– To nie fair…

– Jestes dobrym czlowiekiem, Bobby, jednym z najlepszych, jakich znam. Ale jest w tobie cos mrocznego. Moze to gniew? Robisz krok do przodu i dwa do tylu. To tak jakbys z jednej strony chcial byc szczesliwy, ale z drugiej nie mogl do tego dopuscic. Chcesz byc gniewny, Bobby. W jakis sposob tego ci potrzeba.

Odsunal krzeslo od stolika.

– Musze juz isc.

Nie odrywala od niego oczu.

– Tak, uciekaj sobie.

– Hej, przeciez nie chce wyladowac w pierdlu! – Nagle stracil cierpliwosc. – Nic nie rozumiesz. Dla kogos takiego jak James Gagnon prawda nie ma znaczenia. Kazdy fakt moze przeinaczyc tak, jak mu sie spodoba. Jesli chce uniknac wiezienia, musze rzucic mu kogos na pozarcie. A tego nie zrobie.

– Catherine Gagnon – powiedziala Susan cicho.

Zacisnal wargi. Nie zaprzeczyl, a Susan powoli, ale zdecydowanie skinela glowa.

– No nie wiem, Bobby. Wyglada mi na to, ze pamietasz Catherine lepiej, niz myslisz. Ze zrobila na tobie calkiem duze wrazenie.

– Nie na tym przyjeciu – powiedzial ostro. – Nie wtedy, kiedy bylas ze mna.

– O Boze, Bobby, cos ty w czwartek zobaczyl? – wyszeptala Susan.

Rozdzial 24

Catherine nie wiedziala, co zaniepokoilo ja najpierw. Byli z Nathanem na dole, w salonie. Byla prawie dziesiata, Nathan powinien juz dawno spac. Nie chcial jednak isc na gore, a ona nie miala serca go do tego zmuszac. Lezal na podlodze w stosie poduszek, z ktorego wystawala tylko jego glowa. Wlaczyla mu jego ulubiony film Gdzie jest Nemo. Ogladal go juz dwa razy.

Catherine za czesto zerkala na zegar i zastanawiala sie, kiedy wreszcie wroci Prudence.

Wreszcie, zeby czyms sie zajac, poszla do kuchni. Nathanowi nie wolno bylo pic czekolady. Zagotowala mu wiec mleko sojowe o smaku waniliowym. Bez slowa wzial kubek, nie odrywajac oczu od telewizora.

– Jak brzuszek?

Wzruszyl ramionami.

– Glodny jestes?

Kolejne wzruszenie ramion.

– Moze chcesz jogurtu?

Pokrecil glowa, ostentacyjnie wpatrzony w telewizor.

Catherine wycofala sie do kuchni. Stwierdzila, ze trzeba zrobic zakupy. Konczy sie mleko sojowe, jogurt tez. Zostala resztka bezglutenowego chleba, jedynego, jaki Nathan moze jesc. Organiczne maslo orzechowe tez juz prawie sie skonczylo. Zaczela robic liste zakupow, gdy nagle przypomniala sobie, ze sa na jutro umowieni z nowym lekarzem.

Wyszla z kuchni do polozonego nizej salonu.

– Nathanie, musimy porozmawiac.

Powoli, z ociaganiem, Nathan zwrocil na nia zamglone oczy.

– Doktor Rocco nie moze dluzej byc twoim lekarzem.

– Dlaczego?

Chciala powiedziec mu prawde, ale na widok jego sciagnietej buzi stracila odwage.

– Doktor Rocco uwaza, ze potrzeba ci specjalnego lekarza. Superlekarza. Takiego obdarzonego supermocami.

Mimo swoich czterech lat Nathan spojrzal na nia jak urodzony sceptyk. Boze, czemu Prudence nie wraca? Owszem, ma dzis wolny dzien, ale czy musiala przepasc na cala noc? Nie wie, jak bardzo jest potrzebna w tych ciezkich chwilach? Catherine sprobowala jeszcze raz.

– Jutro idziemy do nowego lekarza. Doktora lorfina. Jego specjalnoscia sa tacy mali chlopcy jak ty.

– Do nowego lekarza?

– Tak.

Nathan wpatrywal sie w nia. Po chwili podniosl kubek i wylal mleko na dywan. Catherine wziela gleboki oddech. Nie byla na niego zla – jeszcze nie – ale coraz bardziej wsciekala sie na Prudence, ktora zostawila ja i zmusilaby sama poradzila sobie z ta sytuacja.

– Tak nie wolno, Nathanie. Tylko zli chlopcy wylewaja mleko na dywan. Chyba nie chcesz byc zlym chlopcem?

Dolna warga chlopca zaczela drzec. Wysunal ja, gwaltownie kiwajac glowa.

– Wlasnie ze chce! Zli chlopcy nie chodza do lekarzy!

Mial w oczach lzy. Wielkie, lsniace, nieuronione lzy, takie, ktorych widok byl dla matki bardziej bolesny niz glosny, gniewny szloch.

– Doktor Iorfino ci pomoze – nie ustepowala. – Wyleczy cie. Zrobi z ciebie duzego chlopca i bedziesz mogl bawic sie z innymi.

– Lekarze nie pomagaja! Lekarze maja igly. Igly nie pomagaja!

– Kiedys pomoga.

Nathan spojrzal jej prosto w oczy.

– Pieprzyc lekarzy! – powiedzial wyraznie.

– Nathan!

– Wiem, co knujesz – powiedzial po chwili tonem, jakiego jeszcze nigdy u niego nie slyszala. – Chcesz mnie zabic.

Serce zamarlo jej w piersi. Stala przed synem, wstrzasnieta, oszolomiona i dreczona wyrzutami sumienia. I po chwili zrozumiala: on slyszal. Wszystkie klotnie, wszystkie straszne oskarzenia, jakimi obrzucali sie z Jimmym. Nathan sluchal i slyszal.

Chciala zniknac. Chciala cofnac czas. Jimmy wroci. Prudence tez. Wtedy zostawi ich wszystkich, pojedzie do Canyon Ranch i niech sami sobie radza. Co ona wie o czteroletnich chlopcach? Co wie o wlasnym synu?

Odetchnela gleboko. Wrocila do kuchni z nadzieja, ze Nathan nie zauwazy, jak bardzo drza jej rece. Teraz ty tu rzadzisz, powiedziala sobie. Taki jest prawdziwy skutek smierci Jimmy’ego. Zadnych wymowek, zadnego uciekania. Wszystko spoczywa na jej barkach.

Wziela rolke papierowych recznikow i wrocila do salonu. Nathan nie byl juz tak pewny siebie. Schowal glowe w ramionach.

Czekal, az go uderzy. Tak postapilby Jimmy.

I wtedy o malo nie stracila panowania nad soba, o malo nie zaczela plakac. Ale nie mogla. Bo teraz ona tu rzadzi. Panuje nad sytuacja. Przepraszam, przepraszam, przepraszam. O Boze, Nathanie, przepraszam.

Wyciagnela do niego rolke recznikow. Wzial ja z wahaniem.

– Nathan, prosze, wytrzyj mleko.

Siedzial ze zwieszona glowa.

– Wiesz co? Ja wytre pol, ty drugie pol. Zrobimy to razem. – Wziela rolke i zaczela energicznie odrywac reczniki. Uklekla. To zaintrygowalo go na tyle, ze wylonil sie z poduszkowego kokonu. Zaczela wycierac dywan. – Widzisz, od razu znika.

Po chwili zaczal jej pomagac.

Kiedy skonczyli, zaniosla stos wilgotnych papierow do kuchni i wyrzucila je do kosza. Tymczasem Nathan wyjal kasete z magnetowidu. Usiadl na srodku zaplamionego soja dywanu, maly i samotny.

Czas spac. Spojrzeli na pograzony w ciemnosciach szczyt schodow.

– Mamusiu – szepnal – jesli chodze do tylu lekarzy, to dlaczego nie jestem zdrowy?

– Nie wiem. Ale kiedys sie tego dowiemy, a wtedy bedziesz biegal i szalal jak inne dzieci. A wtedy przekonasz sie, ze warto bylo czekac. Chodz, Nathanie, pora spac.

Wyciagnal do niej rece. Spelnila jego niewypowiedziana prosbe, choc byl juz za duzy, by go nosic do lozka. Przez ulamek sekundy mocno ja sciskal. Przez ulamek sekundy odwzajemniala jego uscisk.

Вы читаете Samotna
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату