nie – powiedzial Copley. – Ona.
– Dopiero co mowiles, ze nie mogla…
–