toyote. Poza tym Sal zamierza zabrac Ginny i agentke Sparks do specjalisty od portretow pamieciowych. Kiedy rysunek bedzie gotowy, pusci sie go w obieg.
Jak dobrze pojdzie, za tydzien o tej porze beda juz znali nazwisko i dane Dinchary. A wtedy dopiero sie zacznie prawdziwa zabawa.
Znow zaczela nucic
Uswiadomila sobie, ze nie moze sie doczekac powrotu do domu. Chciala juz byc na miejscu, znalezc sie w srodku. Ale przede wszystkim chciala sie zobaczyc ze swoim mezem.
Dosyc tego. Tak dalej byc nie moze. Jak tylko wejdzie do domu, obudzi Maca. Zalatwia te sprawe raz na zawsze. Niech on sie przeprowadzi na probe do Savannah, w miedzyczasie rozejrza sie za domem, a ona sprawdzi, czy moglaby pracowac w ktoryms z biur regionalnych. To jest wyjscie. Zawsze jest jakies wyjscie, musza tylko porozmawiac.
A potem beda sie kochac. Bo nic nie wplywa na libido lepiej niz ciezka praca uwienczona sukcesem.
Wreszcie zajechala przed dom. Samochodu Maca nie bylo, za to w salonie zastala ojca i jego zone Rainie. Quincy siedzial w fotelu i czytal gazete, a Rainie przycupnela w kacie sofy i drzemiac, ogladala jakis serial komediowy. Na jej widok oboje sie ozywili.
– Co wy tu, u diabla, robicie? – zawolala zaskoczona.
– Pomyslelismy sobie, ze dawno nas u was nie bylo – odparl ojciec. Quincy'ego nie sposob zbic z tropu.
Wtedy Kimberly sobie przypomniala: ostatnia klotnia z Makiem, pozny telefon do ojca i wiadomosc na sekretarce.
Natychmiast zaczerwienila sie ze wstydu. Trzeba bylo zadzwonic jeszcze raz i kazac mu zignorowac jej prosbe, to byla tylko chwila slabosci. Trzeba bylo… zrobic cokolwiek.
– Z pracy? – zagadnela Rainie, tlumiac ziewanie. – Robicie cos ciekawego?
– Nie. No, moze. Kiedy przyjechaliscie? Jedliscie cos? Wybaczcie, ze kazalam wam siedziec po nocy…
– Nie szkodzi, jeszcze sie nie przestawilismy na tutejszy czas – zapewnil ja zawsze opanowany ojciec, nie ruszajac sie z fotela. – W Oregonie dopiero pierwsza.
Rainie spojrzala na niego, stlumila kolejne ziewniecie i powiedziala:
– Przyjechalismy tuz po dziesiatej. Mac byl w domu, ale zaraz go wezwali. Przyznaje sie, wyjedlismy wam cala pizze…
– My? – wtracil Quincy.
– No dobrze. Ja zjadlam. A on – wskazala kciukiem na meza – zrobil salatke.
– To my mamy w domu jakies warzywa? – zdziwila sie Kimberly.
– Salate lodowa, czerwona cebule i pomidory – dodal ojciec – ktore w tym domu, jak mniemam, sa uzywane tylko jako dodatki, ale jesli sie chce, mozna z nich przyrzadzic pyszna salatke.
– Hm – mruknela Kimberly.
Rainie w koncu przelamala pierwsze lody, podchodzac i obejmujac ja na powitanie.
– Jak sie czujesz?
– A dobrze, dobrze. Wszystko w porzadku.
– A dziecko?
– Zdrowe. Rosnie i kopie.
– Czujesz jego ruchy? – Glos Rainie wszedl na wyzsze tony i przez moment zabrzmiala w nim tesknota. Stosunkowo pozno macocha Kimberly doszla do wniosku, ze chce miec dzieci. Zdecydowali sie z Quincym na adopcje, ale nie poszlo to tak, jak planowali. Nie chcieli o tym rozmawiac, ale Kimberly byla wlasciwie pewna, ze te drzwi dla Rainie sa juz definitywnie zamkniete, a jedynymi dziecmi w jej zyciu pozostana te, ktorymi sie opiekowala jako kurator sadowy.
Czy ciaza Kimberly wywolala u niej zazdrosc, rozdrapala dawne rany, wzbudzila swiezy zal? Rainie to byla policjantka i detektyw, wiec ma wprawe w kontrolowaniu emocji. Cokolwiek czula teraz w srodku, raczej nigdy nie wyjdzie na zewnatrz.
– Chcesz dotknac? – spytala Kimberly.
– Tak.
Kimberly ujela jej dlon i polozyla na brzuchu. Male, zajete conocnym aerobikiem, nie zawiodlo.
– Chlopak czy dziewczynka? Jak sadzisz?
Quincy podniosl sie z fotela i stanal przy zonie. Sam nigdy by o to nie poprosil, wiec Kimberly chwycila go za reke i dotknela nia lewego boku. Dziecko znowu kopnelo. Ojciec najpierw sie wzdrygnal i cofnal dlon, a potem sie usmiechnal.
– Chlopak! – stwierdzil i jeszcze raz przylozyl reke.
– Tez tak sadze – dodala Rainie. – Dziewczynki ponoc kradna matce urode, a ty wciaz wygladasz przeslicznie.
Kimberly prawie sie zarumienila.
– Dobra, dobra, wystarczy. Dajcie tej przeslicznej matce troche odetchnac. I napic sie wody.
Poszla do kuchni i nalala po szklance wody dla siebie i Rainie. Quincy to nalogowy kawosz, wiec mimo ze byla trzecia nad ranem, zaparzyla mu dzbanek. Wszyscy usiedli przy kuchennym stole. Wzruszajaca scenka rodzinna, tyle ze nikt nie pomyslal, aby zapalic gorne swiatlo. Sam ten fakt wiele mowi o ich zawodzie.
– Czy Mac cos mowil, zanim wyszedl? – zapytala Kimberly.
– Zeby na niego nie czekac.
Kimberly jeknela i przygryzajac warge, zastanawiala sie, co sie moglo stac. Nie miala pojecia, nad czym Mac ostatnio pracuje. Zwykle rozmawiali o jej sprawach.
– A ty co dzis robilas? – zagadnal ojciec.
– Prowadzilismy obserwacje. Facet sie wprawdzie nie przyznal, ale pobil nasza informatorke, co wskazuje, ze jestesmy na wlasciwym tropie.
Quincy uniosl brwi z zainteresowaniem.
– Co to za sprawa?
– Seryjne morderstwo. Znikaja prostytutki, miedzy innymi szesc kobiet, ktorych prawa jazdy znalazl za wycieraczka swojego samochodu pewien agent GBI. Przypuszczamy, ze nasz podejrzany za tym stoi. – Znowu przygryzla warge. – Problem w tym, ze nie znaleziono zadnych cial. Biorac pod uwage tryb zycia tych dziewczat, obrona moze stwierdzic, ze po prostu wyjechaly do innego stanu. Pokrecona sprawa. Chociaz gdyby nasza tasme dopuscili jako dowod, to by nam bardzo pomoglo.
– Jaka tasme? – zaciekawila sie Rainie.
– Nagranie zabojstwa jednej z zaginionych. Przynajmniej tak to wyglada, gdy sie tego slucha. Makabra. Morderca, wyobrazcie sobie, kazdej ofierze kaze wskazac nastepna. W tym wypadku niejaka Veronica Jones podala imie swojej corki, Ginny Jones, ktora jest nasza informatorka.
– Ale nie zabil tej Ginny – zauwazyla Rainie.
– Ona twierdzi, ze go od tego odwiodla. Facet fascynuje sie pajakami. Ginny tez. Przez wzglad na wspolne zainteresowania pozwolil jej zyc, jesli mozna nazwac zyciem sprzedawanie sie za pieniadze, z ktorych polowe on zabiera.
– Dzieki temu ma nad nia kontrole – powiedzial Quincy.
– Wlasnie. To chyba jego obsesja.
– Dalabys mi posluchac tego nagrania? – spytal.
– Zostawilam w biurze. Jutro przyniose.
– W jaki sposob zmusil te kobiete do wskazania nastepnej ofiary?
– Torturami. Powiedzial, ze przerwie, jesli ona poda mu imie i nazwisko osoby, ktora kocha.
– Od razu ulegla?
– Nie, nawet probowala mu podac fikcyjne nazwisko, ale kiedy zaczal naciskac, dopytywac sie, kto to jest i dlaczego wlasnie ona, kobieta nie wytrzymala. Doslownie slychac, w jakim jest stresie, jak z bolu traci orientacje. W takiej sytuacji trudno sie mysli, a co dopiero klamie.
– Mowisz, ze wydala wlasna corke. Zatem mozna przyjac, ze wszystkie jego ofiary sa ze soba w jakis sposob powiazane.
– Pracujemy nad tym. Wlasciwie nie my, lecz agent specjalny GBI. Sal juz wie, ze trzy z zaginionych prostytutek to wspollokatorki; zniknely jedna po drugiej. Niestety, brakuje nam najwazniejszych elementow ukladanki. Prawdopodobnie czesc kobiet z naszej listy rzeczywiscie wyjechala, ale pewnie sa i inne, ktore tez